-Nie
tak! – zaśmiała się Amy i trąciła Zayn’a lekko w ramię.
-A jak? – mruknął zrezygnowany
chłopak.
-Patrz – brunetka poprawiła matę,
po czym włączyła program taneczny od nowa. Postępując zgodnie ze wskazówkami
pobiła swój wcześniejszy rekord. Na koniec jednak poślizgnęła się i upadła na
tyłek, mając minę niczym zdziwiony przedszkolak. Tymczasem Zayn śmiejąc się z
przyjaciółki opadł bezsilnie na kanapę i zakrył twarz dłońmi – Ej, to nie było
zabawne! – oburzyła się Amy.
-Wcale – wyjąkał chłopak pomiędzy
napadami śmiechu. Brunetka zachichotała
cicho, wyłączyła grę i usiadła obok mulata na sofie.
-Jesteś podły – mruknęła,
krzyżując ręce pod piersiami. Malik przestał się śmiać i zrobił całkiem poważną
minę, jednakże w kącikach jego ust, wciąż czaił się uśmieszek.
-Ja? – zmrużył oczy – Dlaczego?
-Nabijasz się ze swojej obolałej
przyjaciółki…! Jak tak można?!
-Ej, ej ty mała hipokrytko –
pogroził jej palcem Zayn. Amy przybrała pozę buntowniczki i uśmiechnęła się
cwanie.
-No, no co mi zrobisz? –
zapytała, unosząc jedną brew do góry. Malik westchnął pod nosem, po czym wstał
z kanapy i podwinął rękawy swojej bluzy – Gdzie idziesz? – zdziwiła się
brunetka. Chłopak pokręcił głową i jednym zwinnym ruchem przerzucił ją sobie przez
ramię – Ej! Postaw mnie! – pisnęła. Zayn wzruszył ramionami, po czym poprawił
ją, by nie spadła i wyszedł z jej domu.
-Gdzie mnie
niesiesz? Zayn, puść mnie! Ej! – krzyknęła, gdy ten przechodził na swoją
posesję – Chcesz mnie rzucić chłopakom na pożarcie? Boże, postaw mnie ty wielka
cholero! – brunetka uderzyła delikatnie mulata w plecy.
-Nie wierzgaj tak skarbie, bo
spadniesz – wywrócił oczyma Zayn, idąc na tyły posesji, gdzie chłopcy grali w
nogę.
-Malik no! – wrzasnęła Amy – Już nigdy
więcej nie nazwę cię podłym, ale postaw mnie do cholery!
-Oo, widzę, że ktoś tu podpadł
Zayn’owi – zaśmiał się Louis, stając na chwilę, zatrzymując piłkę stopą. Niall
wykorzystując nieuwagę przyjaciela, zręcznie zabrał mu przedmiot i strzelił
gola do bramki, na której bronił znudzony Liam – Ej, to nie fair! – krzyknął
oburzony Lou. Zayn wywrócił oczyma i podszedł do krawędzi basenu, w którym była
dość zimna woda. Amy niczego nieświadoma, nadal lekko uderzała bruneta w plecy.
Malik zręcznie ściągnął ją sobie z ramienia, po czym bez żadnych ceregieli
wrzucił ją do wody.
Gdy
oszołomiona brunetka, wypłynęła na powietrze, wyglądała na wściekłą. Chłopcy
przerwali swoją grę i z zainteresowaniem, oraz uśmiechami na ustach, śledzili
przebieg
-Malik, zabiję cię! – wrzasnęła,
wychodząc z wody – No zginiesz, obiecuję!
-Dawaj – mrugnął do niej chłopak.
Brunetka wywróciła oczyma.
-Jezu, ała! – wrzasnęła, łapiąc
się za brzuch.
-Co ci się stało? – przerażony Zayn
złapał ją za ramię. Amy nachyliła się, zakrywając twarz włosami. Jęknęła
głośniej.
-Nie wiem, strasznie boli –
syknęła.
-Ale gdzie? – zapytał zdezorientowany
Zayn. Chłopcy w mgnieniu oka znaleźli się obok nich.
-Daj rękę – poprosiła, a mulat
podał jej swoją dłoń. Uścisnęła ją mocno, po czym z całej siły pociągnęła,
sprawiając, że jej przyjaciel wpadł do wody. Wyprostowała się i uśmiechnęła
cwanie. Rzuciła całej czwórce zdziwione spojrzenie. Wyglądali, jakby przeszedł
przez nich prąd. Stali oszołomieni, z rozdziawionymi buziami. No, oprócz Liama.
Jego, to chyba nic nie ruszało.
-Dobra, wygrałaś – usłyszeli za
sobą. Brunetka odwróciła się i uśmiechnęła się cwanie do Zayna.
-Bo ze mną skarbie to się nie
zadziera – posłała mu buziaka w powietrzu, po czym pomachała chłopakom i
wróciła do swojego domu.
***
Późnym
wieczorem, opuściła swój dom, ubrana w szeroki sweter, brązowe rurki i trampki
w podobnym odcieniu. Na jej prawym nadgarstku cicho pobrzękiwały bransoletki, a
na lewym widniał złoty zegarek. Telefonu nie zabrała, gdyż nie chciała być
dręczona telefonami.
Uwielbiała
noce takie jak ta. Ciemne, czyste niebo, a na nim biliony gwiazd. Księżyc łuną
oświetlał dzielnicę, którą zamieszkiwała. Ruch na ulicach był niewielki, gdyż o godzinie
22 prawie wszyscy byli w swoich domach. O takich porach Londyn zachęcał do
spaceru jego uliczkami.
Brunetka
usiadła na ławce i skrzyżowała swoje nogi w kostkach. Z daleka ujrzała grupkę mężczyzn
przekrzykujących się nawzajem o to, kto więcej wyciągnie. Pośród nich Amy
zauważyła kogoś, kogo z pewnością wolałaby tam nie zobaczyć. Jak bardzo chciała
tego, by to nie był właśnie on. Czuła, że wpada w złe towarzystwo. Że to
wszystko nie toczy się w kierunku takim, w jakim powinno. Ale patrząc na niego,
nieustannie zbliżającego się z bandą chłopaków w czarnych skórach, widząc jego
uśmiech, w pewnym stopniu widziała, że cokolwiek teraz robi, jest na pewno czymś
cudownym. Bała się tylko, że wpadnie w jakiś nałóg, że zrobi ze swojego życia.
Jednakże widząc go szeroko uśmiechniętego, czuła się w pewnym sensie
szczęśliwa.
-Payno,
to pewnie znowu wszystkich rozwali! – zaśmiał się najwyższy chłopak. Liam
parsknął śmiechem, po czym trącił go lekko w ramię.
-Zazdrościsz?
-Jak cholera! Takie cudo…! –
mruknął rozmarzony chłopak. Cała banda wybuchła gromkim śmiechem. Amy
zachodziła w głowę, o co może im chodzić. Miała nadzieję, że jej nie zauważą,
że przejdą obok niej obojętnie. Z każdym krokiem zbliżali się coraz bardziej.
-Liam, zaczynasz?
-Znowu ja? – jęknął chłopak.
-Stary, ty robisz to po
mistrzowsku, chociaż siedzisz w tym od niedawna! – oburzył się jeden z nich.
-Weź, bo się zarumieni – zaśmiał się
ten wysoki.
-O’shea, podpadasz mi dzisiaj –
wywrócił oczyma Liam. Kumpel Payne’a
trącił go łokciem i zaczęły się przepychanki, przepełnione gromkim śmiechem.
-Patrzcie,
tam siedzi jakaś laska! – zagaił jeden z nich. Amy zaklęła cicho. Nie
spodziewała się, że ją zauważą. Sądziła, że będą tak zajęci swoimi głupimi
rozmowami, że przejdą dalej, a ją oleją.
-Super! Zabawimy się? – ucieszył się
chłopak średniego wzrostu. Amy podniosła się z ławki i weszła w jakąś ciemną
uliczkę, udając, że zmierza do swojego celu. Spłoszona obejrzała się za siebie
i na swoje nieszczęście ujrzała grupkę facetów, podążających za nią.
Jakby
jeszcze tego było mało, okazało się, że jest w ślepej uliczce. Doszła do muru,
po czym odwróciła się, rozważając możliwość ucieczki. Otoczyło ją czterech
chłopaków, a wcześniej gdy szli, było ich sześciu. Oznaczało to, że było dwóch,
którzy nie chcieli maczać w tym palców. Amy zauważyła tę dwójkę, daleko na
chodniku, stojącą i palącą papierosy. Zdawali się w ogóle nie zauważać, że ich
kumple właśnie próbują dobrać się do jakiejś przypadkowo spotkanej dziewczyny.
-Czemu
uciekasz, skarbie? – zaśmiał się jeden z nich.
-Nie uciekam – powiedziała, a jej
drżący głos zdradzał wszystko. Jeden z nich wystąpił na przód i podszedł do
niej. Amy przylgnęła do ściany, przełykając głośno ślinę. Bała się, że ktoś
może jej coś zrobić.
-Właśnie widzę. Przed nami nie
uciekniesz – zaśmiał się jeden z trójki, która stała w miejscu i uniemożliwiała
jej drogę ucieczki.
-Radzę ci nie krzyczeć – mruknął jej
na ucho ten, który stał obok niej. Amy oparła dłonie o ścianę, oddychając
nierówno – Chyba, że chcesz, żebym cię uderzył w tą śliczną buźkę.
-Chłopcy, szybciej tam! –
krzyknął ten wysoki, który został i palił papierosy – Nie chce nam się tyle
czekać!
-Czekaj O’shea! Daj mi się
zabawić! – krzyknął jeden z grupki, po czym podszedł do brunetki – Co księżniczko,
książę cię zostawił i sama się błąkasz po wielkim mieście? Mamusia cię nie
nauczyła, że nocami w Londynie spotkasz tylko niegrzecznych chłopców, a na
księcia możesz trafić tylko w dzień? – zapytał, sunąc palcem po jej nagim
obojczyku, który był widoczny, gdyż sweter zsunął jej się z ramienia.
-Zostaw mnie! – krzyknęła,
wymierzając mu w policzek ostry cios.
-Ostra, lubię takie – zasyczał jej
do ucha.
-Puść mnie! – wrzasnęła, gdy
złapał ją w talii. Cała banda ryknęła śmiechem.
-Bo co? – zapytał mężczyzna,
zsuwając jej powoli sweter z drugiego ramienia.
-Puszczaj! – krzyknęła po raz
kolejny – Liam!
-Co, faneczka? – zaśmiał się
jeden z nich. Amy czuła, że drży na całym ciele.
-Liam, proszę! – krzyknęła głośniej.
Bała się, cholernie się bała, że Liam oleje ją, a wtedy oni zrobią jej coś…
Coś, o czym bała się nawet pomyśleć.
-Nie krzycz mała, szkoda twojego
gardła. Liam ci nie pomoże, bo nawet cię nie zna – zarechotał chłopak o
kruczoczarnych włosach. Ten, który stał
obok niej, wsunął jej dłoń pod sweter i zaczął wędrować palcami po jej brzuchu,
nie zważając na to, że Amy ciągle krzyczy.
-Ale ciało to ma niezłe –
wymamrotał owy mężczyzna, dobierając się do guzika z jej spodni. Jeden z nich
przytrzymywał jej dłonie, więc nie mogła się rzucać, a ten drugi mógł spokojnie
zrobić co chce i zostawić ją zdaną samą na siebie.
-Proszę cię, zostaw mnie –
zaczęła błagać, a pierwsza z łez spłynęła po jej policzkach. Mężczyzna zaśmiał
się i ściągnął z niej sweter, rzucając go do tyłu – Proszę, daj mi spokój –
wyjąkała. Kolejny rechot ze strony jego kumpli. Serce waliło jej jak oszalałe.
-Nie rozumiem, po co ty nosisz
takie szerokie swetry? – zapytał jeden z nich – W samym staniku ci o wiele
lepiej.
-Mike, odwal się, dzisiaj moja
kolej – warknął ten, który nieustannie dotykał części jej ciała. Amy miała
dość, chciała go uderzyć, uciec, ale ten, który ją przytrzymywał, miał na tyle
mocny uścisk, że nie mogła nic zrobić. Modliła się tylko, by ktoś to zauważył i
zapobiegł temu okropnemu zdarzeniu.
Mężczyzna
zsunął jej spodnie z bioder, zaczął sunąć palcem po jej wystających kościach
biodrowych, po czym pocałował ją w szyję i zaczął schodzić jeszcze niżej. Amy
usiłowała kopnąć go kolanem, lecz chłopak zablokował jej ruch, przyciskając jej
nogi do ściany, jedną ręką. Pocałował ją w brzuch i już miał się dobierać do
jej bielizny, gdy usłyszeli oburzony krzyk jednego z nich.
-Ej,
co wy robicie? – w końcu usłyszała ten głos. Miała zaciśnięte oczy, więc
domyśliła się, że jej wyobraźnia podsuwa jej jego głos, by chociaż mogła się
trochę opanować – Puść ją!
-Co się rzucasz, przecież jej
nawet nie znasz – mruknął zniesmaczony chłopak, po czym puścił brunetkę i się
odsunął. Amy nie utrzymała równowagi i upadła na ziemię. Obtarła sobie dłonie,
lecz to nie było teraz najważniejsze.
Usłyszała
jak ktoś do niej podchodzi, więc instynktownie się odsunęła, uderzając głową o
mur. Syknęła, czując ból w tylnej części
czaszki, ale zagryzła wargę i skuliła się, by nikt jej nie dotknął.
-Spokojnie – usłyszała kojący
głos Liama. Nie podniosła głowy, gdyż bała się, że chłopak też zrobił się taki
jak reszta i będzie chciał się do niej dobrać – Amy, to ja, Liam. Wszystko
okej, oni nic ci nie zrobią. Poszli, widzisz? Hej, popatrz na mnie – położył jej
dłoń na kolanie, a Amy ją strąciła.
-Idź stąd, nie jesteś moim
przyjacielem, nie znam cię – wyjąkała, pomiędzy spazmatycznymi oddechami.
Usłyszała ciche westchnięcie chłopaka, po czym poczuła, jak łapie ją za
nadgarstki i unosi do góry. Po chwili stała na drżących nogach. Otworzyła oczy
i ujrzała zdenerwowanego Liama.
-Wszystko w porządku? – zapytał, zostawiając ją na chwilę, po czym podniósł z
ziemi sweter i pomógł jej go nałożyć. Amy manewrowała zdenerwowana przy
spodniach, lecz drżącymi dłońmi nic nie mogła zrobić. Liam zgrabnym ruchem
zapiął jej guzik i zasunął zamek przy jej brązowych rurkach. W tym momencie
uświadomiła sobie, że chłopak nie ma co do niej złych zamiarów.
-Nie – pokręciła głową. Liam
przytulił ją do siebie.
-Strasznie mi głupio, nie wiedziałem,
że to ty. Boże, a nawet jeśli to nie byłabyś ty, a jakaś inna dziewczyna… To
okropne – mówił wzburzony – Przepraszam, wybacz mi.
-Nic się nie stało – wymamrotała w
jego koszulkę.
-Cała drżysz… Zimno ci? –
zapytał, po czym natychmiast ściągnął z siebie skórzaną kurtkę i zarzucił ją na
ramiona Amy. W tym samym momencie usłyszeli dzwonek jego telefonu. Chłopak
odebrał i wsłuchiwał się w wypowiedź rozmówcy – Dobra, dołączę do was. Niedługo
będę. Niech zaczyna Tom. Dobra – powiedział, po czym się rozłączył i schował
telefon. Cały ten czas obejmował Amy jedną ręką.
-Odprowadzę
cię do domu – powiedział, po czym otulił ją bardziej kurtką i objął ramieniem.
-Nie trzeba, trafię. Wiem, gdzie
mieszkam – wymamrotała, odgarniając włosy z buzi.
-Jesteś roztrzęsiona, nie zostawię
cię samej – westchnął. Ruszyli powoli w stronę jej domu.
-Liam..?
-Hm? – spojrzał na nią, w końcu
przybierając miły wyraz twarzy. Jego maska twardego chłopaka, nie podobała się
Amy, ani trochę.
-Zmieniłeś się – to nie było
pytanie, to było jak najbardziej stwierdzenie.
-Nie, nie zmieniłem się –
pokręcił głową, przystając. Amy zsunęła z siebie jego kurtkę i oddała mu ją.
-Nie jest mi już zimno. I tak,
zmieniłeś się jak cholera, Liam. I nikt z nas cię nie poznaje, a mnie to
cholernie przeraża.
-Wydaje ci się – jego wzrok był
zagubiony, a twarz ponownie przybrała maskę twardego mężczyzny. Coś, w jego
zachowaniu mówiło jej, że ma rację, a ona wiedziała, że na pewno się nie myli.
-Wiem, że pytałam już kiedyś, ale…
Liam, jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć?- zapytała, patrząc z
wyczekiwaniem na przyjaciela. Ten w końcu na nią spojrzał, a jego oczy nie
wyrażały nic więcej niż głęboka pustka, która ogarniała chłodem serce młodej
dziewczyny.
-Kiedyś ci pokażę. Obiecuję – uśmiechnął
się ponuro, po czym spojrzał na zegarek w swoim telefonie – Przepraszam cię,
ale muszę iść. Trafisz sama do domu? – zapytał, a ona skinęła głową – Uważaj na
siebie – poprosił, po czym odwrócił się i biegiem puścił w długą uliczkę, na
której końcu, w czarnym ferrari czekali na niego jego nowi kumple.
Amy
z cichym westchnieniem odwróciła się w swoją stronę i ruszyła do domu. Nie
wiedziała, czym ma się martwić. Czy tym, że ktoś próbował ją zgwałcić, czy może
tym, że jej przyjaciel najwyraźniej coś ukrywa. Postanowiła odsunąć te myśli w
czarny kąt swojej podświadomości i w pełni skupić się na drodze powrotnej do
domu.
***
-Dlaczego
tak późno wracasz? – zapytał męski głos, gdy przekręcała klucz w drzwiach.
Obróciła się przestraszona, sądząc, że to jeden z tych mężczyzn postanowił ją
śledzić i w końcu dopiąć swego.
-Harry! Chcesz, żebym dostała
zawału?! – uniosła głos na przyjaciela, jednak odczuła ulgę.
-Przepraszam – chłopak spuścił
głowę. Westchnęła cicho i odwróciła się z powrotem. Otworzyła drzwi i gestem
zaprosiła loczka do środka. Weszli do salonu, a Harry usiadł na kanapie.
-Kawy? – zapytała.
-Chętnie. Pomóc ci? – zaoferował.
-Nie, poradzę sobie. –
uśmiechnęła się i przeszła do kuchni. Nasypała psu karmy do miski i nalała mu
wody do drugiej. Wstawiła wodę w czajniku elektrycznym i nasypała kawy do dwóch
kubków. Odczekała chwilę i zalała kubki wrzątkiem. Wyciągnęła z szafki tackę
oraz cukier. Postawiła obok cukierniczki
dwa kubki, oraz dwie łyżeczki wyciągnięte z szuflady. Zajrzała do małej szafki
i wyciągnęła z niej opakowanie ciasteczek i nasypała je na talerzyk. Postawiła
talerz na tacy i wzięła ją do rąk. Przeszła do salonu i postawiła ją na stoliku
przed loczkiem.
-To co cię do mnie sprowadza o…
prawie drugiej w nocy? – zapytała upijając mały łyk gorącej kawy. Skrzywiła się
lekko, gdyż prawa dłoń zaczęła ją piec. Zupełnie zapomniała o tym, że ma zdartą
skórę na wewnętrznej stronie jej obu dłoni. Skrzyżowała nogi na kanapie i
pogłaskała Shaggy’ego, leżącego obok kanapy. Harry spojrzał na nią, głęboko się
nad czymś zastanawiając. Upiła następny łyk i odstawiła kubek na stolik.
Spojrzała w zielone tęczówki loczka i uśmiechnęła się delikatnie. Harry zrobił
przerażoną minę, po czym odstawił gwałtownie kubek na stolik.
-Co ci się stało?! – zapytał zdezorientowany.
-Mi? Nic – odparła Amy, dyskretnie
chowając dłonie za sobą.
-Dlaczego masz sweter w
błocie? I potargane włosy? – zapytał, a
Amy instynktownie złapała sweter w dłonie.
-Cholera, nie odpiorę tego –
jęknęła, próbując zrobić coś z błotem, które przylgnęło do jej swetra. Harry
wydał z siebie zduszony okrzyk, po czym złapał ją ponad nadgarstkami i
przyciągnął jej dłonie w swoją stronę. Obrócił je delikatnie wierzchem do dołu
i spojrzał na nią zaskoczony.
-Co ci się stało?
-Upadłam – wyjąkała brunetka,
zabierając gwałtownie ręce.
-A te sine pręgi? – zapytał,
kręcąc głową.
-Naprawdę, upadłam, a to od
bransoletek i od zegarka – skłamała, patrząc mu w oczy. Ręce jej drżały, ale
zacisnęła je w pięść i uśmiechnęła się sztucznie.
-Nie wierzę ci – pokręcił głową,
a jego loki poruszyły się lekko.
-Powiedz Harry, jaki miałabym
powód, by kłamać? – zapytała.
-Nie wiem – odparł loczek. Amy
wstała z kanapy i poklepała go po kolanie.
-Widzisz? Po prostu upadłam. Dopij kawę, a ja się tylko
przebiorę. Nie będę siedziała przy gwiazdorze w zabłoconym swetrze i spodniach –
zaśmiała się sztucznie, po czym z udawaną radością przeszła do swojego pokoju.
Szybko wygrzebała z szafy szeroką bluzę z za długimi rękawami, oraz zwykłe,
czarne rurki i białą bokserkę.
Weszła
do łazienki, zrzuciła z siebie ubrania, po czym wrzuciła je do kosza na brudy.
Przebrała się szybko, po czym wyciągnęła z łazienkowej apteczki spirytus i
obmyła swoje rany gazikiem, krzywiąc się przy tym co niemiara. Pospiesznie
zmyła makijaż, po czym rozczesała swoje poplątane włosy. Tak bardzo się
spieszyła do Harry’ego, by nie pomyślał, że specjalnie zwleka z powrotem, aż
wyrwała sobie kilkanaście pojedynczych włosów. Zignorowała ten fakt i związała
włosy w wysokiego kucyka, po czym opłukała twarz zimną wodą. W efekcie miała
zarumienione policzki, więc poćwiczyła przez chwilę uśmiech i mogła wracać. Naciągnęła
rękawy, zapięła bluzę, po czym opuściła łazienkę.
-No,
już jestem – usiadła w salonie obok loczka. Harry posłał jej smutny uśmiech.
-Na pewno wszystko w porządku? –
zapytał, znacząco patrząc na jej nadgarstki.
-Tak, wszystko w porządku –
wywróciła oczyma, naciskając na słowo ‘wszystko’. Harry skinął głową.
-Nie myśl sobie, że o tym zapomnę
– zagroził jej.
-Uparty jesteś – westchnęła Amy –
No, ale… Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać.
-Nie wiem od czego zacząć –
wymamrotał, spuszczając wzrok.
-Najlepiej od początku –
podpowiedziała mu, a on pokiwał głową. Brunetka ujęła swój kubek w dłoń i upiła
mały łyk swojej, lekko ciepłej już, kawy. Chłopak podniósł wzrok na nią, po
czym zmarszczył brwi, zastanawiając się jak powiedzieć to, co właśnie ciąży mu
na myśli.
-Amy… Bo ja… Proszę cię, nie bądź
zła, ale… Wiesz, jesteś moją najlepszą przyjaciółką – zaczął się jąkać.
-Harry, schlebiasz mi, ale tym,
co teraz robisz, sprawiasz, że się denerwuję – wywróciła oczyma Amy – Proszę cię,
wal prosto z mostu, pójdzie szybciej i bez zbędnego stresu – poprosiła, a
loczek skinął głową.
-Okej. Chodzi o to, że… Och,
cholera. Amy, ja po prostu muszę się ciebie o coś zapytać…!
Happy Bday to you, happy bday to you! <3
Aww, sweet 20. Co, Malik?
Party Hard, nie? :D
Jak, podoba się? ;>
Muszę się streszczać, bo mama nade mną stoi i się drze :D
Rozdział 17 = standardowo 18 komentarzy.
Do zobaczyska ! :3
Nigdy nie przestanę zachwycać się Twoim stylem pisania. Jest po prostu genialny, a ten rozdzial kolejny raz sprawia, że tak na prawdę to nie wiem co mam Ci napisac, aby wyrazić swój podziw dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńHm, nie mam bladego pojęcia czego Ty chcesz od tej części. Jest naprawdę świetna, ale Tobie się tego nie przemówi do rozumu. Będziesz upierała się na swoim, uparciuchu. Jestem wykończona i nie będę zbytnio przeciągała. Uśmiałam się kiedy to Amy zasymulowała ból i przez to wciągnęła Malika do wody. Mógł nie zaczynać, a nie spotkałaby to go. Poza tym chciałabym być w tym miejscu i zobaczyć miny pozostałych. Musiały być bezcenne. :D
OdpowiedzUsuńKolejny fragment czytałam, dosłownie, z rozdziawioną buzią. Frajerzy, szmaciarze i w ogóle ugh. Niedobrze robi mi się, gdy pomyślę co spotkało dziewczynę. Co prawda do niczego nie doszło, ale sam fakt, że dopadli ją w tym zaułku. -.- Dobrze, że Liam zareagował w porę i odpędził swoich napalonych kumpli. Choć na miejscu bohaterki miałabym lekkie obawy, nawet co do Payne'a i zwiała do domu.
Ah, i ten Harry. Kurna, musiałaś uciąć w takim momencie? Teraz będę zastanawiała się co chciał jej powiedzieć. Pisz szybko następną część i nie trzymaj Nas dłużej w niepewności. xxx
www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com
booże, świetne opowiadanie ;_; KTO URYWA W TAKIM MOMENCIEEEEE.. czekam na dalsze rozdziały, jeden z moich faworytów, jeśli chodzi o opowiadania c:
OdpowiedzUsuńBoski *__*
OdpowiedzUsuńBoże już myślałam że zgwałcą Amy xD
Jejku szkoda mi Liam'a :( Mam nadzieje że nie długo wróci mój kochany nad opiekuńczy Liam :)
I mam takie pytanie ile przewidujesz jeszcze części ? Nie żeby Twój blog mi się znudził bo co to to nie :D
Pisz szybko nexta ;*
Pozdrawiam i życze duuużo weny ;*
- Jula ♥
gdybyś wiedziała jak się bała czytając ten fragment, gdy dobierali się do Amy.. Aż na moim ciele pojawił się ciarki.. Dobrze, że Liam pojawił się w porę. Ale gdzie jest ten stary Liaś? Zmienił się, bardzo.. A może za bardzo? Czekam na jakieś wytłumaczenie z jego strony. A co do końcówki.. Dlaczego skończyłaś akurat w tym momencie? :C Nie wytrzymam :D Genialny rozdział :) I czekam oczywiście na kolejny :) x
OdpowiedzUsuńTen moment kiedy dobierali sie do Amy aż miałam ciary.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że Liam nadal nie zmienił zdania.
Rozdział świetny czekam na nexta.
zajebiste!!!! kocham tego bloga ♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D szkoda, że Liam nie powiedział jej o niczym... Ciągle licze,że wróci normalny Liaś :* Lepiej żeby nie doszło do żadnej tragedii. Cudowne opowiadanie, czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńBOŻE ŚWIETNY !!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZAKOCHAŁAM SIĘ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Aż mi się płakać chciało przy niektórych momentach !
szybko dopisz następny !
Czemu urwałas rozdział :( Czekam na następny Julia <3
OdpowiedzUsuńDlatego wieczorami nie należy samej chodzić po parku... Dobrze, że nasz Liam w odpowiednim momencie jej pomógł i znów pokazał, że dalej jest tym czułym i opiekuńczym Liasiem, który dba o innych. Tym, na którego zawsze można liczyć i mieć w nim oparcie :) Może teraz coś jest nie tak, ale przynajmniej pokazałaś nam, że gdzies głęboko w sercu dalej jest tym samym człowiekiem... :D Zastanawiam się o co Harry chciał zapytac Amy... :) Knujesz coś?? Czyżby?? :OO
OdpowiedzUsuńPewnie w Twojej główce są już jakieś mądre pomysły! :D Teraz weekend! ahh myślałam, że się już nie doczekam i wiem, że ty też, więc życzę ci miłego weekendu baby :**
Za niedługo nasze ferie! Będziemy gadac, pisać i odpoczywać ile wlezie! :D Zobaczysz! :P Życzę dużo wenyy i zapraszam Cię skarbie do mnie na nowy (nie wiem czy czytałaś ale pomyślałam że napisze) :)) Proszee niech sie doda komentarz!! :))) I UWAAGGAGGA.... Zapomniałabym:
Buziakkii Hania! :**
Hejka! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnny blog. Odkryłam niedawno i awww*.*
Dobrze ze Liam pojawił sie w odpowiednim czasie i miejscu<3
Nurtuje mnie pytanie Hazzy do Amy...Co on jej chciał powiedziec?! Dziewczyno mów mi szybko! <3
zapraszam również do mnie;
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
Mam nadzieję że ci sie spodoba i go ocenisz. A może nawet zaobserwujesz<3 !
super blog, pisz szybko następny rozdział!
OdpowiedzUsuńkocham twoje opowiadanie! :)
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekać następnego rozdziału! :*
Boski !
OdpowiedzUsuńO tak bo najlepiej tak kończyć -.- ehh nienawidzę tego. Ale rozdział jest świetny. Racja długo mnie to nie było i dużo się pozmieniało :) Ładnie tu u Ciebie :D Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper ;** czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Zdziwiłaś mnie, gdy zmieniłaś oblicze opiekuńczego Liama, który był Daddym, na chłopaka, który jest nieodpowiedzialny a do tego pije i pali.
OdpowiedzUsuńMasz talent, przez który jestem zazdrosna :)
Kiedy będzie nowy rozdział ?
Zapraszam na:
http://nowhere-not-buy-happiness.blogspot.com/
Przeczytałam cały jak do tej pory blog JEST CUDOWNY *_______*
OdpowiedzUsuńPodziwiam że wymyśliłaś coś takiego to jest Świetne na prawdę.
Nie mogę się doczekać tego co Harry chce powiedzieć Am :D
Kiedy Kolejny nie mogę się doczekać :P
I jeszcze raz zajebisty BLOG :)
Zux
Hahahahahahha mamy ten rozdział w archiwum rozmów na GG xD
OdpowiedzUsuńwtedy pytałaś się mnie czy ją zgwałcić, czy nie
A JA CO: GWAŁĆ JĄ XD
nono nadal mi brakuje tutaj porządnego gwałconka, byłoby weselej