Szła
środkiem chodnika, nie patrząc pod nogi. Chciała jak najszybciej znaleźć się w
hotelu, spakować swoje rzeczy i pojechać na lotnisko. Mogła spędzić kilkanaście
godzin w poczekalni, byleby znaleźć się jak najdalej od tych chorych ludzi.
W
oczach lśniły jej łzy, które uparcie powstrzymywała. Wiatr smagał jej nogi
przyodziane w krótkie jeansowe spodenki. Było jej zimno, źle i samotnie. W
pewnym momencie nie zauważyła nierówności chodnika i potknęła się o wystającą
płytę, tyłkiem wpadając w kałużę, która została po ostatnim deszczu.
-Głupia, naiwna a do tego niezdara. – wyjąkała do siebie,
podnosząc się z ziemi. Ostatkiem sił
usiadła na drewnianej ławeczce. Spojrzała na swoje obłocone buty i zauważyła,
że przy upadku złamała jeden obcas. Zirytowana, ściągnęła szpilki z nóg i
wrzuciła je do kosza na śmieci. Nie obchodziło jej, że pozostałe dwie przecznice
będzie musiała przejść boso. Miała wszystko w nosie.
Chwilę
później zorientowała się, że ktoś się do niej przysiadł. Odsunęła się na drugi
koniec ławki, podkulając nogi. Do jej nozdrzy dotarł zapach dymu papierosowego.
Chciała pożyczyć od owego kogoś zapalniczkę, ale jak się zorientowała, że to
Liam, ogarnęła ją fala złości.
-Nie wolno ci palić, kretynie! – warknęła, wyrywając mu
papierosa z dłoni. Wyrzuciła go prosto w obrzydliwą kałużę, patrząc ze złością
na Payne’a.
-No popatrz, a jednak się o mnie martwisz. – uśmiechnął się
chłopak, zwracając na nią swój wzrok. Amy zmarszczyła brwi, po czym wstała z
ławki.
-Fakt, przecież to nie moja sprawa. – odparła, po czym
ruszyła w kierunku hotelu, by móc jak najszybciej się stąd wynieść.
Nie
zdołała ujść 10 metrów, gdy Liam złapał ją za rękę i jednym zręcznym ruchem
obrócił ją ku sobie. Stała, patrząc się na jego klatkę piersiową, gdyż była ona
na wysokości jej wzroku. Trzymał ją za nadgarstki, nie mocno, bardzo
delikatnie. Aczkolwiek nie potrafiła, nie chciała wyrwać się z tego uścisku.
-Porozmawiajmy. – poprosił Liam, dość hardo jak na jego
łagodne usposobienie – Nie pozwolę ci odejść. Nie beze mnie.
-Nie chcę tu rozmawiać. –pokręciła głową, nadal uparcie
unikając jego wzroku. Czuła, że przez samą jego obecność miękną jej kolana i
robi jej się słabo. Serce pompowało krew nadmiernie szybko, przynosząc jej
delikatne zawroty głowy. – Mam hotel dwie przecznice stąd. Na ulicy może
zauważyć cię każdy, nie chcę żeby pisali o nas w gazetach.
-Masz rację. – westchnął brązowooki – Prowadź.
*
Wyszła
spod prysznica, wycierając się puszystym ręcznikiem. Nałożywszy na siebie
bieliznę i szlafrok, odrzuciła na plecy mokre włosy. Wysuszyła wilgotne pasma,
byle jak układając fryzurę. Nie chciała ich prostować, loki były dla niej
odpowiednie.
Gorący
prysznic przywrócił jej zmysły, nie czuła się taka otępiała. Rumiane policzki
odbijały się w ogromnym, łazienkowym lustrze. Uśmiechnęła się do siebie na
pocieszenie, bojąc się wrócić do pokoju, gdzie czekał na nią Liam. Wyciągnęła z
kosmetyczki szczoteczkę i pastę, po czym umyła swe zęby, bardzo dokładnie.
Zastanawiając się, jak może odwlec w czasie poważną rozmowę, postanowiła
ponownie uczesać swoje włosy.
Kilkanaście
minut później, gdy nie miała już co robić, wsunęła nogi we włochate kapcie, po
czym podeszła do drzwi. Wziąwszy kilka głębszych oddechów, nacisnęła na klamkę
i popchnęła.
Siedział
tam. Młody bóg siedział na hotelowej kanapie, tak jakby czekał na ścięcie. Był
spięty, zdenerwowany a zarazem szczęśliwy. Amy zignorowała jego wzrok na sobie.
Podeszła do okna, po czym zasłoniła je grubą kurtyną. Wiedziała, że to
nierealne żeby jakiś paparazzi zrobił im zdjęcia na trzecim piętrze, lecz
wolała być ostrożna.
Stała
tak przez kilka chwil, dopóki nie poczuła jego oddechu na swojej szyi. Jego
usta dotknęły zagłębienia pod jej szczęką, zostając tam na dłużej. To było
miejsce, dzięki którym przechodził przez nią dreszcz. Przyjemny, oczywiście.
-Mieliśmy rozmawiać – szepnęła. Poczuła jego dłonie na
swojej talii. Powoli odwrócił ją ku sobie. To było zupełnie co innego, niż
gwałtowne szarpnięcie za rękę, byleby nie uciekła. Czuła się teraz jak
zdenerwowana nastolatka przed swoim pierwszym razem. Nie miała się czego bać,
ale mimo to trzęsły jej się ręce.
To tylko Liam, to tylko on.
-Co mam ci powiedzieć? – zapytał ciemny blondyn, patrząc w
jej oczy – Że myślę o tobie, gdy się budzę, choć brzmi to banalnie? Że tęsknię
za tobą choć to nierealne? Powiedz mi, co mam zrobić, żeby znów widzieć twój
uśmiech. Mam dość tego, że ciągle widzę w tych ślicznych tęczówkach łzy. –
wyszeptał, delikatnie dotykając jej powiek, które zamknęła słysząc jego słowa.
Opuściwszy
swą rękę, mógł kontynuować swój wywód. Wiedział, że go słucha.
-Wiem, że nie powinienem… Ale, kiedy ta szyba rozbiła się w
drobny mak, nie bałem się o to, że jestem na pograniczu życia ze śmiercią.
Przestraszyłem się, bo nie zdążyłem powiedzieć ci czegoś najważniejszego. Nie
zdążyłem przeprosić za moje zachowanie. Nie udało mi się po raz ostatni zobaczyć
twojego uśmiechu. Powiem szczerze. Byłem… Przerażony. Nie wyobrażałem sobie
tego, że już nigdy miałbym cię nie zobaczyć. Powinienem dziękować Bogu, że
zechciał wybaczyć mi moje błędy.
-Nie… Nie mówmy o tym. – zająknęła się dziewczyna, podnosząc
na niego wzrok. – Było, minęło. Ważne, że jesteś znów z nami.
-Przepraszam, za wszystko cię przepraszam. Dziękuję, że
pozwoliłaś mi się wytłumaczyć. Jesteś najbardziej wyrozumiałą i najwspanialszą
osobą stąpającą po tej ziemi. Każdy powinien całować skrawek podłogi, po której
chodzisz. Jesteś śliczna, inteligentna. Masz swoją przeszłość, ale wiedz, że
jestem w stanie ją zaakceptować. Jeśli nie będziesz chciała, to zostawimy stare
sprawy za sobą. Zaczniemy żyć nowym życiem. Tylko proszę, zaufaj mi… Bo… Tak
bardzo cię kocham. – dokończył, a głos mu się załamał. Patrzył teraz na swoje
buty, czekając na reakcję z jej strony jak pies z podkulonym ogonem.
A ona
stała, nie wiedząc co powiedzieć. Tyle słów cisnęło jej się na usta, że nie
potrafiła wydobyć jakiegokolwiek dźwięku.
-Wiesz… Myślałam, że zwariuję. Te dni, gdy widziałam cię
wychodzącego z domu i spotykającego się z jakimiś ciemnymi typami. Te chwile, gdy
chciałam wybiec i krzyknąć, żebyś przestał spotykać się z tymi idiotami, którzy
nie warci byli twojej uwagi. Nawet ochroniarze cię nie poznawali. A potem…
Potem jak grom z jasnego nieba, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Siedziałam w pracy, skończyłam swoją
zmianę. Kilkanaście nieodebranych połączeń.
Wszystkie od Nialla. Zadzwonił wtedy po raz kolejny. Prosił, żebym przyjechała.
Wzięłam taksówkę, udałam się tam jak najszybciej. Widok… Widok Nialla
płaczącego był przerażający. Ja… Nie wiedziałam co się dzieje, a potem… On
odwrócił mnie w stronę tej szyby… Proszę, nie zostawiaj mnie. – wyjąkała,
przylegając do jego klatki piersiowej. Chłopak objął ją, nie odzywając się ani
jednym słowem. Ucałował ją w czubek głowy, po czym odsunął od siebie, tak by
spojrzeć jej w oczy.
-Nie zostawię cię, nigdy więcej. Obiecuję. – uśmiechnął się,
ścierając jej łzę z policzka. Amy odwzajemniła uśmiech, nieśmiało patrząc na
jego usta.
-Kocham cię, Liam – westchnęła, czując ogromną ulgę.
Czekała, by wyrzucić to z siebie, kilka miesięcy. I w końcu się doczekała.
Chłopak
nachylił się nad nią i delikatnie musnął jej usta swoimi. Brunetka odwzajemniła
pocałunek, mimowolnie się uśmiechając.
Czuła się naprawdę szczęśliwa, mając go przy sobie. Z każdą chwilą ich
pocałunek się pogłębiał, aż przerodziło się to w coś naprawdę namiętnego.
Amy
popchnęła Liama, delikatnie w stronę łóżka. Chłopak położył się na nim, ciągnąc
ją delikatnie za rękę tak, by ona ułożyła się na nim. Ponowili swój pocałunek,
coraz bardziej rozpalając swoje zmysły. Liam szybkim ruchem położył ją na
plecach, po czym rozwiązał jej szlafrok. Zsuwając miękki materiał z jej ramion,
ucałował jej wystającą kość obojczykową. Amy uważnie rozpięła jego koszulę, po czym zsunęła jego jeansy, ciągle czując na
sobie jego wargi. Schodził coraz niżej, z każdym kolejnym pocałunkiem
zapierając jej dech w piersiach.
Położywszy
jej dłoń na wewnętrznej stronie uda i ściskając je lekko, zostawił jej
delikatny pocałunek tuż między żebrami. Amy wciągnęła powietrze przez usta,
zaciskając dłoń na pościeli. Liam wyczuwając jej rozgrzanie, uśmiechnął się
nieznacznie. Całował każdy skrawek jej ciała, każąc jej prosić go o litość.
Po
chwili wrócił z powrotem do jej ust, wsuwając dłoń pod jej pośladek. Delikatnie
go ścisnął, po czym położył się na plecach i przyciągnął do siebie Amy.
Co
działo się potem, przekroczyło ich najśmielsze oczekiwania.
OK, TEN ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI XD
No ale nie spodziewajcie się gruszek na wierzbie, bo jestem padnięta po ośmiu lekcjach no:(
Zwaliłam ten rozdział, czy nie? Bo się gubię XD
Ach, tak btw. HAPPY BDAY MULLINGAR BOY! <3
Dacie radę 18 komentarzy do następnego piątku? Wiem, że dacie! :)
Pozdrowioonka, Ja :D
Nie zawaliłaś ;*
OdpowiedzUsuńo boże! tak długo na ten moment czekałam! jesteś cudowna! bzdury gadasz, nic nie zawaliłaś! <3 jesteś cudowna, mówiłam już? boże dodawaj szybko następny!! <3333
OdpowiedzUsuńBest Chapter Ever . !!
OdpowiedzUsuńSuper:*
OdpowiedzUsuńJej! Boski ! <3 ;**
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńdopiero co znalazłam twojego bloga, a już go przeczytałam. świetnie piszesz, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. : )
OdpowiedzUsuńKiedy next?? Już nie mogę się doczekać.. ;) <3333
OdpowiedzUsuńNastępny, please ;*
OdpowiedzUsuń