Stała na hotelowym balkonie,
szczelnie otulona swoim ulubionym swetrem. Kosmyki włosów, które jakimś
sposobem wydostały się z ciasno związanej kitki, poruszały się pod wpływem
chłodnego wiatru, który opanowywał zziębnięty Londyn. Niebieskie oczy zawzięcie
śledziły życie tam, na dole. Tuziny ludzi przewijały się po chodniku, jedni
rozmawiając przez telefony komórkowe, drudzy zawzięcie gestykulując przy
opowiadaniu czegoś swojemu towarzyszowi. Wszyscy się śpieszyli. Do pracy,
szkoły, na uczelnię, na spotkanie. Tylko kilka osób spokojnie szło w wybranym
przez siebie kierunku. Zauważyła jedną dziewczynę, idącą niemalże po
krawężniku. Trzymała uniesioną na wysokości zgięcia swojego łokcia kawę ze
Starbucks’a, w drugiej dłoni manipulowała swoim telefonem. Nie mogła mieć
więcej niż 15 lat.
Druga ja w tym wieku, uśmiechnęła się Amy, wydobywając z kieszeni
swetra paczkę papierosów. Wyciągnęła jednego, a opakowanie położyła na
balustradzie. Odpaliła papierosa, zaciągając się jego szkodliwymi
substancjami. Nie dbała w tym momencie o
to, że nieustannie zatruwała się papierosami. Ostatnio paliła coraz częściej.
Odrzucała myśl, że się coraz bardziej uzależnia. Właściwie odrzucała wszystkie
swoje mądre myśli.
-Zostawiasz mnie samą w tym ogromnym łóżku, tylko po to by
poddać się beznadziejnemu nałogowi? Myślałem, że masz jakąś lepszą wymówkę. –
usłyszała za swoimi plecami. Głos Liama był lekko zachrypnięty, nadzwyczaj
seksowny. Amy zaciągnęła się, pozwalając
na to, by dym zawładnął jej płucami. Nie odezwała się, ani też nie odwróciła w
jego kierunku. Czuła się podle. Nadzwyczaj podle.
Smukłe
palce mężczyzny jej życia spoczęły na jej wystających kościach biodrowych. Była
dla niego definicją ideału. Wszystkim, czego pragnął. Czego pożądał. Nie
potrafił zrozumieć, dlaczego tak często zaczął bić od niej chłód.
-Stało się coś. – to nie było zwykłe pytanie, zadawane gdy
ktoś był smutny. To było stwierdzenie, które padło z jego ust. Linia szczęki
była teraz bardziej widoczna, gdyż Liam zacisnął zęby. Wiedział. Wiedział, że
wszystko co najlepszego w jego życiu, pryska szybciej niż bańka mydlana.
Amy
dokończyła papierosa, po czym wypuściła go z palców, pozwalając by swobodnie
spadł na chodnik pod nimi. Odwróciła się powoli, spoglądając na zirytowanego
Liama. Przejechała dłonią po swoim policzku, nie potrafiąc powiedzieć słowa.
Noc, a właściwie poranek, spędzony w jego ramionach był najcudowniejszym
porankiem w jej życiu. Jego miłość nie mogła dorównać żadnej innej miłości.
-Żałujesz? Żałujesz tego, że przyjechałaś. Mam rację,
tak? - opuścił swoje ręce swobodnie, już
jej nie dotykał.
-Nie… Ja po prostu…
To taka dziwna sytuacja…
Jej
wypowiedź przerwał zbiorowy krzyk. Delikatnie obróciła się w stronę balustrady
i spojrzała w dół. Kilka młodych dziewczyn stało z zadartymi ku górze głowami.
Patrzyły akurat w ich stronę. Przekrzykiwały się. Jedna przez drugą. Pisk,
wrzask i łzy.
Amy
odwróciła się w stronę Liama, zaciskając usta w wąską linię.
-Jestem tylko zwykłą, prostą dziewczyną, Liam. Nie pasuję
tutaj. – szepnęła, wymijając go. Udała się do sypialni. Klęknęła przed walizką,
otwierając ją. Ułożyła w niej wszystkie swoje rzeczy, tak by spokojnie później
zasunąć zamek. Słyszała tylko jak drzwi balkonowe zamknęły się z lekkim
trzaskiem. Nie odwracała się, karciła się w myślach za to, że znowu chce uciec.
Jego
dłonie złapały za jej nadgarstki . Kopniakiem przesunął jej walizkę, po czym
zajął jej miejsce. Klęczał przed nią, zdenerwowany, zły i smutny. Nienawidziła
tego, że ciągle go smuciła.
Liam
przyłożył jej dłoń do swojego serca.
-Może nie pasujesz do mojego świata. Ale do mojego serca na
pewno. Zrozum, ty mała, zamknięta w sobie istoto, że do jasnej cholery nie dam
ci odejść po raz drugi. Nie po tym, co między nami zaszło. Nie jesteś, nie
będziesz i nigdy nie byłaś dziewczyną na jedną noc. Proszę, błagam cię na
kolanach, zrozum to w końcu. Jesteś moim wszystkim. Moim życiem, słońcem.
Obiecałaś, że mnie nie zostawisz. Nie uciekaj, jak tylko zaczynają się schody.
Jego
głos łamał się z słowa na słowo. Amy zamknęła oczy, wyobrażając sobie ich
wspólne życie. Na jej irytację, ciągle widziała przed oczyma tłumy fanów, które
ciągle otaczały chłopców.
-Liam, ciągle cię nie będzie. Trasy, koncerty, studio,
nagrania. Fani, brak czasu… Ja, będzie bardzo ciężko, bez ciebie.
-Będę przyjeżdżał, przylatywał. Obiecuję. – jego dłonie
złapały jej palce. Amy z pozycji siedzącej przeniosła się na kolana. Wyswobodziła
swoje dłonie, po czym przeniosła je na policzki Liama.
-Przepraszam. – spojrzała niepewnie w jego brązowe oczy – Po
prostu się boję.
-Jak każdy z nas…
*
-Dzwonisz.
-Dzwonię.
-I piszesz.
-Jasne.
-Jak przestaniesz odpisywać i odbierać, to zjawiam się u
ciebie w ciągu 30 minut.
-Oczywiście, otworzę ci drzwi nawet. – wywróciła oczyma
dziewczyna. Liam zmrużył oczy.
-Ja nie żartuję. – oznajmił.
-Ani ja. – zaśmiała się Amy, stając na palcach. Ucałowała go
w usta, po czym złapała za swoją walizkę. – Będę tęsknić.
-Przyjadę za kilka tygodni. – obiecał chłopak, odbierając
jej walizkę i stawiając ją z powrotem na panelach. Ułożył swoje dłonie na jej talii
po czym ją do siebie przyciągnął. Nachylił się nad nią i pocałował mocno. Amy
przywarła do niego całym swoim ciałem. Schowała swoją głowę w zagłębieniu pod
jego obojczykiem. Liam głaskał ją delikatnie po plecach.
-Najdłuższa i najcięższa rozłąka w moim życiu. – westchnęła
brunetka, odsuwając się od niego powoli.
-Damy radę, przyczep sobie kalendarz i zacznij skreślać dni.
Ani się obejrzysz, a już będę przy tobie.
-Ok, kupię sobie kalendarz z One Direction na bieżący rok. –
uniosła brwi dziewczyna, uśmiechając się szeroko.
-Ale schowaj go, jak będę miał przyjechać. Będzie mnie
rozpraszać moja twarz, kiedy będę chciał skupić się na tobie.
-Schowam, schowam. – podejrzanie uśmiechnęła się dziewczyna.
W głowie planowała zakup tuzina dużych plakatów Liama i rozwieszenia go w
swojej sypialni.
-Amy, musimy jechać – oznajmił Preston, ochroniarz chłopców.
Zaoferował się, że podwiezie ją na lotnisko, by nie musiała zamawiać taksówki. –
Chyba, że chcesz tu zostać.
-Wiesz, że chętnie bym została – mruknęła dziewczyna, biorąc
uchwyt walizki w dłoń. Spojrzała w górę, w czekoladowe, zasmucone tęczówki. –
Do zobaczenia. – uśmiechnęła się, zaciskając usta. Wiedziała, że to tylko kilka
tygodni, ale czuła, że to za długo. Pomachała Liamowi, po czym wyszła z domu
chłopców, w którym spędziła kilka ostatnich dni. Preston uparcie chciał zabrać
jej bagaż, ale gdy powiedziała mu, że to tylko kawałek do jego samochodu,
zrezygnowany dał spokój.
Podróż
samolotem zleciała jej niesamowicie szybko. Nawet nie zorientowała się kiedy
jego kółka gładko uderzyły o asfalt. Komunikat podany przez głośniki, o
bezpiecznym wylądowaniu, powitanie, informacja o pogodzie i zezwolenie na
odpięcie pasów padł natychmiast, gdy lekkie wibracje spowodowane lądowaniem
zakończyły się. Amy odpięła się, po czym wziąwszy swoją torebkę dołączyła do
pasażerów, wychodzących na świeże powietrze.
Hala
przylotów jak zwykle była zapełniona ludźmi, którzy oczekiwali swych bliskich.
A ona wracała sama, właściwie to tylko dlatego, że zapomniała poinformować
rodzinę o swoim przylocie. Uśmiechnęła się sama do siebie, pocieszając się, że
to tylko tłum ludzi, przez których trzeba się przedostać. Poszło jej zwinnie i
szybko, nie licząc jednego potknięcia o czyjeś nogi. Na szczęście ktoś w porę
złapał ją za ramię, więc nie była zmuszona spotkać się ze śliskimi i zimnymi
płytkami. Wyszeptawszy ciche dziękuję, zniknęła tym ludziom z pola widzenia.
Odebrała
swój bagaż, po czym wreszcie uniosła wzrok na odpowiedni poziom. Rozejrzała się
po centrum, które było połączone razem z lotniskiem. Przez chwilę zastanawiała
się, czy odwiedzić którąś z kawiarni i swoich ulubionych perfumerii, ale
zrezygnowała z tego pomysłu. Dotarło do niej, że ktoś mógłby ją zauważyć, nie
chciała tego. Obiecała sobie, że nie będzie sama pokazywać się wśród ludzi, bo
mogłaby spotkać się z nieprzyjemnymi opiniami. W ciągu kilku ostatnich dni,
nieustannie przeglądała twittera Liama, jego interakcje budziły w niej okropne
myśli. Wiele osób pisało do niego, że robi źle, że Amy szuka tylko sławy, a ich
związek opiera się na pieniądzach.
Liam nie zdawał sobie sprawy z tego co ludzie piszą. Nie
miał czasu, by przejmować się opinią innych. Dopinali na ostatni guzik
szczegóły trasy, załatwiali mnóstwo spraw z tym związanych. Wychodzili rano,
wracali późnymi wieczorami. Siedzieli w studio, dyskutowali, wychodzili do
fanów. A ona zostawała sama na cały dzień, nie wychylając się za próg domu, bo
wiedziała, że teraz już wiele osób
będzie ją rozpoznawać, prosząc o to, by załatwiła im cholerny follow od
któregoś z chłopców, żeby dała im numer telefonu któregoś z nich.
Któregoś
razu Liam zauważył, jak dotychczas roześmiane tęczówki , zastąpiły smutne,
podkrążone oczy. Pytał kilkanaście razy co się stało, co jej ktoś zrobił.
Wzruszała oczyma, przemęczenie, mówiła. Chłopak kręcił głową z niedowierzaniem.
Jedyne co otrzymała od niego to mocne przytulenie, które jakoś ją pokrzepiło. W
końcu do pokoju zawitał Louis. Oparł się o zamknięte drzwi, krzyżując nogi w
kostkach. Rzucił w kierunku Liama swój telefon. Szybka piłka, stwierdził, że
nie podoba mu się to co wypisują na Eleanor, ale to co przeczytał na temat Amy,
przerastało jego najśmielsze wyobrażenia.
To był
chyba najdłuższy moment ciszy, jaki kiedykolwiek przeżyła niebieskooka. Liam
czytał, zagłębiał się z wiadomości na wiadomość. Nie podobało mu się to. Kręcił
głową, był wściekły.
-Zostawię was samych – oznajmił Louis, wychodząc. Liam
odłożył telefon na bok, spoglądając na nią smutno.
-Przykro mi, że musiałaś to czytać. – westchnął. Amy
wzruszyła ramionami, przysuwając się do niego. Chłopak objął ją ramieniem i
ucałował w czubek głowy – To część naszej pracy, nie jestem w stanie przemówić
im do rozsądku. Najważniejsze jest to, że my wiemy jaka jest prawda. Nimi się
nie przejmuj.
I
starała się nie przejmować. Założyła słuchawki, włączyła „Fuckin’ perfect” i
uprzednio podając kierowcy adres, pozwoliła by mężczyzna zabrał jej walizkę do
bagażnika. Wsiadła do środka i oparła głowę o zagłówek. Uśmiechnęła się do
siebie, czując napływ dobrej energii. Jechała do domu, teraz miała być z dala
od tych wszystkich dziwnych ludzi. Była szczęśliwa, bez względu na to co ludzie
o niej mówią. Naprawdę kochała. Była kochana. Czego mogła chcieć więcej?
Tak krótko,ale koniecznie chciałam, żebyście dzisiaj dostali rozdział w łapki.
Proszę, powiedzcie, że wam się podoba :(
Jestem taaaaaaaaka szczęśliwa, że już mam internet! Co prawda chodzi tak jak jakiś kulawy żółw, no ale lepszy rydz niż nic.
Jak tam? Cieszycie się, że Amy jest z Liamem? Zdradzić wam coś? Sprawię, że już nigdy się nie rozstaną. Haa! ;) Kasia czarodziej.
Chcę was poinformować, że powoli (wolniej niż mój internet) będziemy zbliżać się ku zakończeniu tego fanfiction. Nie obiecuję, ale tak na 64% zamierzam napisać nowe ff, oczywiście, że z 1D. Nie mam jeszcze pomysłu, czekam aż mnie oświeci. :)
18 KOMENTARZY? PROSZĘ :< ZRÓBCIE TO DLA MNIE AKFJHNASJKFA :(
PS NAPRAWDĘ NIKT Z WAS NIE CHCIAŁBY ZROBIĆ MI SZABLON NA BLOGA?
W końcu dodałaś, dobrze bo już nie mogłam się doczekać:)
OdpowiedzUsuńJEJKU, JAK JA CIĘ KOCHAM <33333
OdpowiedzUsuńWreszcie rozdzialik. Nie do wiary :*
I super, że Amy z Li się nigdy więcej nie rozstaną!!
Pozdrawiam :)
Super :) Czytam od początku :) Czekam na następny
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba.fajnyyyy czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńjest świenty <3 taki słodki i qbewinhrfquweihjtwit
OdpowiedzUsuńboże jaram się nimi *.*
ja powróciłam do pisania i informowałam cię o kolejnych
zapraszam, bo jestem załamana http://if-i-die-tell-her-i-loved-her.blogspot.com/
Genialny ;*
OdpowiedzUsuńCzekałam długo, ale w końcu się doczekałam. Booooosko!!! *_*
OdpowiedzUsuńZajebisty , tylko troche nie zrozumiałam tego rozdziału . :D
OdpowiedzUsuń