-Na górze, trzy pierwsze pokoje są wolne. Możesz sobie wziąć któryś z nich – uśmiechnęła się Amy, stawiając walizkę na podłodze.
-Dzięki – uśmiechnął się zakłopotany chłopak.
-Czuj się jak u siebie. W końcu będziemy mieszkać razem.
-Jasne – ściągnął swoją kurtkę i zawiesił ją na wieszaku.
-W porządku. Ja idę po zakupy, a ty rób co chcesz. Na dole masz łazienkę z wanną, na górze z prysznicem.
-Ja mogę zrobić zakupy – zaoferował się chłopak.
-Poradzę sobie – uśmiechnęła się Amy, po czym założyła swoją torbę i opuściła dom. Zatrzymała się na chwilę, obracając delikatnie w lewo. Jej wzrok mimowolnie powędrował na posesję jej sąsiadów. W domu nikogo nie było. Na podjeździe nie stał ich duży samochód, a wszystkie okna były zasłonięte żelaznymi żaluzjami w czarnym kolorze. Brunetka mimowolnie westchnęła i powolnym krokiem ruszyła w stronę pobliskiego Tesco.
*
Włożyła do wózka opakowanie czekoladowych ciasteczek, po czym stanęła rozglądając się. Nie wiedziała, co ma wybrać, by smakowało jej przyjacielowi. Postanowiła zrobić tego wieczoru pieczonego kurczaka, więc przeszła na dział mięsny i wybrała największego, jakiego znalazła.
-Daj spokój, zostaw to – jęknął jakiś chłopak za jej plecami.
-Ale ja chcę, żebyś zrobił mi na obiad rybę – mruknął drugi.
-Moglibyście się w końcu zamknąć? – wtrącił następny. Amy wydawało się, ze gdzieś słyszała te głosy. Wzruszyła ramionami, nie zwracając na to uwagi.
-Głodny jestem… - zamarudził kolejny. Ta dziwna wymiana zdań sprawiła, że Amy się uśmiechnęła. Przypomniało jej to, jak któregoś razu wybrała się na zakupy ze swoimi przyjaciółmi.
-Louis, nie – jęknął Harry.
-Ale ja chcę na kolację sushi! – powiedział
oburzony chłopak.
-Zamknijcie się w końcu. Robicie nam wstyd –
mruknął zdegustowany Zayn.
-Możemy iść do Nando’s? Głodny jestem –
jęknął Niall. Brunetka obserwowała ich, co chwila chichocząc pod nosem. Jedynie
Liam stał i przyglądał się temu z znikomym uśmiechem. Takie sytuacje były dla
niego codziennością i zdążył się przyzwyczaić do dziwnych kłótni między swoimi
przyjaciółmi.
Amy uśmiechnęła się pod nosem i włożyła
kurczaka do sklepowego wózka. Chcąc
skręcić, niechcący zastawiła komuś, komu się bardzo śpieszyło, drogę i w
efekcie jej zakupy wylądowały na podłodze.
-Przepraszam, nie chciałem –
zaczął tłumaczyć się mężczyzna.
-W porządku – Amy nie patrząc na
niego, kucnęła i zaczęła zbierać zakupy, którym na szczęście nic się nie stało.
-Da się pani zaprosić na kawę,
tak w ramach przeprosin? – usłyszała. Podniosła się i ułożyła zakupy w wózku.
Jej wzrok powędrował wreszcie na sprawcę tego wypadku. I mężczyzna spojrzał na
nią. Obydwoje oniemieli ze zdumienia.
-Pójdę już – brunetka ruszyła ze
swoim wózkiem w kierunku kas sklepowych.
-Amy, zaczekaj! – krzyknął
błagalnie Louis. Brunetka obejrzała się za siebie, kręcąc przepraszająco głową.
Szybko skierowała się w kierunku kas, zapłaciła za swoje zakupy i w tempie
ekspresowym opuściła supermarket.
*
-Jak
nazywają się twoi sąsiedzi? – zapytał Mike, zmywając naczynia. Sam się
zaoferował, tłumacząc, że jeśli ma się czuć jak u siebie, Amy nie może mu
niczego zabraniać.
-Którzy? – brunetka upiła łyk
gorącej kawy.
-Ci co właśnie przyjechali do
domu – wskazał na lewą stronę. Amy podeszła do okna, trzymając kubek w swoich
dłoniach. Kawa przyjemnie grzała jej zmarznięte dłonie. Zauważyła jak Harry
wyciąga zakupy z bagażnika, a Louis żywo gestykuluje, wskazując na jej dom.
-Liam, Zayn, Harry, Louis i Niall
– powiedziała cicho.
-Ci…? – zdziwił się. Amy stała do
niego tyłem, więc nie widziała jego wyrazu twarzy.
-Tak, ci sami - ucięła, odwracając się i odstawiając kubek na
blat – Głowa mnie boli. Przepraszam, pójdę się położyć.
W
swojej sypialni usiadła na łóżku, zamykając oczy. Wiedziała, ze zachowuje się
jak dziecko, ale nie chciała być wiecznie podporządkowana chłopcom.
Nie rób tego, przyjdź do nas, chodź z nami
do kina, zabieramy cię na zakupy, pójdziesz z nami na nasz koncert, Amy to nie
tak, nie chcieliśmy ci mówić, żeby cię nie zranić!
Ich
głosy nadal rozbrzmiewały echem w jej głowie.
-Za
późno chłopcy – mruknęła do siebie, po czym włączyła laptopa. Po połączeniu się
z Internetem, weszła na stronę internetową z nieruchomościami. Odnalazła
mieszkanie, które wybrała sobie już podczas pobytu w Mullingar, po czym spisała
numer kontaktowy i zadzwoniła.
*
Amy
przejechała palcem po ścianie w salonie. Była zachwycona mieszkaniem.
-Ma
pani tutaj łącznie cztery pokoje, dwie łazienki, kuchnia połączona z salonem,
duży balkon, a w dodatku miejsce na podziemnym parkingu – przemówił mężczyzna,
wyciągając ze swojego neseseru umowę najmu. Amy skinęła głową i przejęła plik
kartek w swoje dłonie.
-Dziękuję – skinęła głową.
-Oczywiście jeżeli zdecyduje się
pani nie na najem, a kupno, to jestem do pani dyspozycji.
-Drogo by mnie to wyniosło? –
zapytała, patrząc swojego towarzysza. Był on wysokim, przystojnym mężczyznom o
brązowych włosach i bystrym spojrzeniu. Na jego prawej dłoni dumnie połyskiwała
złota obrączka.
-Wszystko można negocjować –
mrugnął do niej, po czym uśmiechnął się – To co, wychodzimy?
-Oczywiście – Amy rozejrzała się
po raz ostatni po pomieszczeniu – Ach, mam jeszcze jedno pytanie.
-Tak? – mężczyzna zatrzymał się w
przedpokoju. W lewej dłoni trzymał już klucze do, być może jej przyszłego,
mieszkania.
-Sprzedaje pan również domy? – zapytała,
odrzucając włosy na plecy.
-Oczywiście – mężczyzna
uśmiechnął się, a następnie, niczym prawdziwy dżentelmen, ukłonił się i
przepuścił ją w drzwiach.
*
-Ja
tu wysiadam – oznajmiła brunetka, odpinając pas.
-To jest to hospicjum? – zapytał
Mike, sięgając po coś na tylnie siedzenie.
-Tak. Mam nadzieję, że mnie te
dzieci polubią. Bez tego ani rusz – westchnęła. Chłopak uśmiechnął się szeroko,
podając jej ogromne pudełko – Co to?
-Mały upominek dla każdego z tych
dzieciaków. To małe misie. I nie martw się, dla wszystkich wystarczy. Chociaż
nie powiem : Ciężko jest dostać tyle takich samych pluszaków – zaśmiał się
chłopak.
-Kochany jesteś – Amy pokręciła
głową z niedowierzaniem.
-Ktoś musi – wyszczerzył się.
Brunetka wywróciła oczyma, po czym musnęła policzek Mike’a, swoimi malinowymi
ustami – Powodzenia.
-Nie dziękuję.
Brunetka
wysiadła z samochodu, zabierając ze sobą zakryte pudełko i swoją torbę.
Zamknęła drzwi od auta, pomachała na pożegnanie swojemu przyjacielowi, po czym
ruszyła w stronę budynku. Raz obejrzała się za ramię i ujrzała auto Mike’a
nadal stojące w tej samej pozycji. Natomiast chłopak stał oparty o maskę i
uśmiechał się do niej szeroko, dodając jej tym samym otuchy. Pomachała mu
ponownie, odwzajemniając uśmiech. Pomyślała wtedy, że może on faktycznie się
zmienił, że nie jest już taki, jaki był w przeszłości.
Amy
podeszła do recepcjonistki, która robiła sobie kawę.
-Przepraszam
– odezwała się, a kobieta obróciła się w jej stronę.
-Słucham? – uśmiechnęła się
dobrodusznie.
-Nazywam się Amy Harris… -
zaczęła, ale nie zdążyła dokończyć, gdyż recepcjonistka kiwnęła gwałtownie
głową i zaciągnęła ją do gabinetu dyrektora.
*
Lily,
Max, Paul, David, Rose, Katie, Oscar, Vivienne, Jane. To tylko niektóre z
imion, które tego dnia poznała Amy. W klinice było mnóstwo chorych dzieci.
Część z nich kończyła swoje leczenie, z perspektywą na powrót do domu, a część
nie miała żadnych szans na ujrzenie rodzinnych stron. To było przerażająco
smutne, ale nikt nie mógł nic zrobić.
Nie mamy wystarczająco pieniędzy, by zakupić
nowy sprzęt. Oczywiście są fundacje, które nam pomagają, zbierają pieniądze,
ale niestety większość idzie na opłaty za szpital i lekarstwa, które są
niezbędne. Staramy się zwrócić o pomoc do mediów, przeróżnych gwiazd, prosząc o
pomoc. Nie mamy serca zamykać tej klinki, ale to jest niestety konieczne. Głos mężczyzny nadal dźwięczał w głowie Amy.
Chciała mu pomóc, ale nie wiedziała od czego zacząć. Wprawdzie znała kogoś, kto
mógłby rozgłosić tę sprawę, ale bała się, że oni jej odmówią. Nie chciała się
wygłupić.
-Amy –
rozległ się cichy głosik z któregoś pokoju. Brunetka odstawiła kawę na stolik i
przeprosiła wzrokiem pielęgniarkę, która zaprosiła ją na pogawędkę. Zajrzała do
pierwszego pokoju z brzegu, w którym mieszkała mała Jane. Czarnowłosa
dziewczynka o oczach niczym dwa małe węgielki. Mała, wychudzona, ale z
uśmiechem na ustach.
-Wołałaś mnie? – Amy uśmiechnęła
się, wchodząc do pomieszczenia. Siedmiolatka pokiwała głową, a jej loki
podskoczyły wokół jej ślicznej buzi.
-Możesz ze
mną posiedzieć? Czekam na Clary i strasznie mi się nudzi.
-No jasne – brunetka usiadła obok
małej dziewczynki na łóżku – Kto to Clary?
-Moja siostra – Jane dumnie
wypięła swą chudą pierś – Musisz ją poznać! – krzyknęła, śmiejąc się. Amy uśmiechnęła
się szeroko. Jane nie wyglądała na chorą, ale była w ciężkim stanie. Mimo
wszystko roztaczała wokół siebie szczęście i radość. Cieszyła się z wszystkiego
co ma, nie martwiła się jutrem.
Dziewczynka
poderwała się z łóżka i pobiegła w stronę drzwi, wprost w ramiona niewysokiej
dziewczyny o kruczoczarnych, prostych włosach.
-Clary! – pisnęła ucieszona
dziewczynka. Amy wstała z łóżka, podchodząc do sióstr.
-Cześć Jane – Clary rozczochrała
siostrzyczce włosy. Jej wzrok powędrował na brunetkę, która przyglądała się tej
rodzinnej scenie, z pewnej odległości – A pani…?
-Jestem Amy – brunetka wyciągnęła
dłoń, uśmiechając się. Clary z pewną niepewnością pochwyciła ją i uścisnęła.
-Clary – skinęła głową – Pani
jest nową…?
-Powiedzmy, że jestem tu, by
pomagać – Amy mrugnęła do niej – I mów mi po imieniu, założę się, że jestem
niewiele starsza od ciebie – uśmiechnęła się. Czarnowłosa skinęła niepewnie
głową, po czym podążyła za swoją siostrą w kąt pokoju, w którym mała trzymała
swoje zabawki. Idąc, odwróciła głowę, by móc rzucić spojrzenie brunetce, która
nadal była uśmiechnięta. Po chwili jednak spojrzała ponownie na swoją
siostrzyczkę, ponieważ ta próbowała pociągnąć ją na podłogę, by się z nią
bawić.
*
-Padam
na twarz – jęknęła Amy, wchodząc do domu. Po chwili w przedpokoju pojawił się
Mike, ze ścierką przewieszoną przez ramię. Chłopak pomógł ściągnąć jej kurtkę,
po czym pocałował ją w policzek na przywitanie i zniknął w kuchni. Brunetka
uniosła brwi, po czym przeszła do pomieszczenia, w którym coś bardzo smakowicie
pachniało.
-Co robisz? – zapytała,
zaglądając do piekarnika.
-Kolację – uśmiechnął się
chłopak.
-Będziesz zdziwiony, jeśli
powiem, że nigdy bym się nie domyśliła? – zaśmiała się brunetka. Chłopak
wywrócił oczyma, uśmiechając się – Okej szefie, nie przeszkadzam. Idę pod
prysznic.
Ten
dzień był wyjątkowo męczący. Od samego rana w hospicjum, a od południa w
restauracji. Nawet nie czuła, że wiosna idzie do Londynu wielkimi krokami.
Z
chłopcami nie widziała się od tego małego wypadku w Tesco. Nie wiedziała, czy
przychodzili, ponieważ praktycznie całe dnie spędzała poza domem. Mike też nic
jej nie wspominał na temat ich wizyt, więc doszła do wniosku, że po prostu
postanowili dać jej spokój. Parę razy, gdy wieczorami wychodziła na dwór, by usiąść
na werandzie, widziała jak światła świecą się w ich pokojach. Któregoś razu
zauważyła jak Harry stoi w oknie i usilnie próbuje zobaczyć coś w tej
otaczającej ciemności.
Nie
miała nic przeciwko widywaniu ich, ale nie chciała z nimi rozmawiać. W jakiś
sposób nie potrafiła się przełamać, nawet po to, by poprosić ich o rozgłoszenie
informacji, że hospicjum, w którym pracuje, potrzebuje pomocy. Przyzwyczaiła
się, że w jej życiu zapanował spokój. Jednak ten chaos, który do jej życia
wprowadzała piątka chłopaków, wcale nie był taki zły. Często cieszyła się, że
ich ma.
Brunetka
wyszła spod prysznica, założyła bieliznę i założyła koszulkę, w której zwykła
spać. Nie obchodziło jej to, że nie mieszka sama. Mike wiele razy widywał ją w
samej koszulce. Wysuszyła włosy i wyszła z łazienki. Zeszła po schodach, co
chwila ziewając. Jej organizm był na granicy wyczerpania. Praca powoli ją
wykańczała, ale nie poddawała się, ponieważ to było wszystko, co miała.
-Czysta
już jesteś? – zapytał Mike, gdy wchodziła do kuchni.
-No jasne. A do tego pachnąca –
uśmiechnęła się, siadając na krześle. Chłopak postawił przed nią kieliszek
wina, po czym zajął się nakładaniem zapiekanki na talerzyki. Brunetka upiła
mały łyk wina, po czym podkuliła nogi na krześle i oparła głowę o ścianę.
-Zmęczona? – chłopak postawił
przed nią talerz z jej porcją.
-Mhm – westchnęła cicho, po czym
zabrała się za jedzenie.
-Coraz później wracasz –
zauważył, siadając naprzeciwko niej.
-Nie zawsze dajemy radę zamknąć o
danej godzinie, a zadaniem drugiej zmiany jest czekanie, aż ostatni klient
wyjdzie, a dopiero później można wyjść do domu. Pokręcone zasady, ale
przynajmniej płacą dobrze – wzruszyła ramionami, nabierając kawałek zapiekanki
na widelec.
-Wracanie na piechotę o tej porze
to nie jest idealny pomysł – mruknął Mike.
-To tylko parę przecznic stąd –
wzruszyła ramionami. – A tak w ogóle to dlaczego nie zjadłeś kolacji wcześniej?
Północ to nie jest zbyt dobra pora na jedzenie.
-Wcześniej byłem zajęty –
wyjaśnił, patrząc w swój talerz.
-Coś się dzieje? – zapytała,
odgarniając niesforny kosmyk z czoła.
-Wszystko w porządku.
-Na pewno?
-Tak – skinął głową, po czym
uśmiechnął się do niej. Brunetka skinęła głową i dokończyła swoją porcję, po
czym dopiła swoje wino.
-Dziękuję,
było pyszne. Zostaw to w zlewie, ja to rano posprzątam.
-Nie idziesz jutro do hospicjum?
– zdziwił się, odkładając widelec na talerz.
-Idę, ale dopiero na 11 –
wzruszyła ramionami, po czym wstała od stołu – Dobranoc – uśmiechnęła się, po
czym opuściła kuchnię. Przeszła do swojego pokoju i natychmiast wskoczyła pod
kołdrę. Na końcu łóżka spał Shaggy zwinięty w kłębek. Brunetka pogłaskała go po
głowie, po czym ułożyła się wygodnie na łóżku i najzwyczajniej w świecie, nie
myśląc o niczym, zasnęła.
18 komentarzy = Rozdział 22.
Nie będę komentować tego rozdziału, bo wyszedł totalnie beznadziejny.
Przesadzasz, dobry jest rozdział :) Brakuje mi strasznie momentów z chłopakami, niech juuuż będzie okej! :D
OdpowiedzUsuńJeżeli to jest totalnie beznadziejny rozdział w Twoim wykonaniu , to moje najlepsze nawet nie dorastają Cie do pięt xx Cudnie jest :D Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejne części xx
OdpowiedzUsuńKasiu pozwól, że dzisiaj króciutko :)
OdpowiedzUsuńPrzestań opowiadać, że rozdział beznadziejny bo moje odrzutowce czekają i w każdej chwili mogę je wysłać do cb! :)) Żaden długopis z Myszką Miki sobie z nimi nie poradzi!! :D Ja chcę już Amy i chłopaków pogodzonych! Kurcze.... czy ten Mike... to jest ten od wyścigów? Dobrze kojarzę? :)) Ma coś wspólnego z Liamem, prawda? Może się mylę, ale tak mi się wydaje, że to on! :D No nic kończę już, ponieważ wybywam z domu ;D Pamiętaj, że piszesz świetnie. No i czekam na nasze rozmowy dalsze na gg :) hehhe.
Buziaczki! :**
"Weszłam na chwilę zostałam na dłużej" :) Dzisiaj zaczęłam czytać i dzisiaj skończyłam... nie mogę się doczekać następnego ! I powiem ci że intrygujący jest ten Mike :)
OdpowiedzUsuńzajebisty !
OdpowiedzUsuńczekam na następny !!!
pisz szybko !
Pisz szybko , kocham .!!! <3
OdpowiedzUsuńFajny.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Beznadziejny?! Ten rozdział beznadziejny?! ty chyba nie widziałaś beznadziejnych rozdziałów! Dobra, ja też nie XD Ale i tak masz cudownego bloga i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńBEZNADZIEJNY ? KURNA ZARAZ U CB BĘDĘ I POGADAMY SOBIE INACZEJ -.- !!!!! ON JEST MEGAAAAAAA ZAJEBIASZCZY <33333333
OdpowiedzUsuńŚ W I E T N Y <3
OdpowiedzUsuńCzekam na to kiedy w końcu się odważy i podada z chłopakami.
P.S błagam rozwiń wątek Liama bardzo mnie ciekawi co on zrobi czy skończy z tymi wyścigami i czy powie reszcie o tym.
Do następnego byle szybko
Zux <3
Beznadziejny rozdział?? Raczej świetyn. Mam nadzieję, że rozwiniesz wątek Liama, bo jestem ciekawa co z nim. Czekam z niecierpliwością na nn :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nawet nie masz prawa temu zaprzeczać !
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia co do twojego opowiadania mnie zadziwia. Zobaczyłam, że lubisz komplikować życie, więc przyszło mi na myśl, by Amy miała romans z jakimś żonatym męszczyzną :) haha Czekam na kolejny
Zapraszam do siebie
Świeeetny , czekam na następny ; )
OdpowiedzUsuńzajebisty !!!!
OdpowiedzUsuńboski. kolejny rozdział poprosze :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńJesteś przeswietna w tym co robisz! Przeczytałam cały blog w 3 godziny i jestem mega zadowolona! To jedna z niewielu historii która mi sie tak spodobała!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać sie kolejnego rozdziału, ale proszę, niech ona w końcu pogodzi się z chłopcami, bo brakuje mi ich ;)
Świetny.; )))
OdpowiedzUsuńBLOG POLECIŁA MI PRZYJACIÓŁKA... I POWIEM SZCZERZE NIE ŻAŁUJĘ ŻE TU WESZŁAM :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko od początku na jednym wydechu !
OdpowiedzUsuńTyle emocji że nie ogarniam ...
Ona, biedna i wg, szkoda mi jej, najpierw mama potem babcia.
Myślałam że oni jej pomogą i nie myliłam się ale potem tylko jej dowalili smutku itp.
Liam i Dan. Tym mnie najbardziej zaskoczyłaś. Nigdy bym nie przypuszczała że Liam, że on i wg ta cała ekipa, jego zachowanie no po prostu brak słów !
Mike. On mnie bardzo intryguję i jestem ciekawa jak potoczy się z nim wątek ! :)
Niall! Jeju zdradził ją ! miałam ochotę mu przywalić w tamtym momencie ! Myślałam że to będzię wieczna sielanka, ale mnie zaskoczyłaś !
Myślę więc że ona mogłaby być z Zaynem. On jest słodki i wg się o nią martwi i najabrdziej się przejął jak wyjechała, nie chciał by została zraniona. IDEAŁ !
Co do Harrego i Kath ! Oni są przesłodcy <3
Chcę by ona się w końcu z nimi pogodziła !! Ile można się na nich gniewać ? Nooo to nawet nie możliwe !
Świetnie piszesz i zakochałam się w tym opowiadaniu ;* ZAMELIE FOREVER *______________________*
Błagam cię informuj mnie o nowych na tt *.* ploooooseeee...
@kidrauhlismygod :)
zapraszam do siebie: http://if-i-die-tell-her-i-loved-her.blogspot.com/ (dla tych co nie wiedzą)
Historia nastolatków którzy wiodą spokojne życie do czasu kiedy tragedia zmienia wszystko ...
Fajny ! *.*
OdpowiedzUsuńNiech się już pogodzą ! < 333