Minął tydzień od przyjazdu Amy do Mullingar, podczas
którego nic ciekawego się nie przydarzyło. Brunetka większość czasu bawiła się
z młodszym braciszkiem, chodziła na spacery i spotykała się ze starymi
znajomymi.
Tego
dnia była na placu zabaw razem z Nickiem. Chłopczyk bawił się w piasku, a ona
siedziała na ławce ze skrzyżowanymi nogami i piła mrożoną kawę, jednocześnie
przeglądając jedno z kolorowych czasopism.
Przewróciła
stronę i ujrzała wywiad z One Direction. Uniosła brwi, ale zagłębiła się w
lekturze. Dowiedziała się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład Liam je lody
widelcem, Zayn zawsze ma przy sobie lusterko, Louis kocha marchewki i paski,
Harry koty, a Niall kocha jeść i spać. Zachichotała, czytając fakt o
przystojnym blondynie.
-Wyszedłem dziwnie na tym zdjęciu. –
powiedział blondyn, wskazując na fotografię. Amy podskoczyła przestraszona.
-Jejku, wystraszyłeś mnie. – zmarszczyła
czoło i spojrzała na Horana, który usiadł obok niej na ławce.
-Wybacz, nie chciałem. – zarumienił się
chłopak, spuszczając wzrok.
-Nie szkodzi. – uśmiechnęła się
brunetka. – I wcale nie uważam, że dziwnie wyszedłeś na tym zdjęciu. Raczej…
uroczo. – powiedziała, wskazując na czasopismo. Niall spojrzał na nią i
uśmiechnął się.
-Dzięki.
-Niema za co. – wzruszyła ramionami,
zamykając gazetę. Położyła ją obok siebie i pociągnęła łyk mrożonej kawy. –Tak
właściwie, to co ty tutaj robisz? W wywiadzie napisali, że pojutrze macie jakiś
występ. W radiu, czy coś w tym stylu.
-Jutro lecę do Londynu. – westchnął.
-Nie cieszysz się? – uniosła jedną brew,
patrząc na blondyna.
-Czasem każdy potrzebuje odpocząć.
Kocham to co robię, nie zaprzeczę. Ale wiem, że jak tam wrócę, to będę tęsknił
za moją rodziną, przyjaciółmi… - I za tobą. Dodał w myślach. Brunetka
skinęła głową ze zrozumieniem. –A z drugiej strony tęsknię za tymi czterema
wariatami. Są dla mnie jak bracia.
-Rozumiem. – Amy uśmiechnęła się
delikatnie. Do ławki podbiegł Nick’ie. –Wracamy? – zwróciła się do braciszka, a
ten skinął głową. Wyglądał na padniętego, co nie dziwiło dziewczyny, ponieważ 3
ostatnie godziny spędził na ganianiu za kolegami i koleżankami.
-Fajnie się z tobą rozmawiało Niall, ale
muszę już iść. – zwróciła się do blondyna.
-Odprowadzę was. W końcu mieszkam
niedaleko, więc mi to po drodze.- wstał z ławki i uśmiechnął się szeroko.
-W takim razie chodźmy.
Szła
z Nickiem za rękę i rozmawiała z Niallerem. W sumie to nie wiedziała nawet skąd
mają tyle wspólnych tematów, ale świetnie im się gawędziło.
-Serio nazwałaś swojego psa Shaggy? –
zaśmiał się Niall.
-Coś się nie podoba?- zapytała, również
się śmiejąc. Chłopak pokręcił głową i znów zaczął się śmiać. W pewnym momencie
Nick mocniej pociągnął siostrę za rękę, ponieważ chciał zobaczyć jakąś wystawę
z zabawkami. Amy posłusznie pobiegła za bratem, lecz nie zauważyła wystającego
krawężnika i potykając się o niego, upadła. Usłyszała cichy trzask.
Zdezorientowana spojrzała na Nialla, który kucnął tuż obok niej ze zmartwieniem
malującym się na jego twarzy.
-Wszystko okej? – zapytał, a ona skinęła
głową. Po chwili oboje zaczęli się śmiać z jej niezdarności. – Możesz wstać? –
wyciągnął do niej rękę, a ona chciała wyciągnąć swoją, lecz poczuła, że jej
ręka zaczyna puchnąć i okropnie boleć. Na jej twarzy pojawił się grymas.
–Jesteś pewna, że wszystko w porządku?
-Nie. Chyba skręciłam rękę. – syknęła,
podpierając się lewą ręką i wstając z ziemi. Niall również wstał, delikatnie
ujmując jej rękę i z powagą oglądając jej rękę poniżej łokcia, która zaczęła
puchnąć i sinieć. Amy spojrzała na kończynę, a jej ciało przeszedł mały
dreszcz.
-Chodź, odprowadzimy młodego do domu, a
potem zawiozę się na pogotowie. – zaoferował się Niall.
-Nie chcę ci robić kłopotu.
-Głupoty gadasz. Żaden kłopot.
Wytrzymasz te kilkanaście minut? – zapytał, spoglądając na nią z troską. Pokiwała
głową, więc zawołał Nicka. Po chwili byli już pod ich domem.
-Nick, leć do domu i powiedz rodzicom,
że pożyczyłem sobie Amy na jakieś parę godzin. – powiedział Horan z uśmiechem,
a mały chłopiec pokiwał głową i zniknął w drzwiach domu. Nialler objął Amy
ramieniem i zaprowadził ją do siebie na podwórko, na chwilę zniknął w domu, a
po chwili wrócił z kluczykami. Pomógł jej wsiąść, a następnie zajął miejsce za
kierownicą.
-Boli? – zapytał, spoglądając na
dziewczynę, która przytrzymywała opuchniętą rękę, drugą ręką.
-Dam radę. – odparła. – Nie pierwszy raz
mam coś złamane. – wzruszyła jednym ramieniem.
-A który? – zadał pytanie chłopak,
parkując przy szpitalu.
-Przestałam liczyć po czwartym razie. –
uśmiechnęła się brunetka. Niall pokręcił głową z niedowierzaniem i wysiadł z
samochodu, aby po chwili pomóc jej rozpiąć pas, a później wysiąść z auta.
Skierowali się do izby przyjęć i zajęli miejsce w kolejce.
Gdy
nadeszła kolej Amy, brunetka wstała z miejsca, wzrokiem każąc zostać Niall’owi
i weszła do gabinetu. Wyszła z niego niezbyt zadowolona.
-No i? – zapytał Horan, spoglądając na
swoją tymczasową sąsiadkę.
-Złamana. – potwierdziła jego
przypuszczania i ściągnęła bluzę, którą zakrywała rękę w gipsie. Poirytowana
usiadła na krześle.
-Wracamy? – zapytał, patrząc na Amy.
-Poczekajmy chwilę, aż środek
przeciwbólowy zacznie działać. – poprosiła. Skinął głową i nie zdając sobie z
tego sprawy zaczął nucić.
„ If
I’m louder
Would
you see me?
Would
you lay down in my arms and rescue me?
Cause
we are, the same
You
saved me, when you leave it ‘s gone again”
Amy spojrzała na niego zachwycona. W prawdzie słyszała jego głos w
radiu, telewizji. Ale to nie było to samo co na żywo.
-To było… cudowne. – szepnęła. Blondyn
uśmiechnął się zawstydzony.
-Dziękuję.
-Niema za co. To sama prawda.-
uśmiechnęła się. –Wracamy? – zapytała. Niall skinął głową i wstał, wyciągając
do niej rękę. Złapała ją zdrową dłonią i wstała. Wyszli z budynku i od razu
skierowali się do auta. Amy wsiadła pierwsza. I tym razem blondyn otworzył jej
drzwi i pomógł jej zapiąć pasy. Dotychczas wszystko robiła prawą ręką, więc
inne czynności sprawiały jej teraz trudności.
Chłopak odwiózł ją pod dom.
-Dziękuję. To naprawdę miło z twojej
strony, że zawiozłeś mnie do szpitala. – uśmiechnęła się delikatnie i nachyliła
nad nim, aby delikatnie pocałować go w policzek. Następnie wysiadła z jego auta
i weszła do domu.
-Wróciłam! – krzyknęła tak głośno, aby
wszyscy ją usłyszeli. Do przedpokoju wszedł jej ojciec, wycierając rękę w
ściereczkę.
-Dziecko, co ci się stało? – zmartwił
się Tom.
-Wywróciłam się. – wzruszyła ramionami.
-Cała ty. – wywrócił oczami ojciec, a
brunetka uśmiechnęła się szeroko. – Głodna?
-Jeszcze się pytasz?- zaśmiała się Amy.
Tom pokiwał głową i wszedł do kuchni. Podążyła za nim i wciągnęła zapach
unoszący się w pomieszczeniu. Naleśniki.
Pomyślała i zajęła miejsce przy stole.
Ojciec postawił przed nią talerz naleśników z nutellą i truskawkami.
Oblizała usta i zabrała się za jedzenie. Tom miał ogromny talent kucharski i
gdy jeszcze Vivienne żyła, zawsze gotował przepyszne obiady. Teraz jednak
zmienił pracę i nie miał już czasu, aby przyjeżdżać wcześniej do domu i zrobić
rodzinie coś smacznego do jedzenia.
Do
kuchni wparował Paul bez koszulki, ale trzymał ją w rękach. Podsunął ją pod nos
ojcu.
-Twój syn wyciął mi ogromną dziurę w
mojej ulubionej koszulce. – powiedział naburmuszony, a Tom zaczął się śmiać.
Wyciągnął z portfela pieniądze i dał je swojemu przyszywanemu synowi.
-Masz. Kup sobie coś nowego. –
powiedział, uśmiechając się szeroko.
-Interesy z tobą to czysta przyjemność.
– odparł czarnowłosy i z uśmiechem na ustach wyszedł z kuchni. Amy odsunęła
talerz na znak, że już zjadła.
-Co
tak mało?- zdziwił się ojciec. –Strasznie schudłaś odkąd ostatni raz się
widzieliśmy.
-Wydaje ci się. – dopiła sok i
pocałowała ojca w policzek. –Dzięki. – dodała i wyszła z kuchni, aby po chwili
znaleźć się w swoim pokoju.
NO CZEŚĆ! :D
Na sam początek chce wam powiedzieć, że kocham was! No po prostu kocham!
Jestem tu dopiero jakieś 2 tygodnie, a już dorobiłam się 6 obserwatorów i 11 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, oraz mój blog został wyświetlony 279 razy.
Ładnie się zaczyna, prawda? :)
Następny rozdział pojawi się, hm... Jak będzie to się pojawi, bo jakoś nie mam zbytnio czasu, żeby go wstawić :C
Ale obiecuję, że w ciągu tygodnia powinien być! ;)
Pozdraawiam i czekam na komentarze od was, Kaaś ;*
Rozdział jest mega ! Blog zresztą też i ciebie też kochamy ! :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :http://onedirectionzawszespoko.blogspot.com/
no ładnie, ładnie :P faktycznie blog jest swietny :PP historia sie rozkreca ale czuje ze bedzie naprawde odjazdowy... przecież to ty jestes jego autorka, wiec nie moze byc inaczej.. czekam na nn i przesylam buziaki :**
OdpowiedzUsuńBlog jest MEGA !!!
OdpowiedzUsuńJej, jej, jej, rewelacyjna część, bo, prawie, cała z Niallem. :D Moment na placu, gdy w myślach dokańcza zdanie, że i również za nią będzie tęsknił, awwww. <3 *-* Nie wspomnę już o buziaku za podziękowanie chłopakowi, kiedy zaoferował pomoc Amy. Dziewczyno, rozpływam się i mam takiego mega banana na twarzy, że nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. :D Amy nie uważa na siebie, bo początek pobytu w Mullingar, a ona już z gipsem na ręce. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com
Cóż ... Muszę stwierdzić smutno prawdę, ale ten blog mi się nie podoba ... Powód ? Nie podoba mi się on, ponieważ nie może mi się podobać coś co POKOCHAŁAM <333 :D I niestety bd tu wpadała, gdy tylko ujże nowy rozdział :D Wystraszyłam Cię, nie ? :D haha ... Rozdział genialny ;) Amy niezdara ... Trochę jak ja :D Jestem bardzo ciekawa dalszych losów naszej "niezdarnej" bohaterki i słodkiego Irlandczyka :) ^^
OdpowiedzUsuńTwoja wielka fanka, Jula :* Całuski :D
Kasiu. Masz talent do pisania opowiadań. Bardzo mi się spodobała ta opiekuńczość Nialla. Zakochałam się w tym rozdziale ;3
OdpowiedzUsuń[theonlyexceptionx.blogspot.com]
Świetny rozdział :)Tylko, że znowu jakiś krótki :c Ja z chęcią mogłabym czytać nawet i 200 stron w twoim wykonaniu. Ja wprost kocham tego bloga :D Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na 8 rozdział ;d http://three-meters-above-the-sky-x.blogspot.com/
ale masz talent ! ;3
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;)
zajebisty rozdzial :)
OdpowiedzUsuńOj Kasiu Kasiu sierotko ty moja...
OdpowiedzUsuńpamiętam jak to czytałam po raz pierwszy. NORMALNIE UCHACHAŁAM SIĘ JAK NORKA, BO TA AMY TO TAKA ŁAJZA JAK TY HAHAHAHAHA