środa, 11 grudnia 2013

40 'Nie jestem fotogeniczna.'

    -Wpadnę później, kocham cię. - mruknął Liam i po raz ostatni złożył pocałunek na ustach swojej dziewczyny. Amy z niechęcią zdjęła dłonie z jego szyi i odsunęła się od niego, patrząc na niego spod nieumalowanych rzęs. Liam dokończył zapinanie guzików u swojej koszuli, po czym spojrzał na nią, przygryzając dolną wargę.
-Wyglądasz, jakby coś się stało. Zrobiłem coś nie tak? - podszedł do niej, muskając dłonią jej policzek. Amy wzruszyła ramionami. Dopiero co wyszli z łóżka, a on już od niej uciekał. Była dla niego tylko partnerką do seksu, bo z ręką jest mu źle? Jej podświadomość natrząsała się z tej głupiej myśli, jakby miała za chwilę zakrztusić się wyimaginowanym powietrzem.
-Wszystko okej. Idź jak musisz. - wzruszyła ponownie ramionami, bawiąc się sznurkiem od białego szlafroku. Usłyszała ciche westchnięcie Liama. Poczuła na swojej brodzie dwa palce. chłopak delikatnie uniósł jej podbródek, tym samym każąc jej spojrzeć na niego.
-Powyrywają mi nogi z tyłka, jak nie wrócę na górę i nie zbiorę się na ten wywiad. Zobaczymy się wieczorem, obiecuję. Może nawet wcześniej, jak tylko uda nam się wymknąć. - jego obietnice zawsze były takie mocne, trwałe. Zawsze było tak jak mówił. Mimo to, Amy nie chciała żeby odchodził. Choćby na kilka godzin.
-Idź, przecież ci nie bronię. - uśmiechnęła się ponuro. Liam wskazał palcem na swój policzek, a brunetka stanęła na palcach i musnęła go delikatnie swoimi wargami.
    Założył buty, złapał swój portfel i już go nie było. Amy podeszła do drzwi i zamknęła je od środka.
    -Przyszedł, zrobił co chciał i go nie ma. Cóż za szczęście. – stwierdziła z przekąsem, po czym udała się do sypialni. Wyjęła z walizki pierwsze z brzegu spodnie, jakiś sweterek i bieliznę. Udała się pod prysznic, później miała zamiar wyciągnąć Eleanor na spacer.
    Z łazienki wyszła czterdzieści minut później. Czysta, gładka i odprężona. Miała na sobie czarny sweter z białym krzyżem i ciemne, obcisłe jeansy. Jej pokręcone włosy związała w kitkę, która opadała jej delikatnie na prawe ramię. Zrezygnowała z mocnego makijażu na rzecz wytuszowanych rzęs i delikatnego podkładu. Usta błyszczały jej od miętowego błyszczyka.
    Sięgnęła po swój telefon, żeby zadzwonić pod dziewczynę Louisa, ale jej uwagę przykuła jedna nowa wiadomość.
„Musimy wybrać się na zakupy. NY jest tak cudownym miastem, że nie możemy sobie odpuścić. Będę u ciebie za 30 minut!” Amy uśmiechnęła się pod nosem, widząc wiadomość od Eleanor. Ta dziewczyna wprost kochała zakupy. Zawsze wyglądała pięknie, jej ciuchy zawsze były nienagannie dopasowane. Amy zazdrościła jej figury modelki, ale wiedziała, że nie ma sensu by się odchudzać. Skoro Liam kochał ją taką jaka jest, nie widziała sensu w zmianie.
    Nałożyła na stopy skarpetki w kropki, po czym założyła swoje siwe kozaczki na koturnie. Akurat, gdy zakładała srebrne kolczyki, do drzwi ktoś zastukał. Podchodząc do nich, zapięła swój złoty zegarek. Prezent na 16 urodziny. Od babci.
    Do przedpokoju wpadła uśmiechnięta El, z płaszczykiem przewieszonym przez prawę przedramię. Amy roześmiała się, widząc jak podekscytowana jest jej przyjaciółka.
-Gotowa?- zapytała, nie mogąc ustać w miejscu. Niebieskooka wywróciła oczyma, po czym założyła czarną kurtkę i przewiesiła sobie przez ramię małą torebeczkę w tym samym kolorze.
-Idziemy.
*
    Kilka godzin później postanowiły odwiedzić ostatni sklep. Eleanor miała trzy torby z zakupami, a Amy niestety nie miała nic. Było wiele rzeczy, które jej się podobały, ale nie miała zamiaru ich kupować dla pojedynczego kaprysu. Ostatni sklep, jaki postanowiły odiwedzić, nosił nazwę "Superdry".
    Od razu po ich wejściu, zostały obsłużone jak stałe klientki. Ich wierzchnie okrycia przejął ekspedient, oraz zaproponował im kawę.
-Jakiś nienormalny? - mruknęła Eleanor do Amy, po czym podała swoje rzeczy owemu mężczyźnie. Niebieskooka zachichotała, dziękując za kawę. Nie chciało jej się pić, poza tym postanowiła, że przerzuci się na zieloną herbatę. Tak było zdrowiej.
    Mierzyła właśnie szary sweter z brązowymi guzikami, kiedy ktoś ją zaczepił.
-Przepraszam, czy jesteś może fotomodelką? - usłyszała. Zdziwiona, odwróciła się spoglądając na wysokiego mężczyznę. Miał misternie ułożone, brązowe włosy. Jego czekoladowe oczy idealnie współgrały z szerokim uśmiechem jaki gościł na jego twarzy. Ubrany w jeansy i białą koszulę, w której pozostawił kilka rozpiętych guzików, sprawiał wrażenia jakby urwał się z jakiegoś pokazu mody. Jednakowoż to aparat zawieszony na jego szyi dał jej do zrozumienia, że jest fotografem, a nie modelem.
-Kim? - zaśmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Słyszała wiele sposobów na podryw zwróconych w jej kierunku, ale fotomodelką nie nazwał jej jeszcze nikt.
-Och, a więc nie? - mężczyzna podrapał się po głowie, po czym ponownie posłal jej czarujący uśmiech. Amy spojrzała na niego jak na pierwszorzędnego obłąkanego, ale nie odezwała się ani słowem. Rozejrzała się po salonie, w poszukiwaniu swojej towarzyszki. Niestety Eleanor była zbyt zajęta rozmową przez telefon, zapewne z Louisem. Zawsze zakręcała kosmyk włosów na palcu, gdy tylko z nim rozmawiała.
-Mógłbym zrobić ci zdjęcie?
    Zdjęcie? Amy ponownie zwróciłą swoją uwagę na owego mężczyznę.
-Nie jestem fotogeniczna. - burknęła zawstydzona.
-Zaufaj mi. Jestem profesjonalistą. - klasnął rozradowany w dłonie. Amy uniosła na niego wzrok. Kim jest i dlaczego  nie chce się od niej odczepić? - Stań na luzie i włóż dłonie do kieszeni sweterka. Czekaj, schowam ci metkę, bo zepsuje całe zdjęcie.
    Amy rozejrzała się po salonie, upewniając się, że nikt nie patrzy. Czuła się okropnie zażenowana, ale nie potrafiła odmówić temu przystojnemu facetowi. Uśmiechnęła się najbardziej naturalnie jak tylko potrafiła, wykonując polecenie owego mężczyzny.
    Nawet nie zorientowała się kiedy zrobił jej kilka zdjęć. Po chwili zastanowienia poprosił, aby przebrała się w swoje ubrania i podeszła do manekina, na którym wisiał kardigan.
    Amy wzruszyła ramionami i ponownie wykonała jego polecenie. Wychodząc z przymierzalni oddała ekspedientce szary sweter, po czym podeszła do mężczyzny.
-Pozuję komuś jak głupia, a nawet nie wiem jak ma na imię. - mruknęła bardziej do siebie, jednak owy mężczyzna zdołał to usłyszeć.
-David, ale mówią na mnie Dave. Masz tutaj szalik i zarzuć go temu manekinowi na szyję, której nie ma. - uśmiechnął się, podając jej czerwony szalik w czerwoną kratkę. Amy czując się coraz pewniej, owinęła górną część manekina szalem, cały czas zerkając z uśmiechem w stronę aparatu. Trzask migawki dodawał jej odwagi. Zaczęła poprawiać materiał, wciąż patrząc w obiektyw. Miała na ustach szeroki uśmiech, a zachęty Dave'a coraz to bardziej zaczynały jej się podobać.
    -Okej, mamy to. Załóż teraz szalik na swoją szyję. - skinął głową, uśmiechając się zachęcająco. Amy nie potrzebowała wielu próśb. Zdjęła z manekina szalik i owinęła go sobie luźno wokół szyi. David robił jej zdjęcie jedno za drugim, nie zwracając uwagi na to, że reszta salonu się na nich patrzy. Tylko Elenor nadal była zajęta rozmową.
    Dave zrobił jej jeszcze całe mnóstwo zdjęć, a kiedy już skończył, wyciągnął z tylnej kieszeni spodni swoją wizytówkę. Wsunął ją w dłoń Amy, uśmiechając się szeroko.
-Zadzwoń do mnie wieczorem, podasz mi swój adres mailowy i wyślę ci obrobione fotki. Do zobaczenia. - mrugnął do niej, po czym złapał swoj płaszcz i wyszedł z salonu.
    -Amy, kto to był? - Eleanor w końcu postanowiła skończyć swoje romanse. Na policzkach zakwitły jej dwa rumieńce, dodające jej urody.
-Wiesz co, właściwie to sama nie wiem. - wzruszyła ramionami.
    Obie dziewczyny wróciły do buszowania między półkami. Każda z nich wybrała sobie kilka ciekawych rzeczy i zapłaciły za nie w kasie. Po wyjściu ze sklepu, odwiedziły jeszcze Starbucks'a i wróciły do hotelu.
*
    Idąc w stronę hotelu, trzymały się pod ręce niczym najlepsze przyjaciółki. El opowiadała jej, jak któregoś razu wraz z Louisem urządzili sobie małą sesję fotograficzną, na hotelowym korytarzy, w czerwono białych piżamach. Widać było, że kochała go najmocniej jak tylko potrafiła i chwile bez niego były dla niej udręką. Choć dla postronnych obserwatorów nie wyglądali na szczęśliwych, wcale tak nie było. Eleanor nie potrafiła poradzić sobie z falą złych opinii na jej temat, ale zaciskała szczęki i nie odzywała się słowem na ten temat. Amy widziała, że dziewczyna jej przyjaciela cierpi przez te przykre słowa, ale nie potrafiła poruszyć tego tematu. Sama słyszała wiele razy, że jest z Liamem tylko i wyłącznie dla pieniędzy, a to nie było niczym przyjemnym.
    -O, popatrzcie! Brody idą!
-Laska, daj sobie spokój, widać, że Lou cię nie kocha. On kocha Harry'ego! Przekaż Kate, że bycie brodą jej nie pasuje! Ty się przynajmniej wyuczyłaś!
    Kim? Amy spojrzała zdziwiona na grupkę dziewczyn stojącą przed hotelem, w którym wszyscy się zatrzymali. Eleanor ścisnęła jej przedramię i cicho poprosiła, żeby weszły już do hotelu.
-O co chodzi? -zapytała Amy, spoglądając na podłamaną El. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Louis cię nie kocha! Zostaw go dla Hazzy! Ile ci płacą za kłamanie? Podła dziwka! - krzyknęła któraś z fanek. Amy przerażona spojrzała na Eleanor, która twardo brnęła przez tłum. Głowę miała uniesioną, nie wyglądała tak, jakby ją to ruszyło.
    Niebieskooka pociągnęła ją za rękę i weszły do hotelu. Stały w holu, patrząc na siebie w milczeniu. Wtedy pierwszy raz zobaczyła jak Eleanor płacze.
    Zabrała ją do swojego pokoju, żeby nikt nie widział jej w takim stanie. Zabrała od niej torby i postawiła je pod ścianą. Usadziła ją delikatnie na brzegu łóżka i sama usiadła obok niej. Objęła ją ramieniem i przytuliła ją mocno do siebie.
    Biedna dziewczyna szlochała w jej ramię dobrych kilkanaście minut, zanim mogła uspokoić swoje zszargane nerwy. Choć sprawiała wrażenie silnej, kiedyś musiała pęknąć. Amy czuła jak serce jej się skręca, widząc tą załamaną dziewczynę.
-Oni nie widzą, El... Nie znają was, nie możesz brać ich słów do siebie. Skarbie, błagam, nie płacz... Bo ja też zaraz się rozpłaczę.
-Nie umiem, nie potrafię, nie daję rady... - Eleanor schowała twarz w swoich dłoniach. Łokcie oparła o swoje uda. Siedziała tak skulona, trzęsąc się od płaczu.
-Oddychaj skarbie, nie możesz ich słuchać. Oni nie wiedzią jak jest naprawdę. Zakochałaś się w facecie, który obraca się w branży muzycznej. Te dziewczyneczki pod hotelem gówno wiedzą. Do głowy im strzeliło coś, że Harry i Louis są gejami. No proszę cię, czy geje patrzą się na tyłki swoich dziewczyn z miną wygłodniałych jaskiniowców? - prychnęła Amy, podając Eleanor chusteczki. Dziewczyna parsknęła śmiechem, po czym wzięła jedną chusteczkę od Amy. Wydmuchała nos i prawą dłonią wytarła łzy z policzków.
-Nie wiem co robić... Nie rozumiesz? Choćbym wyszła za niego za mąż i tak będę dla nich cholerną brodą, zesłaną przed Modest!. Nic im nie zrobiłam, kompletnie nic... Za co mnie tak nienawidzą? - westchnęła, kompletnie zrezygnowana. W tym samym momencie, bez pukania, do pokoju wparowała cała piątka chłopaków.
-Idziemy do kina! - rzucili niemalże wszyscy na raz, stając w progu sypialni. Minął ułamek sekundy, zanim zrozumieli, że przyszli nie w porę. Eleanor speszona odwróciła się tyłem do nich a przodem do Amy. Brunetka podała jej kolejną chusteczkę i uśmiechnęła się pocieszająco.
-Słońce moje, skarbie, co się stało?- Louis jako pierwszy otrząsnął się z szoku. Podszedł do niej szybko, po czym kucnął, kładąc dłonie na jej szczupłych udach.
-Nic. - pokręciła głową Eleanor, pośpiesznie mrugając oczyma. Widocznie chciała powstrzymać kolejne łzy.
-Zostawimy was samych. Powiedz mu słońce. - Amy skinęła głową, wstając z łóżka. Podeszła do chłopaków i wypchnęła ich do małego salonu, który znajdował się za drzwiami.
    -Nie rozumiem, przecież poszłyście na zakupy. Ona zawsze cieszy się po zakupach. Co, nie mogła kupić sobie jakichś fajnych ciuchów w swoim rozmiarze? - mruknął Zayn. Amy trzepnęła go po głowie, stanowczo za delikatnie. Para czekoladowych oczu spojrzała na nią zdziwiona.
-Należało ci się. - wzruszyła ramionami, siadając na kolanach Liama, który zdążył już zająć miejsce na fotelu. Chłopak objął ją w pasie, muskając nosem jej szyję.
-Jak zwykle obrywam za prawdę. - westchnął Zayn, siadając na kanapie między Harrym i Niallem.
-Gdzie Kate, Victoria i Pezz? - zapytała Amy, kładąc dłoń na dolnej części brzucha Liama. Chłopak uśmiechnął się, delikatnie przesuwając ręką po jej udzie.
-Poszły na spacer, chcą się lepiej zapoznać. - wzruszył ramionami Harry. Wyglądał tak, jakby nie spał całą noc. Amy zaczęła się zastanawiać, co robiła z nim jej przyjaciółka, że wygląda na tak wycieńczonego.
-Trzy blondyny się dobrały. - mruknął Zayn, przesuwając palcami po swoim delikatnym zaroście.
-Zjadłbym coś... - westchnął Niall. Amy zachichotała, wskazując blondynowi aneks kuchenny. Chłopak z czystą wdzięcznością w błękitnych tęczówkach potruchtał do lodówki.
    Pięcio godzinna różnica w strefach czasowych dawała Amy znać o sobie. Ziewnęła zmęczona, opierając się o klatkę piersiową Liama. Chłopcy zdążyli się już przyzwyczaić, bo przyjechali tu kilka dni wcześniej niż ona. Gdyby była w Londynie, właśnie jadłaby śniadanie.
-Zmęczona? - głos Liama skutecznie ją rozbudził. Czuła jego dłoń na swoim pośladku i pąsowiała na samą myśl, że któryś z chłopców mógłby to zobaczyć. Na szczęście cała trójka zajęła się swoimi telefonami.
-Jak widać na załączonym, mizernym obrazku. - uśmiechnęła się ponuro, bawiąc się lewą ręką Liama. Jeździła wskazującym palcem po jej wewnętrznej stronie, bacznie obserwując wszystkie linie jakie tam były.
-Co tu masz? - Liam sięgnął do jej kieszeni, wyciągając wizytówkę ze środka. Cicho przeczytał nazwisko Dave'a i jego specjalizację.- Fotograf?
    Wyglądał na szczerze zdziwionego. Amy poczuła się urażona. Jak mógł w nią zwątpić?
-Daj mi to. - mruknęła, zabierając mu wizytówkę. Schowała ją z powrotem na miejsce, po czym zeszła z jego kolan. W tym samym momencie z sypialni wyszedł zmartwiony Louis. Amy podeszła do niego, patrząc na niego pytająco.
-Poprawia makijaż. - odparł cicho, przejeżdżając koniuszkami palców po swoich wargach. Widać było, że jest zdenerwowany całą sytuacją sprzed hotelu.
-Co jest, stary? - zapytał Harry. Louis rzucił mu pełne oburzenia spojrzenie, jakby to on był winien całej tej sytuacji. Nie odezwał się ani jednym słowem, a Styles wyglądał na więcej niż przygnębionego. Zawsze on obrywał za wszystkie złe sytuacje i nie było mu do śmiechu.
    Tomlinson poczekał, aż jego dziewczyna opuściła sypialnię Amy i wziął od niej torby z zakupami. Rzucił dziewczynie Liama wdzięczne spojrzenie.
-Przyjdę do ciebie później, musimy porozmawiać. - szepnął tak cicho, że tylko Amy mogła go usłyszeć. Brunetka skinęła głową i uśmiechnęła się pokrzepiająco do Eleanor. Louis położył dłoń na jej plecach i wyszli z pokoju.
    Amy zgoniła Zayna z kanapy i usiadła obok Harry'ego.
-Możemy pogadać? - zapytała, walcząc ze swoim zmęczeniem. Zakryła usta dłonią i ziewnęła cicho.
-Prześpij się najpierw. - Harry poklepał ją po kolanie, uśmiechając się ponuro. Nadal nie rozumiał o co chodziło jego najlepszemu przyjacielowi. Kompletnie nie pojmował dlaczego Louis rzucił mu tak wściekłe wspojrzenie. Przyjaźnili się od czasów xFactor'a, kiedy poznali się w toalecie. Ten roześmiany nastolatek stał się poważnym, choć nieraz wrednym mężczyną. Ale mimo tego zawsze się przyjaźnili, prawie nigdy nie kłócili. Co się z nimi stało?
-Nie chcę spać. Chodź, przejdziemy się. Liam, Zayn i Niall, możecie tu zostać. Wrócimy za godzinkę, jak nie szybciej. - uśmiechnęła się, podnosząc z kanapy.
*
    Harry usiadł na ławce, kompletnie zrezygnowany. Amy usiadła obokniego, klepiąc go pocieszająco po kolanie. Właśnie skończyła opowiadać mu całą historię sprzed hotelu. Styles nie mógł uwierzyć w podłość ludzi.
-Musicie coś z tym zrobić. - powiedziała, upijając łyk swojej kawy. W nosie miała to, że postanowiła przerzucić się na zieloną herbatę. Okropnie chciało jej się spać, a jeżeli miała zamiar być rozbudzoną podczas reszty dnia, musiała się jakoś pokrzepić.
-Tylko co? Do nich nic nie dociera. Kompletnie nic. Co byśmy nie powiedzieli, zwalają na Modest! bo na kogo innego… Śmialiśmy się kiedyś z tego, Larry Stylinson, och jakie to zabawne – wykrzywił się, udając rozradowanego. Amy spuściła wzrok, bawiąc się słomką. – Tylko, że mijały miesiące, a oni dalej swoje. Louis jest dla mnie ważny, nie zaprzeczam. To człowiek, który zawsze jest. Opieprzy, kopnie w tyłek, pocieszy i postawi na nogi. Zmobilizuje, rozśmieszy i zrobi kawę gdy kac męczy za bardzo. Może przyjaźnię się z nim bardziej niż z pozostałymi chłopakami, ale to nie znaczy, że się w nim zakochałem! Na litość Boską, ileż można!
-Harry…
-Jeszcze nie skończyłem. – przerwał jej Hazz, coraz bardziej się rozkręcając. Amy westchnęła cicho, upijając łyk swojej kawy. Harry swoją już dawno wypił i leżała teraz w którymś z Nowojorskich śmietników. – Larry, Larry, wszędzie ten pierdolony Larry! Wejdę na twittera, co widzę? Larry. Przeglądam wiadomości prywatne, co widzę? Larry! Do jasnej cholery, nie jestem jakimś pierdolonym gejem!
-Harry, uspokój się… - Amy złapała go za rękę, by przestał nią wymachiwać. Bała się, że zaraz oberwie, całkiem przypadkiem. Chłopak skinął głową.
-Po prostu denerwuje mnie to, że na siłę robią z nas gejów. Kate też wiele razy skarżyła się na wyzwiska…
-Być z wami jest ciężko, Harry… - przyznała cicho, bawiąc się kubkiem. Nie zauważyła jak Styles rzuca jej pełne smutku spojrzenie.
-Nie chcę być sławny takim kosztem… Chcę być normalnym chłopakiem, pracującym w piekarni.
-Czasu nie odwrócisz.
-Wiem.
-Żałujesz?
-Bardzo.
-Musisz się z tym pogodzić. – spojrzała na niego. Siedział, oparty o swoje dłonie i patrzył się przed siebie. Znajdowali się gdzieś niedaleko hotelu. Wielu ludzi przewijało się obok nich, ale jakoś żaden z nich nie odważył się podejść. Harry wyglądał na załamanego, nikt nie chciał im przeszkadzać. Może to i lepiej.
-Wiesz co mnie najbardziej boli? – zapytał, w końcu na nią spoglądając. Amy wzruszyła ramionami. Jedyne co jej przychodziło na myśl to fakt, że kocha publikę a tak wiele musi dla niej poświęcić.
-To, że ona mnie zostawi. Wiem to. Któregoś szarego dnia, kopnie mnie w dupę. A ja już nic nie będę mógł zrobić, bo nie jestem tym samym chłopakiem co rok wcześniej. Już teraz jest nam ciężko, ciągle się kłócimy. To nie zmierza do niczego dobrego, Ams…
    Ams... Dawno jej tak nie nazywał. Amelie spuściła wzrok na swoje dłonie, czując się beznadziejnie.
-Walczcie o siebie, przecież tak bardzo się kochacie.
-Ja ją kocham, ale czy ona mnie też? Już nic nie wygląda tak kolorowo. Śmieszy mnie to, że zawsze będę postrzegany albo za babiarza, albo za geja. Nic normalnego, zawsze mam najgorzej. Nie mogę się zakochać w nikim innym niż Louis? Boże, przecież to jakaś pieprzona paranoja...!
-Harry, musisz...
-Co muszę? Zostawić Kate, uśmiechnąć się szeroko i jebać to wszystko? Czy może odejść z zespołu i być z nią? O ile mnie zechce, Bóg wie czy nie jest ze mną dla sławy.
-Harry! - krzyknęła oburzona Amy. Chłopak zerknął na nią ponuro. Nie wierzyła w to co ułyszała.
-To było głupie, przepraszam... Po prostu już nie wiem co mam robić.- wzruszył ramionami Harry. Amy siłą woli powstrzymywała się od wypowiedzenia w jego kiernku kilku przykrych słów. - Nie mam pewności, nie wiem czy mnie nie zostawi. Kocham ją jak wariat. Ale nie dam jej nic więcej. Mam tylko siebie.
-Tyle wystarczy. - usłyszeli za swoimi plecami. Oboje jak na zawołanie odwrócili się do tyłu. Harry zaniemówił, a Amy zaczęła się zastanawiać jak długo tam stoi i czy słyszała to najgorsze.
    Kate miałe lekko zaczerwienione oczy i delikatny uśmiech na ustach. Harry wstał z ławki i ją okrążył, podchodząc do swojej dziewczyny.
-Proszę i przepraszam...
-Za co przepraszasz? - Kate położyła dłoń na jego policzku, gładząc go lekko. Chłopak przymknął na chwilę oczy pod wpływem czułego dotyku swojej dziewczyny.
-Przepraszam za te wszystkie kłótnie, wyzwiska i pochopne decyzje. Proszę... Nie zostawiaj mnie.
*
    Amy otworzyła drzwi do swojego pokoju, po czym weszła do środka, kompletnie wyczerpana. Na lusterze zobaczyła przyczepioną żółtą karteczkę.
"Poszliśmy grać na xboxie, jeśli chcesz to wpadnij. Pokój 347. L, Z, N. xx". Amy uśmiechnęła się pod nosem, zrywając karteczkę z lustra i wrzucając ją do kosza na śmieci. Jedyne o czym teraz marzyła to krótka drzemka, która prześladowała ją odkąd wróciła z zakupów.
    Zdjęła swoje kozaczki i ustawiła je pod ścianą. Kurtka zawisła na wieszaku. Rozpuściła włosy i roztrzepała je palcami. Nabierając powietrza do płuc, udała się do sypialni.
    Otworzyła szeroko okno, wdychając rześkie powietrze. Choć dopiero wróciła z dworu, nadal była złakniona zimnych podmuchów wiatru. Stała tak chwilę, uśmiechając się do lodowatych powiewór, biczujących jej zmęczoną twarz.
    Już miała się położyć, gdy rozległo się donośne pukanie do drzwi.
-Amelie Eva Harris, czyli dziewczyna, która powinna zostać psychoterapeutką dla każdego człowieka na tej ziemi. Czynne 24 na dobę. - mruknęła do siebie z przekąsem. Udała się do przedpokoju i otworzyła drzwi. Louis. Jak obiecywał tak się zjawił.
    Na jednej dłoni miał położone dwa pudełka, w drugiej trzymał dwa piwa. Amy spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Głodna? - uśmiechnął się Lou, wchodząc do środka. Amy zamknęła za nim drzwi. Wskazała mu mały salonik i oświadczyła, że pójdzie poszukać otwieracza.
    Zajęło jej dobre kilka minut zanim rozpracowała jak otwiera się górne szafki w aneksie kuchennym. Wystarczyło nacisnąć, a drzwiczki podnosiły się i chowały pod 'sufitem' szafki. Odnalazła potrzebny otwieracz i udała się do salonu.
    Lou siedział po turecku na ziemi, otwierając opakowania. W każdym z nich znajdowały się same fastfoody. Amy usiadła obok Louisa, wręczając mu otwieracz do kapsli.
-Powitajmy kilka zbędnych kilogramów, yum! - wyszczerzyła się, biorąc plastikowy widelec od Tommo. Dopiero teraz, czując zapach frytek, poczuła się głodna. Uświadomiła sobie, że nie miała nic w ustach od... No właśnie, od kiedy?
    Pół godziny później, opierając się o kanapę, powoli sączyli piwo. To był drugi raz, gdy na tak długo została z Louisem sam na sam. Za pierwszym razem było to w sypialni Liama, tuż po tym jak się poznali. A teraz siedziała obok niego, kompletnie wyluzowana i wypełniona po brzegi śmieciowym jedzeniem.
-Amy... Mam problem.


Woah... Czy teraz długość wam odpowiada? Ach, ciężko wam dogodzić. :D
Rozdział pojawia się w środę, ale nie bójcie się... W piątek też będzie! :)
Wstawiam go tylko dlatego, że zostało mi mniej więcej 3 rozdziały do końca i czas zacząć witać się z epilogiem.
W związku z tym chciałabym, żebyście odpowiedzieli na pytanie w ankiecie, tam po prawej stronie:)
Mam nadzieję, że ktoś wgl przeczyta ten rozdział.
Komentujcie :)
PS Wiecie, że piszę to FF od ponad roku? :)x

4 komentarze:

  1. Czytałam i czytałam i końca nie mogłam znaleźć :D
    Podoba mi się wygląd bloga, ale mam zastrzeżenia do koloru czcionki... Jako, że mój wzrok nie należy do najlepszych, strasznie bolą mnie oczy po przeczytaniu kilku akapitów... Poza tym to wszystko ok <3
    Rozdział mega* ^^
    Mega długi :)
    Mega świetny:)
    I wcale nie cieszę się na wieść o epilogu... ;p
    Jak najbardziej chcę drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na prawdę jeszcze tylko 3 rozdziały i już koniec ? Rozdział jak zawsze boski :) Amy seryjnie powinna zostać psychologiem :)
    Czekam nn *_*
    Xoxo @JustynaJanik3

    Ps. Czy musisz kończyć w takim momencie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem, że czytałam ten rozdział gdzieś przed pierwszą w nocy (boże, ciekawe skąd mam wory pod oczami...) i byłam taka zmęczona, iż ledwo ogarniałam, więc przeczytałam go ponownie. No i miałaś rację! Moje serduszko bardzo ciężko znosiło niektóre sceny, ale ja należę do osób, która stara się nie wykluczać żadnej możliwości i jeśli Larry nie jest prawdziwy, nie będę robić z tego tragedii. Najważniejsze jest dla mnie szczęście chłopców, a nie to, z kim sypiają, no proszę. Wracając do rozdziału, rozumiem więc zdenerwowanie zarówno Hazzy, jak i Lou. Współczuję Eleanor, naprawdę nie chciałabym doświadczyć czegoś takiego, jak ona. Nie miło byłoby słyszeć, iż jest się brodą, a twój chłopak to gej, jeżeli nie byłaby to prawda. Dobrze, że jest silna, ale niestety każdy się czasem łamie i potrzebuje ramienia, na którym musi się wypłakać.
    Co do Amy - nie dziwię się Dave'owi. Naprawdę jest przepiękną dziewczyną, więc gdybym złapała ją w sklepie i posiadała profesjonalny sprzęt, również poprosiłabym ją o kilka fotek. To nic złego, prawda? I widać było, że świetnie się bawi.
    Jedynie mam pytanie, mianowicie... DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?
    Ach, Ty niedobra!
    Dużo weny życzę! xx
    @_luvmyboobear

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie szkoda mi Eleanor... Nie wiem co ja bym w takiej sytuacji zrobiła, a ona dumnie szła nie zważając na słowa innych :) Ciekawe o co chodziło Lou na końcu?? Jak można kończyć w takim momencie xD
    Mam nadzieję, że między Harrym i Kate będzie już wszystko w porządku :) Co do Amy i Liama? Przeczytałam zapowiedź drugiej częście opowiadania.... i już się boję o mój stan psychiczny xD haha

    Cudowne opowiadanie! I chyba wypadało by ci podziękować za znajdowanie czasu i pisanie go, prawda? heh także dziękuję!

    już sama nie wiem co piszę... :D CZEKAM NA NASTĘPNY! xx

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy