sobota, 13 lipca 2013

30 'Nie nienawidzę cię'

-Pchaj!
-Nie mogę już!
-Jeszcze trochę!
-Dobra, podsuń się trochę w bok... Ooo, dokładnie tak.
-Jezu, uważaj! To boli!
-Przepraszam... Jeszcze kawałek... O boże, w końcu.
Zaczerwieniony Paul usiadł na schodku, opierając się o szafę. Amy usiadła obok niego, nabierając powietrza przez usta i wypuszczając je nosem. 
-Nowych mebli ci się zachciało. Ciężkich jak cholera. - mruknął padnięty chłopak. Dziewczyna rozpuściła włosy, po czym ponownie je związała w wysokiego kucyka.
-Ale to już ostatnie. Ciesz się, że nie ta kobieta nie wymyśliła czegoś, co byłoby dużo cięższe do noszenia. - westchnęła brunetka, rozprostowując kości.
-Wyschła już farba na ścianach? 
-Już dawno.
-Wnosimy? 
-Nawet nie dasz mi odpocząć. - wywróciła oczyma dziewczyna, po czym podniosła się ze schodka. 
*
   -Jesteś pewien, że chcesz wrócić do domu? - uniósł jedną brew Harry, gdy Liam uparcie próbował założyć prawego buta.
-Nie wytrzymam tu ani jednego dnia dłużej.
-Ale minęło zaledwie kilka tygodni odkąd się obudziłeś.
-Pomóż mi założyć tego cholernego buta i zmywajmy się stąd, bo jeszcze chwila i chyba się zdenerwuję. - westchnął Liam ostatkiem sił. Harry rzucił torbę z jego rzeczami, którą trzymał w dłoniach. Przykucnął naprzeciwko przyjaciela i pomógł mu założyć buta, po czym podniósł się z podłogi. Wziął za rękę Liama, powoli pomagając mu wstać.
-Ja wezmę torbę. - zaoferował Paul, podnosząc przedmiot z miejsca, w które rzucił je Harry. W oczach ich wiernego ochroniarza widać było smutek. Był bardzo przywiązany do swoich podopiecznych, ten wypadek w pewnym stopniu go przybił. Nie potrafił patrzeć na to, jak Liam nie daje sobie rady. 
-Niestety jest tylko jedno wyjście ze szpitala, to główne. To awaryjne jest aktualnie remontowane, bo coś tam coś tam. - oznajmił drugi z ich ochroniarzy, Preston. 
-Może poczekajmy, aż się ściemni? - zaproponował Harry, zerkając z niepokojem na Liama - Wtedy one sobie pójdą i nie będzie takiego tłoku.
-Chcę wrócić teraz do domu. - warknął Liam. Harry posłał mu zasmucone spojrzenie. Nie poznawał własnego przyjaciela i to nie działo się pierwszy raz. 
-W takim razie chodźmy.
*
  -Liam, o mój boże! Jak ty schudłeś!
-Omg, Liam, mogę autograf?!
-Harry, kocham cię!!
-Liam, proszę uśmiechnij się do mnie!
-OMG!
  Wrzask fanek i fanów, był okropny. Lubili sławę, ale w tamtym momencie każdy chciał schować się w samochodzie i zniknąć z oczu rozwrzeszczanych fanek. Harry posłał ponure spojrzenie w kierunku Prestona. Ochroniarz szepnął coś do Paul’a. Higgins pokiwał głową, po czym zatrzymał chłopców jednym gestem. 
  -Słuchajcie, to nie jest fajne. Rozejdźcie się do domów, nie męczcie chłopców. Liam jest zmęczony, nie ma siły na rozdawanie autografów. Wykażcie zrozumienie, rozejdźcie się. - powiedział, a jego donośny głos sprawił, iż cały tłum zamilkł. Liam z niepokojem rozglądał się wokół siebie. Tak dawno nie uczestniczył w takim zbiegowisku, że czuł się nieswojo. 
  -Nie płacz, głupia. - syk jakiejś dziewczyny rozległ się za ich plecami. 
-Ja nie... Tęskniłam za nim tak bardzo, modliłam się do Boga, żeby wrócił do... Och.. - zaszlochała druga. Po głosie można było poznać, iż obie są niewiele młodsze od nich. 
  -Liam, na co czekasz? - Harry szturchnął go lekko w ramię - Idziemy do samochodu.
-Chcę iść... - zawahał się chłopak, odwracając się w stronę wejścia do szpitala. W tłumie rozchodzących się ludzi, szukał jednej, która właśnie płakała. 
-Daj spokój, kiedy indziej spotkasz się z fankami. 
  Zignorowawszy wypowiedź przyjaciela, Liam powolnym krokiem przeszedł odległość kilku metrów, które dzieliło go od jednej z wielu fanek. Dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła, jak jej idol zbliża się do niej. Łzy nadal lśniły na jej policzkach, które miały barwę jasnego różu.   Chłopak podszedł do niej, po czym wyciągnął przed siebie ręce. Po chwili w objęciach trzymał jedną z fanek, przytulając ją mocno. 
-Dziękuję. Wygląda na to, że przywróciłaś mi życie. - szepnął wprost do jej ucha. Zimny podmuch wiatru zmierzwił jej włosy, a malinowy zapach jej szamponu przywiódł mu na myśl osobę, która zawsze takiego używała. 
-Kocham cię, Liam. - uśmiechnęła się dziewczyna, gdy odsunęli się od siebie, powstrzymując łzy wzruszenia. 
-Ja ciebie też. - po raz pierwszy od kilku tygodni, na jego ustach również zagościł uśmiech. Po chwili spojrzał na bluzkę na ramiączkach i spodenki, jakie miała na sobie dziewczyna. -Nie jesteś stąd, prawda? 
-Skąd wiesz? - zdziwiła się. 
-Zanosi się na deszcz, a ty tego nie zauważyłaś. Weź moją bluzę i zmiataj do siebie, bo jeszcze zmokniesz. - poprosił chłopak, uśmiechając się szerzej. Po chwili jego czerwona bluza znalazła się na ramionach fanki. 
  -Liam, idziemy. - oznajmił Preston, który wciąż stał za jego plecami. 
-No przecież idę.
*
  -Jestem z nas dumna. - oznajmiła Amy, siadając na podłodze z kieliszkiem czerwonego wina.
-Ja też, jeszcze nigdy nie zrobiłem totalnej rewolucji w pokoju, w jeden dzień. - uśmiechnął się Paul, pijąc zimne piwo. Amy oparła głowę o jego ramię, patrząc jak programuje telewizor, który zakupiła kilka dni wcześniej.
-Jeszcze trochę i zostanę bez grosza przy duszy. - zaśmiała się brunetka, wiedząc, że tak nie będzie. Po sprzedaniu domu i odzyskaniu połowy pieniędzy za mieszkanie, które wynajmowała wraz z Mikiem mogła sobie pozwolić na dużo więcej, niż generalny remont w pokoju. 
-Kupiłabyś bratu jakiegoś porządnego laptopa, a nie skąpisz z tą kasą. - prychnął chłopak, odkładając pilot na podłogę. 
-Ach, a cóż ja z tego będę miała? - zaśmiała się dziewczyna, dolewając sobie wina.
-Radość z życia i chęć niesienia pomocy, oraz pustą butelkę po winie. A mnie taki laptop by się przydał, na tym nie da się zrobić wiele, a do studio takiego szajsu nie wezmę. 
-Braciszek muzyk, widzę. - znacząco uniosła brwi, uśmiechając się.
-O co ci chodzi?
-Dziewczyny lecą na przystojnych chłopców, którzy pracują w branży muzycznej. 
-Przestań. - zaśmiał się chłopak, mimowolnie wyobrażając sobie siebie z jakąś śliczną dziewczyną u boku. Amelie wybuchła śmiechem.
  Ich dobry nastrój przerwał dzwonek do drzwi. 
-To pewnie pizza już przyjechała. Otworzę. - oznajmił Paul, podrywając się do góry i wychodząc z pokoju. Brunetka rozejrzała się po nowo urządzonej sypialni.
   Liliowy kolor ścian doskonale komponował z biało szarymi meblami. Ogromna szafa, która miała zamontowana u góry dwie lampki strasznie jej się podobała. I to łóżko, o które właśnie się opierała, było chyba szczytem wygody i elegancji. Podłogę zdobił duży, jasnoszary dywan.. Koło łóżka ułożyli dwa ciemne dywaniki w kształcie okręgów, by można było na nich siedzieć, oglądając telewizję. 
   Jednak tym, co najbardziej zawładnęło jej sercem, był wieszak, który stał w rogu obok szafy. Można było na nim wieszać ubrania, które miało się założyć następnego dnia i wcale nie trzeba było wstawać wcześnie rano, by je sobie przygotować. 
  -Nie ma jej w domu, idź stąd! - usłyszała oburzony głos Paula. Z zaciekawieniem wstała z podłogi, ciągle trzymając w dłoni kieliszek z ciemnoczerwonym płynem.
-Muszę z nią porozmawiać, ona musi wrócić do Londynu.
-Jeżeli stąd nie znikniesz, będę zmuszony wezwać policję. I wiesz gdzie lata mi to, że jesteś gwiazdą? Chyba nie muszę wypowiadać tego na głos.
  Amy wyszła z pokoju, stając u szczytu schodów. Nie widziała, kto był ich gościem, z tej pozycji była w stanie zauważyć plecy jej przyrodniego brata. 
-Kto to, Paul? - zapytała, schodząc po schodach. 
-Zaraz sobie pójdzie, nie denerwuj się mała. - oznajmił jej brat. 
-O co ci cho... Och - brunetka zatrzymała się na trzecim stopniu od końca, gdy zobaczyła kto pofatygował się, by złożyć jej wizytę. - Idź na górę, Paul.
-Nie pozwolę, by znowu rozpieprzyli ci życie!
-Idź, Zayn chce tylko porozmawiać. Prawda? - szepnęła dziewczyna, unosząc kieliszek do góry. Po chwili kilkoma zachłannymi łykami, opróżniła jego zawartość. W ciszy obserwowała, jak jej zrezygnowany brat wymija ją i idzie na górę, po czym trzaska drzwiami, które niedawno wprawili do jej pokoju. 
  -Wejdź. - uśmiechnęła się delikatnie, wskazując na salon, który znajdował się kilka metrów od drzwi wejściowych.
-Dziękuję, zostanę tutaj. - odezwał się chłopak, patrząc na nią oskarżycielskim wzrokiem. Jego oczy jeszcze nigdy nie wyrażały tyle zawiści co tego wieczoru. 
-Masz minę jakbyś chciał popełnić morderstwo na mojej osobie. Może zrób to za zamkniętymi drzwiami, wtedy tłum fanek nie będzie musiał oglądać jak ich ukochany chłopczyk pozbawia życia byłą dziewczynę drugiego ukochanego chłopczyka z zespołu. - zaproponowała Amy, ponownie wskazując na salon. Zayn obejrzał się za siebie, co było kompletnym błędem. Tłum dziewcząt zaczął skandować jego imię. Czarnowłosy skinął głową na ochroniarzy, by zostali na zewnątrz, pilnując by tłum nie dostał się na posesję Amy, po czym wszedł do środka.
  -Pozwolisz. - powiedziała cicho brunetka, lecz jej słowa nie brzmiały jak szept, ale raczej jak jedwab. W jednej chwili znalazła się obok niego, zamykając białe drzwi wejściowe, na zasuwkę. 
  Krokiem baletnicy skierowała się do kuchni, odstawiając kieliszek do zlewu. Malik jak cień podążał za nią. 
-Usiądź, porozmawiajmy. Tak dawno nie rozmawiałam z kimś, kto mnie nienawidzi. - spokój z jakim brunetka zajmowała miejsce na blacie można było szczerze podziwiać. W środku niej wrzała wojna. Serce kazało zostać, a rozum uciec na górę i już nigdy stamtąd nie wracać. Jednak wszelkie emocje zostawały w niej, nie ukazując się ani na chwilę na jej delikatnych rysach twarzy. 
-Nie nienawidzę cię. - oznajmił cicho chłopak drżącym głosem.
-Och... 
-Wróć do Londynu. On cię potrzebuje. Każdego dnia walczy ze swoim słabym ciałem. Ćwiczy, chodzi po szpitalnym korytarzu, podpierając się na kulach. Z pomocą wybitnych rehabilitantów ćwiczy mięśnie, by znów były takie jak kiedyś. Robi to, bo twój list go załamał doszczętnie. Siłą woli odciąga się od kolejnej głupoty. Nie zostawiaj go tak, pomóż mu przez to przebrnąć. On cię kocha, wiem, że ty też go kochasz. Pal sześć to twoje dziecko, które gdzieś tam próbowałaś ukryć. Nie musisz nam mówić wszystkiego, tylko wróć. Wróć dla Liama... - wyrzucił z siebie chłopak na jednym wydechu. 
  Brunetka nachyliła głowę ku dołowi. Postawa jej ciała mówiła: Poddaję się, nie chciałam żeby tak było! Jednak mimo wszystko nie odezwała się ani jednym słowem. Milczała jak zaklęta, nie chciała wracać. Tu miała ojca, przybraną mamę i dwóch braci. Tutaj zaczęła żyć na nowo, otoczona miłością. Zapominając o wszystkim, co spotkało ją w Londynie.
  -Amy, wróć. Nie chcę krzyczeć, mimo tego, że jestem cholernie wściekły. Zostawiasz nas wtedy, gdy potrzebujemy cię najbardziej. Nie mów proszę, że dasz sobie bez niego radę. Może nie jestem specjalistą, ale wiem, że nie pociągniecie dłużej bez siebie. Oboje bardzo się zmieniliście. Wiesz od kiedy nie jest tak jak być powinno? Od momentu, w którym zaczęłaś być z Niall’em. Uwierz, nie mam nic przeciwko niemu, ale dobrze pamiętam jak bardzo męczyłaś się w tym związku. I tak naprawdę jego zdrada cię nie zabolała, byłaś szczęśliwa, że mogłaś się uwolnić od niego. To wspaniały chłopak, ale w jego sercu zawsze będzie Victoria, nie ty. Bo twoje serce należy do Liama, dobrze o tym wiesz. 
-Wyjdź. - poprosiła dziewczyna, kręcąc głową.
-Wróć do Londynu, Liam cię potrzebuje.
-Do wyjścia chyba nie muszę cię odprowadzać? - zapytała Amy, unosząc wzrok. Jej tęczówki pociemniały, trzęsła się z napływu emocji. Zayn posłał jej tryumfalne spojrzenie. Wiedział, że nie wróci z nim pierwszym samolotem, był tego pewny w stu procentach. Ale czuł, że udało mu się ją poruszyć. Przez niego będzie o tym rozmyślała dniami i nocami, aż w końcu wróci do nich. A oni będą czekać.
  Amelie czekała aż usłyszy trzask frontowych drzwi. Po chwili zeskoczyła z blatu i podeszła do zlewu. Umyła kieliszek, po czym wróciła do swojego pokoju.
  -Czego chciał? - zapytał Paul, patrząc na jej niewyraźną minę. Amy usiadła obok niego, po czym nalała sobie wina do kieliszka.
-Niczego specjalnego. Po prostu chciał mi przypomnieć, po co tak naprawdę tu przyjechałam.
-Po co? - zaciekawił się jej brat.
-Po to, by znów zacząć żyć. 

Na koniec sypialnia Amy. Tekst dzisiaj nie chce ze mną współpracować i gdzie bym nie wcisnęła w rozdział to się coś dziwnego robi i wszystko się psuje :(



DAJCIE SPOKÓJ, NIE CHCE MI SIĘ JUŻ NIC POPRAWIAĆ. ROZDZIAŁ NA ŻYCZENIE JAKIEGOŚ ANONIMA Z ASKA, DZIĘKI ŻE NAPISAŁAŚ, BO ZAPOMNIAŁAM NA ŚMIERĆ O TYM BLOGU I O DRUGIM TEŻ W SUMIE XD
A tak btw, to ogłoszenia parafialne. Jakbyście nie zauważyli, są wakacje. Wiem, gdyby nie ja to byście nie wiedzieli :D W związku z tym za tydzień w piątek Kasia wyjeżdża odpoczywać <woohoo> Soł, do końca wakacji nie pojawi się tutaj żadny rozdział.
Przepraszam:<
ALE WRÓCICIE DO MNIE PO WAKACJACH? :<
No i tego, jak coś to możecie mnie gwałcić na asku (no bez skojrzeń no ) http://ask.fm/PreteendToBe
I tego, mam tutaj widzieć 20 KOMENTARZY, bo inaczej się po wakacjach nie zobaczymy, no :<
UDANEGO ODPOCZYNKU :*
PS ZROBI MI KTOŚ SZABLON N A BLOGA? :( 

13 komentarzy:

  1. QGHBWNBGVSFDCV boże cudny *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział, zresztą taki jak reszta! <3 troche szkoda że musimy czekać na kolejny rozdział do wakacji :C no ale cóż :C mam nadzieję ze dużo weny ci przyjdzie i będziesz nas bardzo zaskakiwać, jak to robisz za każdym razem <3 miłych wakacji również ci życzę i do zobaczeniia we wrześniu! <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko ja miałam jakieś dziwne skojarzenia na samym początku? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie tylko ty, na pewno! :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. haha tak myślałam :D Same zboczeńce! xD

      Natalia

      Usuń
  4. Do końca wakacji .ty se żarty robisz ! Blog cudowny

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny jak zawsze. Nie wiem jak wytrzymam do następnego...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z góry przepraszam, że pod rozdziałem, ale nie wiem, gdzie mogę u ciebie zostawić takie informacje :)
    'Jedna z nich, to dziewczyna o dużym sercu, ale życie kładzie jej kłody na drodze do szczęścia. Strata rodziców, brak pieniędzy, przyjaciół przytłacza z dnia na dzień coraz bardziej, jednak jest nauczona zachować dobre pozory. By jakoś zapewnić sobie dobrobyt-choć w najmniejszym stopniu-sprzedaje swoje obrazy, z którymi jest bardzo związana, jednak nie ma odwrotu. Druga zaczyna bawić się życiem, jednak w końcu wszystko zaczyna nabierać zbyt szybkiego tempa i nabiera na sile powodując coś, z czym nie może walczyć-uzależnienie. Do tego wszystkiego ma przy sobie chorego mężczyznę, który zmienia jej życie w coś, czego nie spodziewaliby się nawet najgorsi. Czy ktoś pomoże im wyplątać się z kłopotów? Czy nowe znajomości wyjdą im na dobre? Czy one wzajemnie będą w stanie sobie pomóc?'

    Jeśli przeczytasz, bardzo prosimy o szczerą opinię, bo jest to dla nas bardzo ważne i sprawia, że chce nam się pisać dalej :)
    http://addiction-hatred-and-passion.blogspot.com
    Pozdrawiamy :) - Annabel i Mia ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam z niecierpliwością na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany do końca wakacji... trochę długo :(
    Mam nadzieję, że Amy w końcu wróci do Londynu :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Głupia Krowa z tej Amy !!! A rozdział świetny! Jak się za dużo myśli to się w końcu nic nie wymyśli.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy