sobota, 8 czerwca 2013

28 'Nie wracam do Londynu, tato'

                -Nudzi mi się. – westchnął Lou, rozciągając się jeszcze bardziej na skórzanej sofie. Harry ziewnął przeciągle, zmieniając kanał w telewizji.  Za oknem padał deszcz, więc nie mieli nic innego do roboty niż przeglądanie programów popularnonaukowych.
-Czemu nie pojedziesz do Eleanor? – zapytał zielonooki, sięgając do miski z orzeszkami. Pełną garść smakołyków wepchnął sobie do ust, po czym zaczął to wszystko przeżuwać.  Lou spojrzał na przyjaciela, głęboko się nad czymś zastanawiając. 
-Mam pomysł! – wykrzyknął po chwili.
-Zapomnij. – odparł Harry, po raz kolejny tego dnia zmieniając kanał w telewizji.
-Nawet nie wiesz co wymyśliłem! – oburzył się jego starszy przyjaciel.
-Nie robimy żadnej imprezy.
-Ale…
-Po pierwsze jest zimno, po drugie mokro, po trzecie Zayna nie ma, a Horan jest z tą swoją panienką na rehabilitacjach. Nie zapominajmy oczywiście o Liamie, który leży w szpitalu i niczym śpiąca królewna czeka, aż Amy go pocałuje, by móc się obudzić. Wiążąc fakty ze sobą, impreza się nie odbędzie, bo pogoda jest do dupy, główni organizatorzy imprezy są w większości poza domem, a ostatnim czynnikiem jest to, iż zapasy napojów o zawartości alkoholowej, cudownie wyparowały z domu i jest tylko kilka butelek piwa. Dlatego właśnie lepiej będzie jak pojedziesz do swojej dziewczyny gdziekolwiek ona teraz jest i zrobisz jej dobrze, czy co tam sobie robicie będąc sam na sam.
-Nie ma z tobą żadnej zabawy. – mruknął chłopak, wychodząc z salonu. Harry wzruszył ramionami, przenosząc się z niewygodnego fotela, na całkiem przyzwoitą sofę. Przełączył na stację muzyczną, po czym odrobinę ściszył telewizor. Z tylnej kieszeni wyciągnął jeden z dwóch telefonów.  Wchodząc w kontakty, odszukał odpowiedni numer, po czym wybrał opcję ‘Zadzwoń’.  Oparł głowę o poduszkę i uśmiechnął się tak,  jakby właśnie powiedziano mu, iż wygrał na loterii i od teraz może mieć wszystko.
                -Halo? – odezwał się delikatny, aczkolwiek zadziorny głos w słuchawce.
-Zamawiała pani pizzę z podwójnym serem?  Czekam od piętnastu minut pod drzwiami, dzwonię jak oszalały, a nikt nawet nie raczy mi otworzyć. – Harry ściągnął usta, robiąc z nich tzw ‘dziubek’. Kate zawsze rozbawiała ta mina.
-Przepraszam, już otwieram panu, panie Styles. – zaśmiała się dziewczyna. Harry uśmiechnął się, ukazując przy tym swoje dołeczki.
-Tęsknię. – mruknął Harry.
-Tak jak ja? To chyba niemożliwe.
-Przyjedź, a się przekonasz. – w głosie chłopaka rozbrzmiała nuta smutku. Kate słysząc to przygnębienie wydobyła z siebie ciche ‘Aww’.  Harry westchnął cicho, patrząc w sufit. Brakowało mu tego uśmiechu, a nie wiedział nawet, czy Kate chciałaby go u siebie w mieszkaniu.
-Cholera jasna! – wyrwało się blondynce z ust.
-Co się stało? – Harry zmrużył oczy. Jego dziewczyna wiecznie na coś wpadała, potykała się. Zawsze go to rozbawiało. Ale na odległość to już nie było takie śmieszne. Jak była przy nim, mógł ją złapać. A jeśli jest kilometry od niego nie mógł zrobić zupełnie nic.
-Deszcz pada! – mruknęła dziewczyna wyraźnie rozdrażniona.
-U ciebie też? – zdziwił się zielonooki – Myślałem, że tam wiecznie świeci słońce.
-Och… - westchnęła Kate – Nie ważne. Muszę kończyć. Kocham cię Hazz.
                Kilka urwanych sygnałów zakończyło jego rozmowę. Z cichym niedowierzaniem odłożył telefon na stolik. Co się stało z dziewczyną, która nigdy pierwsza się nie rozłączała, bo za bardzo go kochała? Brunet pokręcił głową, wyłączając telewizor, który coraz bardziej go irytował. Podniósł się z sofy, po czym udał się do kuchni.
                Wyciągnął z lodówki piwo, po czym otworzył je otwieraczem.  Kufel z szafki z hukiem stanął na blacie. Harry wylał całą zawartość napoju do naczynia, po czym usiadł na krześle. Jeszcze nigdy tak szybko nie wypił piwa.
                Jego zamartwianie się przerwał dzwonek do drzwi. Dokończył opróżnianie czwartego z kolei kufla, po czym wstał. W międzyczasie dzwonek oznajmił gościa kilkakrotnie.
-Zaraz, przecież się nie pali. – mruknął Harry, odstawiając kufel do zmywarki.  Wytarł dłonie w swoje czarne rurki, po czym ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Odsunął zasuwkę, przekręcił dwukrotnie klucz, po czym pociągnął w swoją stronę za klamkę. Jego oczom ukazała się śliczna dziewczyna o kręconych włosach.
- Cześć El. Louis jest na górze. – Harry wskazał głową za siebie, po czym wpuścił dziewczynę do środka. Nawet nie słuchał słów, które wypływały z jej ust, gdy ściągała swój płaszczyk. Po chwili już nie było jej na parterze. Poszła do swojego ukochanego.
                Harry wrócił do kuchni. Wyciągnął drugi kufel, po czym go napełnił. Nawet nie zważał uwagi na to, że strużka alkoholu pociekła mu po szyi, gdy zachłannie opróżniał zawartość naczynia.
                Kiedy dzwonek zadzwonił po raz drugi tego dnia, brunet wywrócił oczyma. Ciągle ktoś wchodził, wychodził, a on musiał pilnować kto, co i po co.
                Już nieco rozweselony ruszył raźnym krokiem ku drzwiom. Ponowił czynność otwierania ich, po czym stanął jak wryty.
-Kazałeś przyjechać, a więc jestem! – rozpromieniona Kate rzuciła mu się na szyje, nie dając mu nawet chwili na ogarnięcie sytuacji.
*
                -Dziękuję ci bardzo, że zgodziłaś się z nimi zostać na te dwa tygodnie. Jak wrócimy i będziesz chciała, droga powrotna do Londynu stoi dla ciebie otworem. – uśmiechnął się jej ojciec. Brunetka, objęła swojego przyrodniego brata ramionami.
-Nie wracam do Londynu, tato. – oznajmiła, przyglądając się jak z każdym jej kolejnym słowem, zdziwienie wstępuje na twarz jej ojca.
-Jak to? – Sophie zaprzestała zapinania swojego beżowego płaszcza. Od samego rana padał deszcz, nie chcieli zmoknąć,  zmierzając na lotnisko.
-Jeżeli wasza propozycja z zamieszkaniem tu na stałe jest nadal aktualna… - Amy wbiła wzrok w czuprynę swojego brata, który był od niej dużo niższy.
-Oczywiście, że jest! – uśmiechnął się szeroko jej ojciec. Amy uniosła kąciki ust ku górze.
-Dobrze będzie cię mieć przy sobie. – zawtórowała mu jego żona.
-Dziękuję. – brunetka uśmiechnęła się szerzej. Żona jej ojca pogłaskała ją czule po policzku, po czym dokończyła zapinanie guzików w swoim płaszczu.
                -Taksówka już jest. – oznajmił Paul, wynosząc walizki rodziców na dwór. Amy pożegnała się z Sophie oraz Tomem, po czym z uśmiechem na ustach, stojąc w progu, obserwowała jak taksówka z tą dwójką w środku, rusza w kierunku lotniska.
-To teraz będziemy szaleni! – oznajmił uradowany Nick. Paul spojrzał na niego, zdziwiony.
-Mówisz młody imprezy do białego rana?
-Nie. Będziemy siusiać z otwartymi drzwiami do łazienki! – wykrzyknął rozradowany chłopczyk, po czym pobiegł w kierunku swojego pokoju.
                Amy spojrzała na Paula, a on na nią. Po krótkiej chwili ciszy, obydwoje wybuchli niepohamowanym śmiechem.
*
                Blondyn pomógł swojej dziewczynie wejść po schodach na górę, wprost do jej mieszkania. Po wypadku, Vickie dopiero dochodziła do siebie. W prawdzie była już bez gipsu, ale wciąż było jej ciężko chodzić, z obolałą po złamaniu nogą.
                Niall otworzył drzwi kluczami, które dostał od dziewczyny zaraz po tym jak wyszła ze szpitala. Delikatnie usadził ją na wiklinowym krześle, które było ustawione w przedpokoju. Zamykając drzwi na zasuwkę i klucz, wrócił do niej, uśmiechając się delikatnie. Kucnął naprzeciwko Vic, patrząc jej w oczy. Dziewczyna przymknęła powieki, starając się ukryć to, jak bardzo jest zażenowana tą sytuacją.
-Przestań. – poprosił chłopak, ściągając jej adidasy.
-Nie potrafię. – przyznała się Victoria – Za każdym razem, gdy pomagasz mi się ubrać, założyć buty, zejść ze schodów i potem wejść na górę, czuję się jakbym cię wykorzystywała. Zamiast bawić się z kumplami z zespołu ty musisz opiekować się kaleką, która ma niesprawną prawą rękę.
-Proszę… - westchnął Horan, odstawiając adidasy do szafki.
-To przestań. Po co masz się męczyć z kaleką? Dam sobie radę sama, poproszę o pomoc moją rodzinę.
-Pokłóciłaś się z nimi. – odparł cierpliwie Niall.
-To dam sobie sama radę.
-Przestań w końcu się tak użalać. Pomagam ci, bo cię kocham. Gdybym cię nie kochał, miałbym cię w dupie, więc łaskawie skończ z tym upokorzeniem, bo to już nawet nie jest słodkie tylko denerwujące. Jestem twoim chłopakiem i będę ci pomagał czy ci się to podoba czy nie! A teraz wstajemy, zrobię ci coś do jedzenia.
                Powolnym krokiem poprowadził Vic do kuchni, po czym zabrał się za przygotowywanie omletów, które ostatnimi czasy wychodziły mu znakomicie.
-Praktyka czyni mistrza, czyż nie? – usłyszał głos swojej dziewczyny za plecami. Zaśmiał się cicho, po czym dokończył smażenie.
Po chwili talerz z omletami stał na stole. Victoria zabrała się za jedzenie, operując przy tym lewą ręką, jakby używała jej do trzymania sztućców od zawsze. Niall uśmiechnął się, siadając obok niej. Nie był nawet głodny. Czekając, aż Vickie skończy ćwiczyć,  zjadł coś w Nando’s. Z zaciekawieniem patrzył, jak krople deszczu spływają po kuchennym oknie.
-Niall… - zaczęła dziewczyna, chrząkając znacząco. Horan zamrugał kilkakrotnie, po czym spojrzał w jej stronę. Vic usiłowała podnieść się z krzesła, by udać się do łazienki. Jednakże jej obolała noga i bezwładna ręka nie pozwalały jej na wykonanie tej czynności.
                Niall wstał z miejsca, po czym ujął ją delikatnie za łokieć, pomagając jej wstać. Vic, opierając się o niego, powoli pokuśtykała w stronę łazienki. Przy drzwiach spojrzała na niego, uśmiechając się niczym zawstydzona nastolatka.
-Co? – zapytał blondyn, patrząc na nią.
-Poradzę sobie sama. – dziewczyna skinęła głową w swoje lewo.
-Jesteś pewna? – upewnił się Niall, otwierając przed nią drzwi.
-Tak. Ale siedź gdzieś w pobliżu, na wypadek gdybym wpadła do muszli. – mrugnęła do niego, po czym trzymając się framugi, weszła do środka. Lekko kulejąc, obróciła się w jego stronę.
-Mam wejść? – zaśmiał się Niall.
-Nie. – pokręciła głową, śmiejąc się – Chciałam ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez twojego uśmiechu.
                Niall zaśmiał się cicho, po czym skinął głową na łazienkę.
-Idź kochanie, bo toaleta cię wzywa.





18 komentarzy = nowy rozdział. 

PS Znudził mi się wygląd bloga.. Znajdę tu kogoś, kto wykonałby dla mnie nowy szablon? Jestem pozbawiona wszelkich talentów graficznych i nie potrafię zrobić tego sama :D 

20 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział.Nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Nawet nie wiesz jakież było moje zdziwienie, gdy na pulpicie nawigacyjnym zobaczyłam, że dodałaś rozdział. Oczywiście zdziwienie było w pozytywnym sensie i naprawdę się cieszę, że tak szybko napisałaś kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER!!!!!!!! Ja chcę następnego!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. boże, wspaniały! Niech się Liam obudzi... i odnajdzie Amy! boże ja chcę ich już <3<3<3<3 DODAWAJ SZYBKO! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytam i wciąż nie rozumiem, co nie podoba Ci się w tym rozdziale? Okej, przyznam bez bicia, że może trochę mało się działo, ale mimo wszystko i tak był i jest świetny. Więc proszę, wybij sobie (albo sama to zrobię), myśl o złym rozdziale z główki. :*
    Zgodzę się z Stylesem w stu procentach - robienie imprezy bez połowy organizatorów i w deszczową pogodę to marny pomysł. Także ten tego... Harry piona. Poza tym wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że po tej rozmowie pojawi się Kate. Swoja drogą, dość dawno jej nie było. :) Amy nie wraca do Londynu? Chyba ona nie wie co mówi! tak, zdecydowanie. Dziewczyna musi tam wrócić i, jak to powiedział mądry Harry Styles "Liam, który leży w szpitalu i niczym śpiąca królewna czeka, aż Amy go pocałuje". Może nie przepadam za postacią Victorii, ale w ostatniej części rozczuliłaś mnie. Niall taki czuły i troskliwy. Awww do entej.. <3
    Czekam na ciąg dalszy.

    P.S. nie oddam talentu, więc chyba będziesz musiała mnie zamordować. Poza tym, nic mi się nie pokręciło. Zmiana narracji była świadoma. :) Tak, tak, Li po nich przyjechał. :D I dziękuję. :*

    P.S. JA chętnie podejmę się tego jakże trudnego zadania i zrobię Ci nową szatę graficzną. Teraz siedzę w domu, a momentami usycham z nudów, więc zrobię to z miłą chęciom. Napisz tylko do mnie, jak i co sobie życzysz. Chyba ze oddajesz go dobrowolnie w moje władanie. :)

    Evelyn
    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam ten rozdział dwa razy i nadal nie mogę uwierzyć, że nie zrobiłaś żadnego błędu, który popsułby to wszystko. Oczywiście nie życzę ci tego! W tym rozdziale po prostu kocham Stylesa. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że Harry zmądrzał. Hahhahaha ... Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będzie to możliwe.
    Szkoda, że Amy nie wraca do Londynu, ale na pewno pod jakimś pretekstem wróci i będzie tak dobrze jak na początku. Coś mi się wydaje, że Zayn to załatwi. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam.

    Zapraszam cię na mojego bloga, poświęconemu opowiadaniu o One Direction.
    http://ciemnosc-wciaz-sie-ukrywa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty rozdział przez wielkie Z <3
    no to ja czekam na kolejny... :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny jak zawsze, czekam nn:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy rozdział, chyba zacznę tu gościć częściej ;) Pozdrawiam i zapraszam również do siebie. www.my-aggro-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham to opowiadanie *.* cały czas chce więcej i więcej!

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest rewelacyjny!Czekam na kolejny rozdział i powodzenia w pisaniu. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny jak zawsze, czekam nn...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mogę doczekać się nn.; *

    OdpowiedzUsuń
  15. CZEKAM NA NEXTA ! BOŻE KOCHAM TO . ~L.

    OdpowiedzUsuń
  16. CZekam na nastepny rozdział,; *

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniałe opowiadanie ! Mam nadzieję , że Liam się obudzi , bo go strasznie lubię . Napisz jak najszybciej nowy rozdział . :-D

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniałe opowiadanie ! Mam nadzieję , że Liam się obudzi , bo go strasznie lubię . Napisz jak najszybciej nowy rozdział . :-D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy