piątek, 26 kwietnia 2013

25 "Czemu taka jesteś?"


-Dziękuję za pomoc – Amy uśmiechnęła się, stawiając na stoliku tacę z kubkami pełnymi gorącej kawy.
-Nadal uważam, że powinnaś była zostać w tamtym domu – odparł Louis, mrużąc swe uwodzące oczy.
-Stąd będziemy mieli bliżej do pracy – wyjaśniła brunetka, siadając na kanapie między Zaynem a Niallem – Padam z nóg.
-Zawsze mogłabyś zrobić prawo jazdy i kupić sobie samochód – mruknął Harry, opierając się wygodniej o nogi Tomlinsona.
-Nie stać mnie na samochód, Harry. Nie jestem gwiazdą, nie zarabiam tyle co wy, to nie jest tak proste, jak mogłoby ci się wydawać.
-No to mógłbym ci oddać swój samochód. Mam jeszcze inny, więc z tym nie byłoby problemu. Ewentualnie kupiłbym ci nowy – wzruszył ramionami loczek.
-Dajcie jej spokój. Chciała to się przeprowadziła – wtrącił się Zayn. Brunetka posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie, a on do niej mrugnął.
-To nie zmienia faktu, że będziesz zmuszona nas bardzo często widywać – zaśmiał się Horan.
-Och – przeraziła się Amy – Jak ja to przeżyję?
-Ej! – Horan dał jej sójkę w bok, a brunetka roześmiała się głośno. Po chwili cała piątka rechotała wesoło, zapominając na chwilę o wszystkich problemach, które nieustannie mąciły ich życia.
                                                                                              *
                                                                              ‘Kilka dni później’
                Brunetka uchyliła brązowe drzwi, zaglądając do środka sali. Ujrzała swojego przyjaciela, który leżał podpięty do aparatury, zachłannie podtrzymującej wszelkie życiowe czynności. Amy podeszła do łóżka Liama, wstawiając do małego wazonika kilka kwiatów, które miały pomóc ożywić ponury pokój. 
-Co pani tutaj robi?! – usłyszała oburzony głos za swoimi plecami. Brunetka odwróciła się, czując jak mocno bije jej serce. Odczuwała wrażenie, jakby ktoś przyłapał ją na jakiejś złej rzeczy. A przecież odwiedzanie przyjaciela w szpitalu było zupełnie legalną rzeczą. Tak jej się przynajmniej wydawało.
                Kobieta o blond włosach spoglądała na nią z wyraźną pogardą w oczach. Amy cofnęła się o krok, nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć.
-A… Kim pani jest? – zapytała cicho, bojąc się odezwać. Kobieta sprawiała wrażenie wściekłej.
-Ty jesteś tą, przez którą mój synek… - urwała, spoglądając na Liama. W jej oczach przez chwilę można było dostrzec cień tęsknoty, bólu, troski – Przez którą mój Liam, leży w szpitalu? Jeszcze masz czelność tu przychodzić? Jak śmiesz?!
-Słucham? – wydusiła z siebie zdumiona dziewczyna.
-Dobrze wiem, że to ty namówiłaś go na te wyścigi – oskarżenia z ust kobiety wypływały jedno po drugim, zapewne pod wpływem głębokiej frustracji. Amy pokręciła głową niedowierzając w to co właśnie słyszy. Nigdy w życiu nie namawiałaby Liama na coś, co mogłoby zagrozić jego życiu! Jak ktoś śmiał zarzucać jej coś tak absurdalnego?
-Jak może mnie pani oskarżać o coś takiego? Ja nawet nie… Nie wiedziałam nawet, że on jeździ w jakichś pieprzonych wyścigach!
-Nie kłam mi w oczy. Nie chcę, żeby mój syn zadawał się z osobami, które sprowadzają go na złą drogę. Przez ciebie Liam walczy o życie! Nie oszukujmy się, to ty tutaj powinnaś leżeć, nie mój chłopiec!
-Ale…
-Wyjdź stąd. Nie mam zamiaru tego słuchać. Zostaw go w spokoju. Nie pozwolę ci na to, byś wybiła się na jego sławie. – warknęła kobieta. Amy podniosła torbę z podłogi, którą uprzednio upuściła. Nie mogła uwierzyć, że matka Liama, osoba, o której tak wiele dobrego słyszała, potrafiła bezpodstawnie oskarżyć ją o próbę wykorzystania jej syna! Wymamrotała ciche przeprosiny, nie chcąc się kłócić, po czym wyszła z sali, na oślep odnajdując drogę do windy.
                Samotne kosmyki smagały jej twarz, gdy biegła w stronę swojego mieszkania. Oczy zachodziły jej łzami, ale nie chciała płakać. Musiała być silna, przecież o to w życiu chodziło. Szybko pokonała odległość, która dzieliła ją od jej nowego miejsca zamieszkania.
                Kilkanaście minut później siedziała na schodach w swoim mieszkaniu, oddychając tak, jakby zaraz miało jej zabraknąć tlenu.
‘To ty tutaj powinnaś leżeć, nie mój chłopiec!’
                Natłok myśli sprawił, że brunetka nie potrafiła powstrzymać zduszonego szlochu.
-Nigdy w życiu nie pozwoliłabym na to, by coś mu się stało – wyjąkała, między spazmatycznymi oddechami. Słysząc ciche szmery dochodzące ją z salonu, oparła czoło o kolana, starając się uspokoić. Nie mogła pozwolić na to, by Mike zorientował się, że coś jest nie tak. Za dużo zwaliła mu ostatnimi czasy na głowę, by teraz dokładać mu jeszcze więcej.
                Po chwili brunetka odzyskała miarowy oddech, więc wstała z miejsca. Zignorowała chwilową ciemność przed oczyma, po czym podeszła do wielkiego lustra w przedpokoju i starła łzy, które znalazły ujście w kącikach jej oczu. Poprawiła fryzurę, po czym zsunęła ze stóp czarne trampki z ćwiekami. Wziąwszy głęboki oddech, odsunęła w głąb głowy kłujące oskarżenia pani Payne. Powolnym krokiem przeszła do salonu, z którego dobiegały ją pojedyncze szepty i chichoty.
                Zaglądając do salonu, nie ujrzała nic oprócz ciemności. Pojedyncza zmarszczka pojawiła się między brwiami brunetki. W głowie powstała myśl, która podsuwała jej wizje halucynacji, gdy…
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! – przeogromny wrzask zrodził się w salonie, podczas gdy światło zostało zapalone przez jednego z gości. Brunetka zdezorientowana spojrzała na grupkę jej znajomych z czapeczkami na głowach i szerokimi uśmiechami na ustach.
-Och… To już dzisiaj? – mruknęła, odgarniając włosy do tyłu.
-Dziś jest 19 kwietnia, czyż nie? – uśmiechnął się Mike.
-Pamiętałeś… - zagryzła dolną wargę, choć tak naprawdę miała ochotę się rozpłakać.
-Zawsze i wszędzie – chłopak podszedł do niej, po czym mocno ją przytulił, jednocześnie wypowiadając w jej kierunku magiczną formułkę, którą słyszy każdy solenizant. Zdrowia, szczęścia, pomyślności, radości, dożycia starości… Brunetka zgrabnie odsunęła się od chłopaka, dziękując mu za życzenia. Chwilę później wpadła w ramiona Horana i jego dziewczyny, a następnie każdego z przybyłych gości.
                Nie mogła uwierzyć, że zapomniała o własnych urodzinach.
                                                                                              *
                -Dziękuję za przyjście, to naprawdę miłe z waszej strony – uścisnęła dłoń swojej koleżanki, a następnie jej chłopaka. Cały wieczór zastanawiała się skąd Mike wiedział kogo zaprosić. Postanowiła go o to zapytać, choć wcale nie było jej to potrzebne.
                Zamknęła drzwi za ostatnimi gośćmi, po czym wróciła do salonu, gdzie sześć osób sprzątało po jej imprezie. Każdy jej gość był uśmiechnięty, jakby właśnie wygrał główną nagrodę na loterii. Amy przetarła zmęczone oczy, po czym podeszła do małego stolika.
-Nie musicie tego robić, dam sobie radę sama. – mruknęła, zbierając talerze ze stolika.
-To twoje urodz…
-To, że są moje urodziny, nie sprawia, że nie mogę posprzątać burdelu ze swojego salonu – odparła brunetka, wynosząc brudne naczynia do kuchni. Będąc w zaciemnionym pomieszczeniu odstawiła z hukiem talerze, po czym usiadła na parapecie, uprzednio uchylając okno. Ręce jej drżały z bezsilności. Za każdym razem, gdy widziała tych szczęśliwych przyjaciół, czuła ukucie w sercu. Nie mogła znieść tego, że tak świetnie się bawią bez jednego z nich. Ona tak nie potrafiła. Nie umiała się uśmiechnąć, wiedząc, że kilka kilometrów dalej, w jednej z sal, leży młody chłopak tak właściwie w niewiadomo jakim stanie.
                -Amy…? Jesteś tu? – cichy szept rozległ się po kuchni. Brunetka zeskoczyła z parapetu, odrzucając swoje kręcone włosy na plecy.
-Tak.
-Wszystko w porządku? – w kuchni rozbłysło światło. Brunetka ujrzała zatroskaną twarz Harry’ego. Oczywiście, któż by inny. Tylko on nigdy nie dawał jej spokoju, gdy potrzebowała spokoju.
-Jasne. Musiałam tylko odetchnąć świeżym powietrzem – wzruszyła ramionami, podchodząc do zmywarki. Zapakowała do niej talerze, po czym włączyła urządzenie.
-Oddychasz świeżym powietrzem… Płacząc? – zapytał, opierając się o blat. Amy uniosła wzrok znad zmywarki, patrząc zdziwiona na swojego przyjaciela – Daj spokój, widziałem twoją minę jak weszłaś do salonu. Słyszałem jak wbiegłaś do domu. Nie jestem taki ślepy jak oni. Widzę więcej, niż może ci się wydawać.
-Nie wiem o czym mówisz – mruknęła pod nosem, wymijając go. Chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem. Patrzył, jak dziewczyna znika z jego pola widzenia, zastanawiając się, co tak właściwie nią kieruje. Miłość do jego przyjaciela, czy poczucie winy, wiążące się z jej przeszłością.
                                                                                              *
                -Niall z Zaynem zajmiecie moją sypialnię, Tomlinson i Eleanor zajmą pokój gościnny pierwszy, a Harry drugi– oznajmiła Amy, po kolei wskazując wolne sypialnie. Gdy kupowała to mieszkanie, nie była przekonana do takiej ilości pomieszczeń, lecz z perspektywy czasu były one jak najbardziej potrzebne.
-Nie możemy zająć twojej sypialni – oburzył się Zayn. Horan półprzytomnie skinął głową, mamrocząc pod nosem, że prawdziwym dżentelmenom wystarczy kanapa. Brunetka prychnęła niczym rozjuszona kotka, po czym wepchnęła dwóch młodych mężczyzn do jej sypialni.
-Słodkich snów! – powiedziała głośniej, po czym rozejrzała się po korytarzu. Każdy zajął wyznaczoną sypialnię. Zadowolona ze swojego czynu, Amy zeszła na dół. Zamiast kierując się do salonu, gdzie zamierzała spędzić noc, złapała paczkę papierosów i wyszła z mieszkania, zabierając ze sobą psa.
                Schodząc po schodach na dół, starała się jak najmniej hałasować. Chciała odetchnąć świeżym powietrzem, nic więcej. Nie potrafiła pozbyć się palącego poczucia winy. Powoli zaczynała wierzyć, że wszystko co złe przydarzyło się jej przyjacielem, jest właśnie jej winą.
                Usiadła na krawężniku przed budynkiem, pozwalając psu biegać wolno. Wiedziała, że nie ucieknie. Nigdy nie uciekał. Miała wrażenie, że Shaggy to jedyna osoba, która nigdy jej nie zawiedzie.
                ‘ Odwróciła głowę spłoszona krokami, które były coraz głośniejsze. Ku jej szczęściu ujrzała roześmianego Mike’a. Uśmiechnęła się pod nosem, jednocześnie ścierając słone krople ze swoich zaróżowionych policzków. Czarnowłosy usiadł obok niej, żwawo wciskając jej w dłonie paczkę chusteczek i litrowe pudełko lodów.
-Nie przejmuj się. Niedługo wszystko wróci do normy – chłopak szturchnął ją w ramię, śmiejąc się w niebogłosy. Brunetka zagryzła dolną wargę. Nie mogła uwierzyć w to, że ludzie mogą być tak nieodpowiedzialni.
-A co jeśli ja nie chcę tego zakończyć? – spytała cicho, wyciągając chusteczkę z opakowania.
-Co ty mówisz? – zdziwił się Mike, wypuszczając z dłoni telefon, którym miał zamiar zrobić jej zdjęcie. Nie chciał stracić ani chwili z ich wspólnych wakacji.
-To jest sprzeczne z moimi poglądami, niemoralne, nie możemy tego zrobić – wyjąkała, bojąc się jego reakcji. Kątem oka widziała jak wyraz jego twarzy drastycznie się zmienia. Uśmiech zastąpił grymas, oczy pociemniały, a usta były lekko rozchylone. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. On też nie chciał tego robić. Tylko, że nie mieli wyboru. Mike pokręcił głową, po czym uśmiechnął się smutno. Objął ją ramieniem i przytulił do siebie.
-Nie pozwolę, byś przez to cierpiała. Obiecuję. ‘
                Nie wiedziała, kiedy łzy spłynęły po jej policzkach. Nieświadomie rozpłakała się po raz drugi tego wieczoru. Wzięła głęboki oddech, wycierając nieznośne słone krople. Poddawanie się emocjom nie było czymś najlepszym, ale zawsze dobrze było dać upust emocjom.
                Nie chciała rozpamiętywać tych wakacji. Prawie o nich zapomniała. To wspomnienie pojawiło się w jej głowie zupełnie nieoczekiwanie. Wystarczyło zamknąć oczy, a ona już widziała szereg scen, o których najchętniej by zapomniała. Wiedziała, że nie może milczeć. Czuła, że powinna o tym opowiedzieć chłopcom, lecz nie miała pojęcia jak się za to zabrać.
-To chore – prychnęła, drżącymi dłońmi otwierając opakowanie. Po chwili między jej wargami spoczął długi, biały papieros, którego bez skrępowania odpaliła. Nie czuła się już jak gówniara, którą była na tamtych wakacjach. Ale mimo wszystko bolesne wspomnienia zostawiają krwawe blizny w pamięci człowieka. Im bardziej chce się zapomnieć, tym bardziej się pamięta.
                -Skoro tak bardzo ci przeszkadzamy, trzeba było nas wywalić z mieszkania.
                Brunetka drygnęła przestraszona. Nienawidziła, gdy ktoś skradał się za jej plecami tylko po to, by błysnąć nieinteligentną uwagą.
-Chciałam się przewietrzyć – mruknęła, nie spoglądając za siebie. Wiedziała, że to Harry. Zdążyła się przyzwyczaić, że łazi za nią dosłownie wszędzie.
-Kate prosiła, by przekazać ci najlepsze życzenia – powiedział, siadając obok niej. Posłała mu spojrzenie, któro miało go stamtąd przepędzić. Jednakże chłopak nie spostrzegł, że Amy chce być sama. Był zbyt zajęty wpatrywaniem się w oświetloną latarniami uliczkę.
-Super. Byłoby lepiej, gdyby zadzwoniła do mnie. No ale nie mogę przecież wymagać od niej tak trudnej czynności – burknęła, odpalając kolejnego papierosa. Harry rzucił jej pełne niepewności spojrzenie. Gdzie podziała się jego niewinna przyjaciółka? Co się z nią stało?
-Wystarczyłoby zwykłe ‘dziękuję’, ale widzę, że to dla ciebie za wiele – zmrużył oczy, wpatrując się gniewnie w jej profil. Amy wywróciła oczyma, odkładając na bok zieloną zapalniczkę.
-Co się rzucasz Styles – uśmiechnęła się, wypuszczając dym z płuc. Pojedyncza zmarszczka pojawiła się na czole młodego mężczyzny. Kompletnie za nią nie nadążał. Raz na niego warczy, raz się uśmiecha.
-Czemu taka jesteś? – zapytał, nie czekając na odpowiedni moment. Brunetka w zadumie spojrzała przed siebie.
-Nie wiem. Ale też nie postrzegam siebie jako pozytywną postać. To dziwne, bo główni bohaterzy są zazwyczaj piękni od środka do bólu. Tak przynajmniej było w bajkach, które czytała mi mama… Gdy byłam jeszcze bardzo, bardzo mała.  
-Uważasz się za głównego bohatera? – uniósł brwi, nie nadążając za tokiem jej rozumowania.
-W mojej bajce to ja jestem główną postacią. W twojej ty, a w bajce kogoś innego to właśnie on jest bohaterem numer jeden. Rozumiesz?
-Tak, myślę, że tak.
-Brawo, jestem z ciebie dumna – wywróciła oczyma dziewczyna, zaciągając się dymem.  Po chwili wypuściła go z płuc, robiąc małe kółeczka – A wracając do tematu… Jaka mogę być, jak nie taka?
-Jak to ‘jaka’? – zapytał Harry, ponownie marszcząc czoło. Brunetka zaśmiała się cicho.
-Za dużo wypiłeś. Nie łapiesz prostych rzeczy.
-A może to ty po prostu robisz z igły widły?
-Powiedz mi, jaka mam być? Przeze mnie wasz kumpel leży w szpitalu, choć nie wiem jak ja to zrobiłam. Przez moją głupotę wy nie potraficie odnaleźć we mnie tej Amy, która podobno była taka fajna. Nie wiem co się dzieje, ale mam wrażenie, że te chore wydarzenia z mojego życia walą się na mnie niczym sufit w jakimś starym budynku. Nie mam ochoty się uśmiechać. A ty siadając obok mnie, chcąc się czegoś dowiedzieć, działasz mi na nerwy. Gdyby nie to, że w jakimś stopniu cię lubię, kopnęłabym cię w tyłek i kazała ci spieprzać. Ale nie mogę. Jesteś moim przyjacielem. O przyjaciół się dba. A przynajmniej powinno się.
-Co? – wydusił z siebie Harry, przetwarzając w myślach jej wypowiedź – Jak to przez ciebie Liam leży w szpitalu? Co ty pieprzysz?
-Tak właściwie to sama nie wiem. Ale gubię się Harry. Cholernie się gubię – zdeptała butem peta, po czym bez żadnego ostrzeżenia wstała i ruszyła w ciemną uliczkę, zostawiając za sobą zdruzgotanego przyjaciela.




BA DUM TSSS!
ale suchy ten rozdział. Agr, w ogóle go nie czuję. Coś z tym trzeba zrobić, tylko co.
Jak tam się trzymacie? Ja już do was wracam, jestem po testach także..:) 
Muszę tylko poprawić oceny, ale to tam mało ważny szczegół. :)
18 komentarzy = rozdział 26 ! :)
                

PS Jeśli zechcecie przeczytać jeszcze coś w moim wykonaniu, zapraszam tu: >KLIK<

20 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział i nie rozumiem czemu czemu mówisz na niego suchy. Szczerze to mało w nim zrozumiałam, ale mimo wszystko jest świetny i na prawdę wspaniały, a jego autorka, czyli ty, ma wielki talent którego nie marnuje i bardzo dobrze, bo gdyby tak nagle przestała pisać to bym chyba ją znalazła i nękała po nocach i nachodziła przy każdej myśli, która towarzyszyła jej w dzień. Oczywiście sobie teraz żartuje, więc się mnie nie bój jak jakoś psycho fankę.
    Ojejuściu, bo by tutaj jeszcze napisać. Amy, dziewczyna która wini się o stan swojego przyjaciele chociaż nikt tak na prawdę nie wie czemu, a do tego grona zalicza się sama ona. Może dlatego, że wiedziała, że Liam ścigał się, ale przecież próbowała go na mówić do zrezygnowania z tego. Po części może trochą ją rozumiem, bo według mnie zbyt szybko się poddała, ale przecież nie miała wyboru. Chciała o nich zapomnieć, a gdyby spotykała się z nim, to także przypomniałaby sobie o reszcie starych przyjaciół.
    Emmm ... Mam dla ciebie pewną radę. Jeżeli chcesz aby twój blog wyglądał estetyczniej to wyjustuj tekst, gdyż będzie to o wiele lepiej wyglądało, ale jeżeli chcesz aby tak jak jest to twoja wola, a ja nie nalegam.
    Pozdrawiam cie i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się dość szybko i będzie trochę bardziej mokry (?). Nie wiem czemu, ale tak jakoś to słowo mi tutaj pasuje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki suchy!!!! Jest świetny i nie pieprz tu takich bzdur!! Ja go czuję bardzo mocno i mnie się podoba! Zarzuty matki Liama wobec Amy...masakra,mam nadzieję,że to się wyjaśni,ona nie powinna jej osądzać nie mając bladego pojęcia o danej sytuacji... I ten nienadążający z faktami Harry. Normalnie kocham go :D Jeju,ja chcę kolejny i chcę LAMY!!!! <3

    twoja wierna czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww.. Uwielbiam <3 Szkoda mi Amy ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział, fajnie,że wróciłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oja, no nieźle, co się dzieje z Amy? niech już Liam się wybudzi z tej śpiączki bo jest źle ;c
    Ale tak to rozdział świetny jak zawsze, masz talent dziewczyno :) Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi Amy... Mama Liama nie powinna tak jej potraktować! :< N9ech już się wybudzi i niech będzie dobrze! :D Czekam na następnyu! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. nie mów tak bo jest super!
    kocham ten rozdział, jest taki smutny, taki no niwrdnedfnf *.*
    kocham twój styl pisania, oby tak dalej, weny życzę ;**
    @kidrauhlismygod

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże jest genialny ! Mam nadzieje, że Liam wyzdrowieje i bd wszystko ok. Czekam na nexta !!<333

    OdpowiedzUsuń
  9. troche, taki jakiś dziwny ten rozdział, nic sie za bardzo nie dzieje, troche powiało nudą, ale i tak uwielbiam twój styl pisania i ogólnie blog jest świetny ;p

    K.

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowny jak zawsze, czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny, nie mogę doczekać się następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny.; )

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny ten rozdział! Dodawaj następny szybko! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialne, niech Liam wyzdrowieje już, i niech będą szczęśliwi ze sobą :P ale oczywiście niech to się tak szybko nie kończy :P Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. BUM! powrót w wielkim stylu ;)
    świetny rozdział...
    czekam na kolejny i następny i jeszcze jeden.... <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział. Nie mogę doczekać się nn:)

    OdpowiedzUsuń
  17. nie mogę się doczekać następnej części

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział, czekam na następny. :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy kolejnyy?
    Ten rozdział jest świetny :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy