piątek, 22 listopada 2013

37 "Głupi jesteś. Ale i tak cię kocham."

KTO NIE PRZECZYTA NOTKI POD ROZDZIAŁEM, TEN FRAJER!:)

-Zayn, otwórz drzwi. – rozkazał Liam, wyskakując z miejsca kierowcy i otwierając drzwi swojej dziewczynie. Amy wyszła już ze szpitala, tylko dlatego, że mocno zacisnęła zęby i nie skarżyła się na ból w okolicach nakłuć. Nie przeszkadzało jej to tak bardzo, więc postanowiła się nie odzywać i grzecznie wypełniać rozkazy lekarzy.
Podała dłoń Liamowi, który pomógł jej wysiąść z samochodu. Paul rozglądał się po okolicy, czy aby na pewno nikt nie widzi, kto właśnie stoi na chodniku. Zayn i Liam mieli nałożone bluzy z kapturem na głowie i przeciwsłoneczne okulary, by nikt ich nie rozpoznał. Oboje byli zirytowani faktem, że muszą się tak kryć, ale ochroniarze powiedzieli, że to dla dobra całej trójki.
„Wiadomość, że Amy ma dziecko, mogłaby wywołać falę przykrych opinii. Po prostu staramy się was chronić, róbcie co mówimy.” – powiedział.
-Wróciłam! – krzyknęła Amy, gdy przekroczyli próg jej domu. Z kuchni wyjrzał Paul z kartonem mleka w ręku. Brunetka parsknęła śmiechem, każąc odłożyć Liamowi torbę na podłogę.
-Jak się czujesz, pani robięwszystkodlawszystkichanicdlasiebie? – zapytał Paul, przyciągając ją do siebie i mocno przytulając. Amy wydała z siebie cichy, zduszony jęk. Ten facet miał siłę niedźwiedzia – Jak poszło?
-Wszystko okej, poszło dobrze. Puść mnie, bo miażdżysz mi żebra. – jęknęła dziewczyna, delikatnie wyswobadzając się z objęć swojego brata. Paul wywrócił oczyma, uśmiechając się szeroko.
-Pogadamy później –mrugnął do niej, po czym przeniósł wzrok na Liama, który stał za nią – A ci co tu robią?
Amy wzruszyła ramionami, rozkładając ręce w powietrzu.
-Ktoś ma za długi język – uniosła brwi ku górze.
-Nie patrz na mnie, to nie ja! – uśmiechnął się szeroko chłopak, wycofując się do kuchni. Amy pokręciła głową, po czym obróciła się w stronę chłopców.
-Salon jest na prawo, mój pokój jest na górze, jeżeli potrzebujecie skorzystać z toalety to prosto korytarzem i na końcu w lewo. Ja muszę iść się przebrać, bo śmierdzę szpitalem. – wzdrygnęła się, wchodząc po schodach na górę.
Będąc w swoim pokoju, wyciągnęła z szafy szare spodnie od dresu i białą koszulkę z czarnym nadrukiem myszki Minnie. Wybrała jakąś bieliznę i udała się do łazienki, by wziąć szybki prysznic i pozbyć się szpitalnego zapachu, który nie pozwalał jej normalnie funkcjonować. Czuła się jakby ktoś nasmarował ją jakimiś odkażającymi chemikaliami.
Piętnaście minut później, stała przed lustrem, owinięta w niebieski ręcznik. Patrzyła z zafascynowaniem w ogromne sińce pod oczyma, które powstały jej po ciężkich nocach w szpitalu. Nie wysypiała się, ciągle odwracając się z boku na bok. Przejechała palcem po jednym z naznaczeń niewyspania i zmarszczyła czoło, widząc iż na czole wyskoczyła jej mała, czerwona kropka. Odgarnęła opadające kosmyki wilgotnych włosów i przybliżyła się do lustra.
-A niech cię szlag… - mruknęła niezadowolona.  Odnalazła w swoich kosmetykach korektor w słoiczku i odkręciła czarne wieczko. Małym palcem nabrała odrobinę jasnej substancji, po czym delikatnie nałożyła  na krostkę i ją wklepała, żeby kolor zlał się ze skórą. Umyła palec pod ciepłą, bieżącą wodą i wytarła w mały ręcznik, wiszący obok umywalki. Wysuszyła włosy i związała je w wysoką kitkę, nie mając pojęcia co innego mogłaby z nimi zrobić. Uśmiechnęła się do siebie, w pełni zadowolona z efektu. Założyła wcześniej przygotowane ubrania i w samych skarpetkach powędrowała na dół.
Liam, Zayn i jej brat Paul siedzieli w salonie, żywo o czymś dyskutując.
-Nie, wtedy strzelił bramkę ten krótko ostrzyżony, no jak on się nazywał… - mruknął Zayn. Liam podpowiedział mu godność piłkarza, a Zayn rozparł się na kanapie, uśmiechając się tryumfalnie do brata. Paul mruknął coś pod nosem, machając ręką na chłopców. Amy wywróciła oczyma, a na jej ustach zagościł delikatny uśmiech.
-Trzeba było chociaż herbatę zaproponować. Co z ciebie za gospodarz? – zapytała cicho, nadal opierając się o ścianę. Trzy pary oczu zwróciły się w jej stronę.
-Ależ nie trzeba. – uśmiechnął się Zayn. Amy skinęła głową.
-Zrobię wam coś do jedzenia. Siedzieć mi tu grzecznie. – pogroziła im palcem, po czym udała się do kuchni. Stanęła przed otwartą lodówką i przejechała wzrokiem po produktach. Przez te kilka dni, gdy jej nie było, ich zapasy zdążyły gwałtownie zmaleć, co oznaczało, że Paul był zbyt leniwy żeby zrobić jakiekolwiek zakupy.
Zdecydowała się na zapiekankę. Wyciągnęła z lodówki 2 filety z kurczaka, włoszczyznę, puszkę zielonego groszku i żółty ser. Odłożyła to wszystko na blat, po czym znalazła paczkę ryżu, w którejś z szafek.
Wrzuciła mięso z warzywami do garnka z wodą, uprzednio je płukając. Postawiła naczynie na kuchence, na średnim ogniu i zabrała się za następne czynności. Do następnego garnka również nalała wody i wrzuciła do niego ¾ szklanki ryżu, dodając szczyptę soli. Postawiła go na ogniu i usiadła przy stole, czekając aż wszystko się ugotuje.
Chwilę później przyprawiła wywar z mięsa i warzyw pieprzem i solą, po czym stopniowo zaczęła zmniejszać ogień, aż go całkowicie wyłączyła. Ryż odsączyła i poczekała aż się ostudzi. Na patelni rozgrzała olej do smażenia i wrzuciła na nią rozdrobnione mięso i ostudzony już ryż.  Smażyła to wszystko przez kilka minut, wszystko mieszając drewnianą łyżką. Wyłączyła ogień i zabrała się za dalszą robotę.
Odsączyła groszek, wyjęła marchewkę z rosołu i pokroiła ją w kosteczkę. Wrzuciła warzywa na patelnię, całość mieszając. Przełożyła to wszystko do natłuszczonego, żaroodpornego naczynia. Przez cały czas podśpiewywała pod nosem, umilając sobie czas. Polała zapiekankę kilkoma łyżkami rosołu, który ugotowała na samym początku, starła trzy łyżki żółtego sera, po czym wstawiła naczynie do piekarnika, ustawiając odpowiednią temperaturę.
Nachyliła się lekko, czując lekko pulsujący ból w miejscach nakłuć. Westchnąwszy cicho, nalała sobie zimnej wody i wyciągnęła z apteczki paracetamol. Zerknęła nieprzychylnie na opakowanie, po czym wydobyła ze środka dwie tabletki. Położyła je sobie na języku i połknęła, przepijając wodą.
-Źle się czujesz? – zapytał Liam. Amy podskoczyła w miejscu, niechcący upuszczając szklankę na podłogę. Na szczęście się nie stłukła, ponieważ spadła na miękki, okrągły dywanik.
-Bardziej się podkradaj, na pewno nie dostanę zawału. – mruknęła brunetka, kucając. Wzięła szklankę w dłoń, ciesząc się, że zdążyła wypić całą jej zawartość. Odstawiła szklankę do zlewu, zerkając na Liama, który stał niewzruszony w progu kuchni. Przez chwilę wyglądał jak ten zbuntowany mężczyzna, przed wypadkiem.
-Nie patrz tak… - szepnęła, bawiąc się swoimi palcami. Liam znalazł się przy niej w mgnieniu oka. Uniósł jej podbródek, a ona była zmuszona spojrzeć mu w oczy. Patrzył na nią z zatroskaniem. Odetchnęła w duchu z ulgą. Wolała taką wersję Liama, niż jego ciemniejszą stronę. Ale była jego dziewczyną, musiała akceptować każdą z jego stron. Czyż nie?
-Jak? – mruknął, sunąc kciukiem po jej policzku.
-Odsuń się, muszę wyciągnąć obiad z piekarnika, zanim spali się na węgiel. – mruknęła, delikatnie odsuwając od siebie Liama. Otworzyła piekarnik, wyciągając naczynie ze środka. Postawiła zapiekankę na blacie. Wyciągnęła z szafki talerze, po czym przetarła je na sucho. Ułożyła je na stole, a obok nich znalazły się widelce i noże.
-Jak mam się na ciebie nie patrzeć? O co ci chodzi? – zniecierpliwiony głos Liama wyrwał ją z zamyślenia.
-Tak, jakbym cię nie obchodziła. – zagryzła dolną wargę, kontynuując swoje czynności. Ustawiła na stole trzy szklanki i wyciągnęła z lodówki sok pomarańczowy, który znalazł się obok nich. Liam nie odezwał się ani słowem, co dla niej było bardzo jednoznaczne. Nałożyła każdemu na talerz zapiekankę, po czym postawiła naczynie na środku stołu.
Nie patrząc na niego, zawołała chłopaków z salonu, po czym pod pretekstem zmęczenia, udała się na górę. Zamknęła za sobą drzwi do swojego pokoju. Położyła się na swoim łóżku, mocno oplatając się rękoma. Wpatrywała się w sufit, zastanawiając się nad swoim zachowaniem. Była niemiła, wredna wręcz. Nigdy nie zachowywała się tak chłodno w stosunku do Liama, zwłaszcza nieumyślnie. Zamrugała kilkakrotnie, przygryzając dolną wargę.
Ten chłód był związany z Ronnie. Przez ostatnie dni uświadomiła sobie, że straciła swoje rodzone dziecko. Jak mogła zachować się tak nieodpowiedzialnie i pozwolić ojcu na zabranie jej dziecka? Teraz obcy ludzie opiekowali się jej maleństwem, a nie ona… Wyciągnęła z szafki papierosa i odpaliła go zapalniczką, która leżała na niej. Po chwili rozkoszowała się dymem, siedząc na wpół skulona na łóżku. Zapomniała całkowicie o popielniczce, więc musiała wstać.
Otworzyła szeroko okno i lekko obolała po niewygodnym szpitalnym łóżku, wdrapała się na parapet. Strzepnęła popiół w powietrzu, po czym zaciągnęła się, rozkoszując się chwilą. Ostatnim razem, jak siedziała w ten sam sposób, paląc papierosa, był sylwester… Jedyne co pamiętała z tamtego dnia, to wyraz twarzy Nialla. Wydawał się być zasmucony a nawet zmartwiony. Zawsze miała naturę buntowniczki, zawsze wszystkich rozczarowywała.
Uśmiechnęła się do siebie, wzruszając ramionami. Co jej szkodziło? Wychyliła się delikatnie za okno, oceniając wysokość na jakiej się znajdowała. Zgasiła peta na parapecie, po czym wyciągnęła przed siebie rękę i delikatnie puściła końcówkę tego świństwa. Zrobiła dwa kółka ramionami w powietrzu, po czym zeszła z parapetu.
Zamknęła okno i położyła się ponownie na łóżku. Wzięła w dłoń swój rozwalony telefon i z wielkim trudem wybrała numer do Harry’ego.
Odezwał się po trzecim sygnale.
-Amy…? – wydawał się być zaskoczony – Coś się stało?
-Tęsknię za tobą, wielkoludzie. – szepnęła, zakładając za ucho kosmyk włosów, który wydostał się z kucyka. Po drugiej stronie linii Harry wyraźnie się uśmiechał.
-Wielkoludzie? Nie mam nawet dwóch metrów…!
-I tak jesteś wielki. – zaśmiała się dziewczyna, kładąc się na lewym boku, tyłem do drzwi.
-Też za tobą tęsknie. Zresztą nie tylko ja. Kate wariuje, Niall zastanawia się kiedy do nas przyjedziesz, a Louis mówi coś piąte przez dziesiąte, żebyś szybko przyjechała, bo musisz mu w czymś pomóc.
-W czym? – zdziwiła się Amy. Louis nigdy nie był specjalnie do niej przywiązany. Sprawiał wrażenie osoby żyjącej we własnym świecie, nie potrzebującej jakiejkolwiek pomocy. Dotychczas Amy myślała, że Lou ma jej za złe to, że Liam wpadł w takie kłopoty. Bo tak właściwie, to przez nią Payne zaczął wariować, ale wolała o tym nie myśleć.
-Jakbym ja sam wiedział… Nie nadążysz za nim. Nie ważne, w każdym bądź razie przyjeżdżaj szybko, mała. – zaśmiał się Hazz, a w tle Amy usłyszała czyjeś marudzenie. – Kate, zejdź mi, teraz ja rozmawiam… - warknął chłopak, ale w jego głosie słychać było niesamowicie wiele czułości. Amy uśmiechnęła się rozczulona. To była chyba jedyna para, którą śmiało mogła przewidzieć wspólną przyszłość. Co prawda, Kate czasem bywała okropna, ale Harry był dzielny.
-Pozdrów tego debila i przekaż, że kocham ją najbardziej na świecie – uśmiechnęła się. Słyszała jak Harry przekazuje wiadomość, a Kate krzyczy „Wracaj do mnie, wredna małpo!”. W tym samym momencie, po drugiej stronie łóżka ktoś usiadł.
-Są u ciebie chłopcy? Nie odzywają się odkąd polecieli do Irlandii, od Paula tylko wiemy, że dolecieli.
-Tak, są. Słuchaj, muszę kończyć. Obiecuję, że jak przylecę, to wynagrodzę wam tą moją nieobecność. Podaj dalej wszystkim, że ich bardzo kocham. I ciebie też, wielkoludzie. Do zobaczenia. – zagryzła dolną wargę, rozłączając się. Odłożyła telefon na szafkę nocną, po czym delikatnie odwróciła się w stronę Liama.
Patrzył na nią, mrużąc swe czekoladowe oczy. Amy usiadła, opierając się o poduszki. Chciała się uśmiechnąć, bo rozmowa z Harrym dała jej dużo ulgi. Czuła się lepiej, wiedząc, że gdzieś tam ma kilka osób, które za nią tęsknią. Wprawdzie tutaj był Liam, ale obawiała się jego uczuć. Wtedy w kuchni wyglądał… Jakby naprawdę go nie obchodziła. Czy to możliwe, żeby przez kilka tygodni rozłąki, ich relacje mogłyby ulec aż takiej zmianie? Przecież się kochali. A może to było za wcześnie?
Dobry humor natychmiast ją opuścił.
Wdrapała się na kolana Liama, tak niespodziewanie, że jęknął zaskoczony siłą jej ramion, które go oplotły. Amy wtuliła swoją twarz w jego szyję. Chłopak w końcu objął ją mocno, i delikatnie ucałował jej głowę.
-Nigdy nie mów, że mnie nie obchodzisz – szepnął cicho, delikatnie jeżdżąc dłonią po jej plecach – Nawet nie wiesz jak cholernie to rani.
Amy zadarła głowę do góry, patrząc na wyraz twarzy Liama. Nie był zły, ani obojętny. Wydawał się być trochę smutny, może nawet zagubiony. Niebieskooka wyprostowała się i ujęła jego twarz w dłonie. Przejechała kciukiem po jego policzku, cicho prosząc by na nią spojrzał. Gdy brązowe oczy spoczęły na jej twarzy, uśmiechnęła się delikatnie.
-Przepraszam. Czuję się trochę zagubiona… - szepnęła, kładąc mu powoli dłonie na ramionach. Liam nabrał powietrza w płuca, po czym z cichym westchnieniem, wypuścił je. Zamrugał kilkakrotnie, a na jego ustach zagościł uśmiech. Najpiękniejszy jaki tylko widziała.
-Wiem, że to trudna sytuacja, patrzeć jak ktoś ci bliski cierpi. Zrobiłaś dla niej wszystko, co tylko mogłaś zrobić. Oddałaś jej część siebie. Najprawdopodobniej dałaś jej życie. Nie po raz pierwszy zresztą. – uśmiechnął się po raz kolejny, składając czuły pocałunek na jej ustach.
-Skąd wiesz, że to o Ronnie chodzi? – szepnęła, szczerze zdziwiona.
-Bardzo dobrze cię znam. Ale tak oprócz tego, to jak przyjechaliśmy do ciebie, byłaś cholernie szczęśliwa. Ach no i może jeszcze to, że Zayn mi się wygadał wczoraj wieczorem. – wzruszył ramionami, szczerząc się do niej bezczelnie.
-No co za stara plotkara… - mruknęła pod nosem Amy. Liam zaśmiał się cicho, mrugając do niej – Wyciągnąłeś to z niego!
-Cóż… - rozłożył na chwilę dłonie w geście niewinności, po czym z powrotem położył je na jej plecach – Ktoś musiał.
Amy prychnęła pod nosem, jednak uśmiech nie schodził z jej twarzy. Przytuliła się do Liama, a ten delikatnie uszczypnął ją w pupę, co spotkało się z cichym piskiem dziewczyny. Obydwoje zaczęli się śmiać.
Po chwili ciszy, która zapanowała między nimi po rozbawieniu, Liam odsunął ją od siebie, na długość swoich przedramion.
-Ronnie teraz należy prawnie do nich. Rozmawiałem z nimi…
-Kiedy? – wtrąciła mu się w słowo. Liam przewrócił oczyma. Och, czasem potrafił być taki irytujący…
-Jak tylko weszliśmy do szpitala i dowiedzieliśmy się co z tobą. W każdym bądź razie, państwo Covland stwierdzili, żebyśmy nie zaburzali małej tego, co zdążyła sobie ułożyć w głowie. Wiesz, tu chodzi bardziej o to, że mama jest mamą, a tata tatą. Nie chcę ingerować w to, co się stało w twojej przeszłości, ale wiem, że ojciec się prędko nie przyzna do Ronnie. Pozwoliliśmy więc sobie uzgodnić, że zostaniesz jej matką chrzestną, bo do tej pory jeszcze nie została ochrzczona. W ten sposób będziesz cały czas przy małej i będziesz miała pretekst, żeby częściej ją widywać. A jeżeli kiedyś Ronnie zauważy, że coś jest nie tak, to powiemy jej prawdę. W porządku?
Amy siedziała chwilę w ciszy, powoli trawiąc informację. Coś tu jej nie grało. Spojrzała podejrzliwie na Liama, który obserwował ją zaniepokojony.
-My? – wydusiła w końcu z siebie, cichym głosem. Liam przechylił lekko głowę, uśmiechając się delikatnie. – To ty nie chcesz mnie zostawić?
-Ja? Ciebie? Dziewczyno… W tym szpitalu, to ci chyba rozum pobrali zamiast szpiku! Tyle razy ci mówiłem, że już nigdy nie dam ci odejść. No chyba, że… A nie, wtedy też nie.
-Głupi jesteś. – mruknęła, delikatnie uderzając go w pierś – Ale i tak cię kocham.




Hejeczka, dziękóweczka za 15 komentarzeczka (hiehie)
Ale tak poważnie. Widzicie? Widzicie, jak łatwo napisać jeden, głupi komentarz? Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczyło to, jak mnie opierdzielaliście pod rozdziałem, za to, że was wystraszyłam. :D
Dziękuję za te wszystkie komentarze i KAŻDY JEDEN OSOBNY. To naprawdę bardzo, bardzo miłe, czytać takie opinie na temat tego, co się pisze. Naprawdę!:))
Proszę was, komentujcie. Jesteście moją największą motywacją.
Lots of love xx

9 komentarzy:

  1. Aww... Jak słooodko <333
    Kocham tego Bloga ....
    Ale słooodko piszesz :*
    Ale widzisz, wystraszyłaś Nas i podziałało :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, Kocham, Kocham, Kocham, Kocham, Kocham, Kocham, Kocham... Czekam na NN. Mam nadzieję, że Liam i Amy będą zawsze razem... Słodki rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuuudny i taki słodki :) Czekam nn ;d
    Xoxo @JustynaJanik3

    Ps. Czy ona może palić po takim zabiegu ?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojeju świetny <3
    ŚWIETNY ŚWIETNY ZAJEBISTY ROZDZIAŁ ! *_*
    Chcę dłuuuuuuuuuuuuuuuższy ! ;c
    Pisz NN !
    xoxo. Madzia ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. BOŻE, kocham to! <3 chcę juz następny :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, oficjalnie kocham ten rozdział. :c
    Liam i Amy to taka słodka para, awh. <3 Piszesz przepięknie i jestem tak przywiązana do tego opowiadania, że aż nie chcę, by kiedykolwiek się skończyło, haha, Ty wredoto. :c
    Przepraszam, że tak krótko, ale już wiesz, że wspaniale piszesz.
    Kocham Cięę!
    @_luvmyboobear

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, nie lubię czekać na następnego gdy ktoś Tak świetnie pisze! Jesteś wspaniała<3

    OdpowiedzUsuń
  8. ooooo jakie słodkie zakończenie <3 no po prostu cudnie <3
    czekam na następny...który mam nadzieję pojawi się szybko ;P

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy