piątek, 8 listopada 2013

35 "Ot, jakie marudne."

                Siedziała w gabinecie lekarskim i jedyne o czym myślała, to jak najszybszy powrót do domu. Starszy mężczyzna tłumaczył jej procedury związane z pobraniem szpiku. Nie obchodziło jej to, że musi dwa tygodnie odczekać, by oddać część siebie dla małej.
                Patrzyła przed siebie, ponad blond czupryną lekarza. Na ścianie wisiały jego dyplomy i zdjęcia. On,  prawdopodobnie jego żona, mała dziewczynka i ogromny pies.  Patrzyła w milczeniu na to zdjęcie, powoli uświadamiając sobie, że nie ma szans na taki szczęśliwy obrazek. Nawet jeśli byłaby z Liamem do końca życia, to nigdy nie mieliby dzieci. Była niemalże stuprocentowo pewna, że jego kariera nie pozwalałaby mu na wychowywanie córeczki czy synka. A ona nie chciała być samotną matką, z pomocą ojca, który przyjeżdża raz na jakiś czas.
                Przeniosła wzrok na doktora. Przechyliła lekko głowę i przyjrzała się mu uważnie.
-Ma pan córeczkę, prawda? – zapytała, skinięciem głowy wskazując na zdjęcie wiszące tuż za nim. Mężczyzna obrócił się na obrotowym krześle, przyglądając się obrazkowi szczęścia. Po chwili odwrócił się w jej stronę z roztargnieniem wymalowanym na twarzy.
-Nie rozumiem co ma do tego moje dziecko. – odezwał się, przeczesując krótkie włosy palcami.
-Ile ma lat? Pięć?
-Cztery…
-Jeśli potrzebowałaby pańskiej nerki. Oddałby pan bez wahania, nie mylę się? A co, jeśli kazaliby panu czekać dwa tygodnie, żeby móc spokojnie przemyśleć decyzję o przeszczepie i upewnić się, że się pan nie wycofa? Czekałby pan, jeśli panu córce zagrażałaby nawet śmierć? Myślę, że nie. Proszę więc, by nie wmawiał mi pan, że zrezygnuję. Chcę uratować temu dziecku życie, bo w tym momencie to jest jedyna rzecz jaką mogę zrobić dla niej jako biologiczna matka.
                Wstała od biurka i przesunęła lekko krzesło. Uniosła wzrok na lekko zszokowanego lekarza.
-Teraz idę oddać krew, wrócę za kilka godzin. Oddaję szpik operacyjnie, tak jak się umawialiśmy. Robimy badania i przyjmujecie nas na oddział. Ją weźcie teraz, domyślam się, że przygotowanie biorcy jest bardziej skomplikowaną czynnością. Dziękuję, że chce nam pan pomóc. – skinęła głową, po czym wyciągnęła swoją prawą dłoń. Lekarz uśmiechnął się delikatnie, rozumiejąc doskonale, jak Amy musi się czuć. Uścisnął jej dłoń i obiecał, że wszystko będzie przygotowane na ich przyjęcie.
                Niebieskooka wyszła z gabinetu lekarskiego i podeszła do Chrisa, który siedział na plastikowym krzesełku, czekając na nią. Gdy tylko ją ujrzał, podniósł się ze swojego miejsca. W jego oczach można było odnaleźć nadzieję, która nie jest matką głupich jak wielu mawiało.
-Na piąte piętro. – mruknęła dziewczyna, po czym udała się w kierunku wind.
*
Pół godziny później, wyszli przed szpital, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Amy bardzo kusiło by zapalić, ale powstrzymywała się od tego. Wiedziała, że nie powinna, ale za każdym razem nałóg brał górę. Tym razem jednak zatwardziale nie udała się do sklepu po papierosy i była z siebie dumna.
                -Mógłbyś odwieźć mnie do domu? Muszę spakować torbę na pobyt w szpitalu, a zanim złapię tu jakąś taksówkę i wrócę, to chyba zbankrutuje. – westchnęła dziewczyna, patrząc na Chrisa. Mężczyzna skinął głową.
-Pójdę tylko powiedzieć Vivienne, że jedziemy, żeby się nie martwiła. – powiedział, po czym wszedł z powrotem do szpitala. Amy usiadła na murku, starając się myśleć o czymś przyjemnym. Samo to, że siedziała w pobliżu jakiegoś ośrodka medycznego, przyprawiało ją o złe wspomnienia.
                Ciągle miała w głowie każdą godzinę przesiedzianą na OIOMie, na zwykłej sali. Te wszystkie wspomnienia wryły się jej w psychikę i nie chciały zniknąć. Niemalże każdego dnia patrzyła jak jego ciało, tak nieruchome, marniało w oczach. Nie mogła znieść widoku bladej twarzy chłopaka. Każdego wieczoru płakała, modliła się, błagała by tylko wrócił do żywych. I udało się. Ale wspomnienia nie znikną.
                -Możemy jechać. – usłyszała za swoimi plecami. Zeszła z murku i odwróciła się w stronę Chrisa, uśmiechając się smutno. Zawsze czuła się rozbita, gdy nawiedzały ją wspomnienia. –Dlaczego… Dlaczego płaczesz? – zapytał, patrząc na nią ze zmartwieniem. Amy zdziwiona przejechała po swoich policzkach dłońmi.
-Och – wymsknęło jej się z ust. Szybko otarła łzy, które popłynęły, nawet nie wiedziała kiedy. Niezręczna cisza, która między nimi zapanowała, zdawała się nie mieć końca.
                Amy machnęła ręką w kierunku samochodu Chrisa.
-Jedźmy już. Im szybciej tym lepiej.
*
                Wpadła do domu, niczym burza. Nawet nie ściągała butów. Wyciągnęła ze schowka pod schodami czarną, sportową torbę. Sprawdziła, czy jest w dobrym stanie, po czym zamknęła drzwi.
-Amy, gotujemy obiad! Cesz? – pisnął uradowany chłopiec, podbiegając do niej i przytulając jej nogę. Dziewczyna pogłaskała go po głowie, po czym delikatnie odsunęła od swojej głowy.
-Innym razem, okej? Powiedz Paulowi, żeby przyszedł na górę. – uśmiechnęła się do chłopca, po czym pobiegła do swojego pokoju. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Piżamę, którą sobie niedawno kupiła, swoje ulubione kapcie, potrzebną bieliznę osobistą, ładowarkę do telefonu i inne rzeczy. Wyciągnęła ze swojej skrytki trochę pieniędzy, na czarną godzinę, po czym udała się do łazienki.
                Zgarniała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę – odezwała się, umieszczając w torbie szczoteczkę. Do środka wszedł Paul. Przystanął zdziwiony.
-Nie mów, że wracasz do Londynu… - pokręcił głową z niedowierzaniem – Miałaś z nami być, dopóki trasa się nie skończy…
-Spokojnie, braciszku – zaśmiała się dziewczyna. – Posłuchaj, nie mam teraz czasu, bo czeka na mnie Chris, ale…
-Chris? – podniósł głos Paul – Zerwałaś z Liamem?!
-DAJ MI DOJŚĆ DO GŁOSU! – warknęła dziewczyna, zasuwając zamek w torbie. – Chris to adopcyjny ojciec mojego dziecka. Posłuchaj, mała jest poważnie chora, dają jej pół roku życia. Bez mojej pomocy może nie przeżyć. Naprawdę ogromna liczba ludzi potrzebuje szpiku, więc mała jest na końcu kolejki. Nie mają jak przyśpieszyć procesu, żeby otrzymała dawcę. To dłuższa historia, ale pojechałam do nich dzisiaj, bo miałam złe przeczucia. I dobrze trafiłam. Byliśmy w szpitalu, oddałam krew, a teraz jadę na badania i jak wszystko będzie dobrze, to oddam jej pojutrze szpik. Dlatego posłuchaj mnie uważnie. Jak ojciec będzie dzwonił, to mów mu, że wyjechałam do Londynu, bo Liam prosił mnie, żebym pozałatwiała kilka spraw. Jasne?
-Skoro tu chodzi o jej życie… Jasne – wymamrotał Paul, układając sobie informacje w głowie. Amy uśmiechnęła się, po czym cmoknęła go w policzek.
-Dzięki, jesteś wielki. – mrugnęła do niego. – Zadzwonię wieczorem!
                Wybiegła z łazienki, nie dając bratu nic powiedzieć. Zbiegła po schodach na dół, pożegnała się z Nickiem, po czym wyszła z domu.
                Chris stał, oparty o maskę samochodu. Palił papierosa i z niecierpliwością stukał butem o asfalt. Amy podeszła do niego, po czym również oparła się o samochód. Postawiła torbę na ziemi i splotła ręce na piersiach.
-Dlaczego…? – mężczyzna spojrzał na nią, nie dokończając pytania, które miał gdzieś na języku.
-Nie miałam wyboru. – pokręciła głową. Doskonale rozumiała, o co chciał zapytać. Dlaczego ją zostawiła? Czemu oddała? – Ile ja miałam wtedy lat? 16? Podlegałam pod ojca, nie mogłam jej zatrzymać. Jeden głupi wybryk, za dużo alkoholu, chłopak... Nigdy nie powiedziałabym, że dziewięć miesięcy później wyląduję na porodówce. Nawet nie miałam jej na rękach… Nie pokazali mi jej… Jedyne o co poprosiłam to, żeby wam przekazali, że jeśli jest to chłopiec, to chciałabym, żeby miał na imię Oliver. A jeśli dziewczynka – Ronnie. Przekazali. – westchnęła cicho.
                Chris wyrzucił niedopałek na ulicę, po czym zdeptał go butem. Chwilę patrzył się przed siebie, lecz w końcu przywołał się do porządku. Wziął jej torbę, idąc na tył samochodu. Wrzucił ją na tylnie siedzenie, po czym zamknął drzwi z trzaskiem. Amy usiadła na przedzie, na miejscu pasażera. Sekundę później obok niej usiadł Chris, odpalając samochód.
                Jechali dość szybko, ale musiała przyznać, że mężczyzna wie jak należycie prowadzić auto. Między nimi panowała denerwująca cisza, więc Amy półgłosem poprosiła o włączenie radia, co Chris spełnił bardzo szybko, zadowolony, że nie będzie już tak niezręcznie.
                Kilkanaście minut później, Amy uświadomiła sobie, że Liam musi się o nią cholernie martwić. Przymknęła na chwilę oczy, wyobrażając sobie, co się będzie działo, gdy w końcu do niego oddzwoni. Liam musiał być na nią okropnie zły, ale w tym momencie odstawiła na bok całą szopkę z przejmowaniem się przyziemnymi problemami w swoim związku. Domyśliła się, że gdy włączy telefon, napadnie ją niezliczona ilość nieodebranych połączeń, więc dała sobie z tym spokój.
-Christian… - zaczęła cicho, a mężczyzna spojrzał na nią pytająco – Mógłbyś pożyczyć mi swoją komórkę? Muszę zadzwonić, a w mojej padła bateria…
                To było oczywiste, że skłamała, ale naprawdę nie chciała zadręczać się teraz poczuciem winy, jeśli chodzi o Liama. Wiedziała, że gdyby do niego zadzwoniła, nie wymigałaby się od powiedzenia prawdy. Jego aksamitny, zmartwiony głos działał na nią jak mikstura, po której mówi się tylko i wyłącznie prawdę. Wystarczyło jedno jego „Nie kłam, proszę…” i była w stanie wyśpiewać mu chociażby każdą czynność, którą robiła podczas swojej pierwszej zakrapianej imprezy, choć bardzo się tego wstydziła.
                -Jasne, bierz. – zastępczy ojciec jej dziecka wyciągnął z kieszeni swój telefon. Amy przejęła go i z pamięci wpisała numer do klawiatury numerycznej. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przytknęła telefon do prawego ucha, jednocześnie opierając się głową o szybę.
                Po czterech sygnałach odezwał się poważny głos Paula. Amy uśmiechnęła się mimowolnie, gdyż wersja Paula jako spokojnego mężczyzny, była rzadkością.
-Słucham…
-Cześć, Po. Z tej strony twoja ukochana siostrzyczka, przyrodnia, ale jednak. Mam do ciebie sprawę, wiem, że to już druga, ale musisz mi wybaczyć. – westchnęła dziewczyna, wpatrując się przed siebie. Czuła na sobie wzrok Chrisa, ale wolała się nie zdradzać, że wie, iż on jej się przygląda.
-Słucham cię mała.
-Jest taka możliwość, że na telefon domowy zadzwoni Liam i…
-Już dzwonił. – mruknął Paul.
-Dz..Dzwonił? – jęknęła dziewczyna. Wydało się. A teraz czeka mnie pogawędka na temat tego, jak bardzo jestem nieodpowiedzialna, wyłączając telefon i nie dając znaku życia. Bo przecież oni wszyscy się o mnie martwią i nie mogą chwili przeżyć beze mnie, gdyż na pewno coś mi się stało. Ugh… - Co mówił? Co mu odpowiedziałeś?
-Pytał, dlaczego nie odbierasz, czy coś się stało i czy możesz podejść do telefonu. Usłyszał w odpowiedzi, że wszystko w porządku, nic się nie stało, a do telefonu podejść nie możesz, bo pojechałaś nocować do jakiejś tam koleżanki, ponieważ ma swój wieczór panieński i będziecie robić coś szalonego.
-Kocham cię, wiesz? – uśmiechnęła się Amy.
-Ja ciebie też, ale radzę mu to szybko wyjaśnić, bo kłamca ze mnie nie najlepszy. – mruknął Paul, wyraźnie skonsternowany, że musi okłamywać chłopaka swojej siostry.
-Wiem, wiem… - westchnęła dziewczyna. Chris skręcił na parking szpitalny, szukając wolnego miejsca do zaparkowania. – Posłuchaj, zadzwonię wieczorem. Dzięki wielkie, jak zwykle ratujesz mi tyłek.
-Trzymaj się mała.
                Amy nacisnęła czerwoną słuchawkę i oddała telefon kierowcy. Wyszeptała ciche podziękowanie, delikatnie się uśmiechając. Wciąż czuła się przy nim lekko zakłopotana. Czuła się winna. To przez nią Ronnie chorowała i teraz jej zastępczy rodzice wyrywają sobie włosy z głowy, byleby tylko nie oszaleć.
                Obydwoje w jednakowym czasie opuścili czarne bmw, a Chris przy okazji wyciągnął jej sportową torbę. Obszedł samochód dookoła, po czym zamknął go na autopilota. Amy chciała przejąć od niego torbę lecz ten stwierdził, iż da sobie radę sam. Wzruszyła więc ramionami i podążała za nim do szpitala, który nieodmiennie napawał ją nieprzyjemnymi wspomnieniami.
                -Amy… To znaczy, Amelie Harris. – podała swoją godność, gdy stali przy rejestracyjnym kontuarze. Pielęgniarka skinęła głową, po czym zabrała się za odszukiwanie jej karty. Przejrzała ją na szybko i spojrzała na przyszłą pacjentkę z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Wyniki badań krwi przyszły bardzo szybko. Ma pani taką samą grupę jak mała, jest pani zdrowa, więc przyjmujemy panią na oddział. Oczywiście, mam nadzieję, że wie pani o kolejnych badaniach jakie panią czekają. Chcemy mieć pewność, że wszystko z pani organizmem jest w porządku.
-Wiem o całej procedurze, proszę się nie martwić. – skinęła głową dziewczyna. Pielęgniarka uśmiechnęła się ponownie, po czym przywołała do siebie jedną z pielęgniarek, by ta odprowadziła pacjentkę do sali, w której będzie przebywać.
                Kilka godzin później siedziała na łóżku szpitalnym, które zostało jej przydzielone. Miała swoją oddzielną salę, jak na porządną klinikę przystało. Protestowała, mówiąc, że ktoś może leżeć z nią na sali, ale nikt jej nie słuchał. Christian wtrącił tylko, że powinna mieć spokój i, że ten pokój został przydzielony jej na życzenie dyrektora oddziału, z którym to rozmawiała wcześniej w sprawie przeszczepu.
                Badania, które były niezbędne przed pobraniem szpiku wykonano jej zaraz po przyjściu na oddział, jedyne co zdążyła zrobić, to założyć piżamę. Nie przejmowała się niczym, cieszyło ją to, że w końcu będzie mogła należycie komuś pomóc.
*
                Późnym wieczorem, postanowiła poszperać w Internecie, chcąc dowiedzieć się co się dzieje na świecie. Otworzyła swojego laptopa, którego zabrała ze sobą by się nie nudzić. Włączyła go i odczekała chwilę, aż wszystko zostanie uruchomione. Połączyła się ze szpitalnym WI-FI i otworzyła przeglądarkę.
                Chwilę później na swoim ekranie ujrzała połączenie przychodzące. Zayn Malik. Przeklęła się w duchu za to, że zapomniała wyłączyć Skype’a. Nie miała wyjścia, musiała odebrać. Siedziała przykryta kołdrą, więc Malik nie miał możliwości zorientowania się, gdzie jego przyjaciółka się znajduje
-Cześć piękna. – powitał ją roześmiany Zayn. Amy pomachała mu do kamerki, którą miała włączoną. Nawet jeśli Zayn dowiedziałby się gdzie jest, była pewna, że pomógłby jej zachować tajemnicę. W końcu się przyjaźnili.
-Jak leci? Jak trasa? – zapytała, uśmiechając się. Schowała lewą rękę pod kołdrę, by nie widać jej było plastikowej igły, którą miała wkłutą w żyłę i przyklejonego wokół niej plastra, by móc doraźnie podawać jej lekarstwa.
-W porządku, dajemy z siebie wszystko. A najbardziej Liam, chce nadrobić swoje zaległości. Muszę przyznać, że bardzo szybko się wylizał. A przy pomocy trenera wokalnego, śpiewa tak samo idealnie jak dawniej. – skinął głową z uznaniem Zayn. Amy widziała wnętrze Tourbusa, tuż za jego plecami. Wcześniej kilkakrotnie je widywała, podczas rozmów z Liamem.
-Cieszy mnie to. – uśmiechnęła się brunetka, odgarniając mimowolnie opadający kosmyk lewą ręką. Oczywiście, jak to wszędzie bywa, Zayn musiał ujrzeć coś dziwacznego na jej przegubie. Amy za późno się zorientowała, ale żeby nie zdradzać się całkowicie, schowała rękę z powrotem pod szpitalną kołdrę.
-Gdzie jesteś? To jest twój pokój? Możesz mi go pokazać? Wygląda zupełnie identycznie jak sala szpitalna… - mruknął zaintrygowany chłopak, przybliżając się do ekranu laptopa.
-Ja… To jest mój pokój. Dlaczego miałby wyglądać jak ten w szpitalach? – zająknęła się dziewczyna. Usłyszała ciche westchnięcie swojego rozmówcy.
-Może dlatego, że masz za sobą stojak na kroplówkę? Chyba, że to supernowoczesny wieszak na ubrania? – sarkazm w jego głosie był tak wyczuwalny, że Amy się poddała z cichym westchnięciem. – Co jest? Wszystko w porządku? Dlatego nie chcesz odbierać telefonów od Liama?
-Nie, ja… Ja po prostu nie chcę go martwić. – uśmiechnęła się smutno – Ze mną wszystko w porządku.
-To co w takim razie robisz na oddziale? Bez przyczyny ludzi nie kładą na szpitalne łóżko, daj spokój.
-Pamiętasz... Pamiętasz może historię z moim dzieckiem? – zapytała cicho, już bez skrępowania, pocierając delikatnie nos lewą dłonią. – Jestem tutaj, żeby ratować jej życie. Nie mogłam postąpić inaczej. – wyznała. Zayn patrzył na nią ze zdziwieniem, ale się nie odzywał. Postanowiła więc, opowiedzieć mu całą historię. Wszystko, od tego jak to się zaczęło do momentu, w którym postanowiła iść za radą matki, która ukazała jej się we śnie.

                -To brzmi tak niewiarygodnie, że aż realistycznie. I co teraz? Oddasz szpik, wrócisz do domu i o niej zapomnisz? O twoim dziecku? – pytania, które padały z ust Malika, dawały jej do myślenia. Wzruszyła ramionami, po czym pokręciła głową.
-Nie wiem… Naprawdę nie wiem. To, jakby nie było, ich dziecko. Obiecali mi, że kiedyś dowie się prawdy. Że będę mogła patrzeć jak dorasta, w charakterze ciotki. – uśmiechnęła się ponuro.
-Ciotki? Nie zawalczysz o nią? Przecież to twoje rodzone dziecko! – oburzył się chłopak. W głębi Tourbusa dało się dosłyszeć śmiechy chłopców. Malik szepnął do niej ‘poczekaj chwilkę’, po czym najwyraźniej przełączył karty i udawał, że szuka czegoś w Internecie.
-Czy mi się wydaje, czy ty z kimś rozmawiasz? – usłyszała głos Liama. Serce zabiło jej mocniej, gdy chłopak pochylił się nad laptopem Zayna. Na szczęście Malik wywrócił oczyma i delikatnie przyłożył dłoń do policzka Liama, po czym go odsunął od siebie na długość swojej ręki.
-Gdzie się pchasz, baranie – mruknął, ale na jego ustach gościł przyjazny uśmiech. Amy zaśmiała się cicho. Uwielbiała to, że ta piątka była dla siebie jak bracia.
-Widzę jakaś panienka na oku, co? – zarechotał Harry, przechodząc obok Malika, do części sypialnej. – Pozdrów panienkę. – mrugnął do niego, po czym zniknął za drzwiami. Z oddali dało się dosłyszeć tylko „O boże, jak dobrze!”.
                Malik ponownie wywrócił oczyma, ale nie odezwał się słowem. Po chwili ciszy przerywanej cichą rozmową między Louisem a Liamem, dało się dosłyszeć coś jakby odgłos dartego materiału.
-Och nie! – trzy jęki dobiegły ją z głośników. – Horan, znowu!
-Ale to nie ja!
-Jak zwykle… - zaśmiał się Zayn. Podniósł się z siedzenia, zabierając ze sobą laptopa – Nic się przy was nie da zrobić, idę na dwór, bo mnie zaczadzicie. – prychnął Zayn, na chwilę delikatnie przymykając laptopa, ale tak, by się nie wyłączył.
-Ot, jakie marudne. Biedna twoja przyszła dziewczyna. – parsknął śmiechem Liam. Przez ułamek sekundy, Amy widziała jego roześmiane oczy. Ale to była dosłownie krótka chwila.
*
                Po długiej, wyczerpującej rozmowie z Zaynem, Amy postanowiła udać się na spoczynek. Wiedziała, że tylko sen jest lekarstwem na wszystko, ale nie potrafiła zasnąć. Wierciła się, kręciła. Kilkakrotnie otwierała okno w sali, ale to nic nie dawało. Kusiło ją, by zapalić. Miała nawet paczkę papierosów w torbie, ale zrezygnowała. Wiedziała, że jej organizm musi być oczyszczony z toksyn, więc hardo trzymała się z dala od jakichkolwiek używek. Przynajmniej na jakiś czas.
                Kilkanaście minut po drugiej w nocy nie wytrzymała. Wygrzebała się z łóżka i podeszła do swojej torby. Wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni swój telefon i włączyła go.
                Oczywiście było tak jak się spodziewała, wiele nieodebranych połączeń, wiadomości zostawionych na poczcie głosowej. Usunęła je wszystkie za jednym razem, nie musiała ich przesłuchiwać, żeby wiedzieć co na nich jest. Wybrała opcję „Nowa wiadomość” i wstukała tekst.
„Przepraszam, jestem dzisiaj okropnie zabiegana. Przez kilka dni będę poza domem, a mój telefon szwankuje, będę musiała go wymienić Jx Nie martw się o mnie, jestem dużą dziewczynką, przecież wiesz. Bardzo cię kocham, A. xx”

                Wybrała kontakt, podpisany jako „LiamJ” i nacisnęła „Wyślij”. Wreszcie mogła spokojnie zasnąć.



HEJCIA :D 
W sumie to chyba pierwszy raz od dłuższego czasu, gdzie udaje mi się wstawić na czas rozdział. Ktoś jest ze mnie dumny? :')
Tak właściwie to rozdział już miałam napisany od tygodnia, to nawet dobrze, bo dzisiaj czuję się jak... Więc nie dałabym rady nic napisać:) 
Dziękuję za te 11 komentarzy, nawet nie macie pojęcia ile znaczy dla mnie powrót czytelników:)
Kocham was <3 
To co, może 14 komentarzy dla waszej ulubionej (no wiem, że nie ale cii xd) Kasi? :)

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam twojego bloga <3 uwielbiam jak piszesz i uwielbiam ciebie! czekam na następny rozdział! byle szybko! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim: kkfsdkfmaklsfmaksfklameflaskfaslkfkmaskafk! Jakie cudo. *.*
    A teraz poważniej.
    Właściwie zastanawiałam się nad słowami Amy i myślę, że jest naprawdę inteligentna, szczególnie, gdy myślę o tej rozmowie z doktorem. Podjęła dobrą decyzję, prawda? Można by polemizować, acz ja myślę, że to bardzo dobra decyzja...
    Przepraszam, że takie masło maślane.
    Zastanawiam się jak Liam zareaguje, gdy o wszystkim się dowie. Ciekawe czy będzie zły, czy może jednak uzna, iż Amy dobrze zrobiła. Okłamuje go, tak? Ale z drugiej strony robi to po to, by się nie martwił.
    Bardzo bym chciała, by Amy zajmowała się małą. Ale jak będzie, co będzie się działo? Wierzę, że mnie zaskoczysz. xx
    Kocham Cię, weny życzę, słoneczko! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówiłam ci jak bardzo cie kocham ?
    Nie ?
    To...
    KOCHAM CIĘ
    Mam nadzieje że za tydzień na tej stronie pojawi sie nowy tak samo zajebisty rozdział !
    Czekam z niecierpliwością:)
    (Chociaż wiem że dopiero co dodałaś) ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - Boski rozdział. I cały czas tak myślę!!
    Po drugie - Dopiero zorientowałam się, że jest rozdział po następnej notce. -,- Na serio przepraszam. :/

    Proszę Cię, proszę nie kończ go. Nie możesz... No proooszę <psie oczka:)
    Chciałabym "zobaczyć" co będzie daaalej <333

    Pozdrawiam
    M xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie ZAJEBISTE! Poryczałam sie, śmiałam sie nie raz!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz ile radości sprawiło Mi czytanie tego bloga. Zaczęłam go czytać 2 dni temu. Jest Tak zajebisty że czytalam go po nocach Bo chciałam sie dowiedzieć co dalej. Mam nadzieję że nie skończysz jeszcze bloga bo masz talent dziewczyno! Mam nadzieję że sie z nami nie rostaniesz. Jak sie zaczyna to trzeba skończyć takiego świetnego bloga!! Mam nadzieję że To nie koniec. Kc! <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę wyjść z podziwu rozmowy między lekarzem a Amy. Spodziewałam się, że będzie ona zwyczajną rozmową, gdzie będą omawiać wszelkie kwestie badań, i tak dalej, i tak dalej. Ale Ty jak zwykle musiałaś wywołać na moje twarzy zaskoczenie. To co powiedziała dziewczyna wzięłoby za serce każdego lekarza. Miała rację, każdy inni, który postawiłby się w jej sytuacji, chciałby jak najszybciej poddać się zabiegowi, by jego dziecko mogło żyć dalej. By rodzic dalej z radością i dumną patrzył, jak ich pociecha rozwija się. :) Aż jestem zaskoczona, że z Paulem poszło tak gładko. I niech nie mówi, że marny z niego kłamca, tylko ma dać z siebie wszystko i kryć Amy. Aż dziwię się, że to mówię, bo jeszcze na początku czytania tego rozdziału, wręcz błagałam by bohaterka powiedziała Liamowi prawdę. Cóż, kobieta zmienną jest. Pisałaś już, że uwielbiam więź która wytworzyła się między Zaynem a Amy? Jeśli nie, to piszę teraz.Uwielbiam rozmowy tej dwójki. Umieją w poważnej rozmowie wpleść odrobinę sarkazmu.
    Mam nadzieję, że z tym szybkim zakończeniem opowiadania to tylko głupi żart, by nastraszyć nas wszystkich. Prawda? Bo wiesz, ja czekam na część 36, kochana. xo

    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. fajny blog i ogolnie nowy wyglad. super rozdzial mam nadzieje ze bedzie walczyla o mala ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy