piątek, 22 marca 2013

22 "Ten ostatni raz"


                -Nie ma mowy. Nigdzie się nie wybierasz – chłopak pokręcił głową. Amy westchnęła poirytowana.
-Ledwo zakręciło mi się w głowie, a ty podnosisz raban jakby mnie postrzelili – wywróciła oczyma.
-Czuję się za ciebie odpowiedzialny.
-Daj spokój – zaśmiała się – Nic mi nie jest. Muszę iść, obiecałam Jane, że przyniosę jej zdjęcia psa, bo bardzo chciała go zobaczyć – oznajmiła, wstając z łóżka. Podążyła w stronę kuchni, by zrobić sobie kawę. Czuła, że za nią podąża Mike.
                -Widzisz? – prychnęła, nalewając sobie kawy do kubka – Nic mi nie jest – uśmiechnęła się. Chłopak westchnął, siadając na krześle. Brunetka odstawiła kubek na blat i odwróciła się w stronę współlokatora – Wiesz co… Chyba jednak zostanę – powiedziała cicho, po czym osunęła się po ścianie na podłodze, czując, że zaraz zemdleje.
                                                                              *
                -Nie lubię, gdy wyrywacie mnie wcześnie rano z łóżka – mruknął Liam, opierając się o ścianę.
-Przepraszam bardzo, ale chciałeś mieć wolny wieczór, więc niestety na rano jest zaplanowane nagranie. Możesz sobie mieć te swoje zasrane humorki, przyjaciół spod ciemnej gwiazdy i co ci się żywnie podoba, ale na pierwszym miejscu masz stawiać pracę – odparował mu Louis.
-Spokojnie, bo ci żyłka pęknie – zaśmiał się chłopak, po czym poszedł się przebrać.
-Już mam tego dość – powiedział Lou, siadając na kanapie obok zaspanego Harry’ego.
-Przejdzie mu – stwierdził Zayn, bawiąc się kubkiem z kawą. Louis siedział chwilę cicho, próbując się uspokoić. Zachowanie Liama wyprowadzało go z równowagi.
-No ale ile można się zachowywać jak jakiś dupek? Rozumiem, zerwała z nim Danielle, miał prawo się załamać, ale tyle czasu już minęło, że każdy normalny człowiek dawno by się podniósł!
-Widocznie nie jestem normalny – usłyszeli głos Liama. Wszyscy odwrócili się w stronę wejścia do salonu.
-Przepraszam, ja… - wyjąkał Lou.
-Jedziemy, czy będziemy tak siedzieć? – zapytał Zayn, wstając z kanapy. Nauczył się ignorować zachowanie Liama, tak jak nauczył się, że nie może wiecznie wracać myślami do przyjaźni z brunetką, mieszkającą w domu obok.
                                                                              *
                -Dziękujemy doktorze, gdyby pan nie przyjechał, zapewne nie dałbym rady zaciągnąć jej do lekarza. Jest bardzo upartą osobą – westchnął młody mężczyzna.
-Nie ma problemu. Niech się nie przemęcza, odpocznie, zdrowo się odżywia i ograniczy palenie papierosów. A przede wszystkich niech się nie denerwuje, bo stres to najczęstsza przyczyna zasłabnięć. Nerwy jak zwykle doprowadzają ludzi na pogranicze zdrowia – wyjaśnił doktor, po czym pożegnał się i opuścił ich dom. Mike wrócił do sypialni, w której leżała zirytowana brunetka.
-I co, mogę iść do pr..
-Nie – przerwał jej chłopak – Nie rozumiem. Jak mogłaś aż tak zaniedbać swój organizm?
-Jak to ‘nie’? Mike, Jane mnie potrzebuje! – jęknęła Amy.
-Trudno. Poczeka sobie dzień dłużej na twoje towarzystwo. Zrozumie, że choroba to nie przelewki.
-Nie jestem chora – mruknęła.
-Ale zasłabłaś mi dwa razy. Masz odpoczywać. I oddawaj fajki – rozkazał chłopak, wyciągając znacząco otwartą dłoń.
-Nie możesz…! – oburzyła się dziewczyna.
-Mogę. Przeze mnie zaczęłaś palić i przeze mnie skończysz. Oddawaj.
-Czasem się zastanawiam, czy aby na pewno nie podmienili cię przez ten czas, w którym się nie widzieliśmy – mruknęła Amy, krzyżując ręce pod piersiami. Mike spojrzał na nią znacząco – Są w szufladce – dodała zrezygnowana, po czym wskazała na szafkę nocną. Zadowolony chłopak zabrał stamtąd dwa opakowania papierosów i schował je w kieszeniach swojej bluzy. Amy położyła się na prawym boku, tyłem do swojego współlokatora, po czym nakryła się kocem, mrucząc coś pod nosem o lekarzach, którzy przesadzają.
                                                                                              *
                -Będziesz dzwonić? – upewnił się chłopak, patrząc w oczy swojej ukochanej.
-Zeżrą mnie rachunki, ale postaram się jak najczęściej – uśmiechnęła się blondynka. Mimo pogodnego wyrazu twarzy, w oczach dało się zauważyć słone krople.
-Musisz lecieć? – spojrzał na nią z nadzieją, że zmieni jeszcze zdanie.
-Harry ten staż to moja życiowa szansa. Wiele mogę się nauczyć u boku tak wspaniałego fotografa. Wiesz, że to jedna z moich największych pasji, być dobrym fotografem.
-Masz zdecydowanie za dużo pasji – mruknął zielonooki.
-Ale tylko jedną miłość – uśmiechnęła się brunetka, delikatnie muskając policzek swojego ukochanego – Damy radę, tak? – upewniła się Kate. Harry skinął głową, zaciskając usta w wąską linijkę. Nie chciał się z nią rozstawać. Była jego słońcem – Hej, a tak poza tym to ja powinnam jęczeć, że nie chcę cię zostawiać, a ty powinieneś mi mówić, że damy radę i, że to tylko trzy miesiące! – zaśmiała się blondynka. Harry uśmiechnął się ponuro, ale mimo tego przyciągnął do siebie swoją dziewczynę i złożył na jej ustach pocałunek, który miał mu wystarczyć na 3 długie miesiące.
                -Pasażerowie lotu numer 297 proszeni są o wejście na pokład samolotu. Planowany odlot za piętnaście minut – oznajmił kobiecy głos, wydostający się z głośników.
-Muszę iść – westchnęła blondynka.
-Będę tęsknić za tobą w moim łóżku – powiedział cicho Harry, wtulając swoją twarz w szyję dziewczyny. Tego dnia spryskała się perfumami, które zawsze przywodziły mu na myśl ich pierwszą randkę, która była niezwykła i jedyna w swoim rodzaju.
-A ten tylko o jednym! – parsknęła śmiechem, po czym pocałowała go pospiesznie w usta i pobiegła w stronę wejścia do samolotu, ciągnąc za sobą dużą, czarną walizkę na kółkach.
-Kocham cię! – krzyknął Harry, machając jej ręką na pożegnanie. Kate odwróciła się i posłała mu buziaka w powietrzu, po czym zniknęła za białymi drzwiami.
                Harry westchnął cicho, po czym skinął głową na swoich ochroniarzy, którzy stali oddaleni od niego o kilka metrów, by swobodnie mógł się pożegnać z Kate. Mogli już wracać do domu. Brunet nie zwracał uwagi na paparazzich, którzy nie odstępowali go na choćby krok, oraz na fanki, które były niezwykle wzruszone jego wyznaniem miłości. Wiedział, że te trzy miesiące będą trudne. Wiedział, że będzie tęsknić.
                                                                                              *
                -Nudzi mi się – jęknęła głośno Amy – Dlaczego nie mogę chociaż obiadu zrobić? Ciągle mnie we wszystkim wyręczasz.
-Bo ja robię obiad – wzruszył ramionami Mike – I wcale cię nie wyręczam,  po prostu robię to, co chcę.
-Dobra. Idę z psem na dwór – oznajmiła Amy, wstając z krzesła.
-Ale..
-Mike, zamknij się. Świeże powietrze robi dobrze każdemu – brunetka pocałowała go w policzek, po czym założyła jego bluzę i wyszła na dwór przez taras. Jej pies nie potrzebował większej zachęty- widząc otwarte drzwi, wybiegł z domu, wesoło merdając ogonem.
                Amy zajrzała do szopy i wyciągnęła z niej czerwone frisbee, którym uwielbiał bawić się jej pies. Po chwili brunetka stanęła na środku podwórka i zadarła głowę do góry. Na niebie świeciło słońce w otoczeniu białych obłoków. Pogoda była niesamowita. Amy gwizdnęła głośno, po czym rzuciła zabawkę przed siebie.
-Przynieś – rozkazała psu, który biegał jak oszalały. Po chwili spojrzała w lewo, czując, że ktoś na nią patrzy. Nie myliła się, przez płot patrzył na nią Niall. Policzyła w duchu do pięciu, by nie uciec jak głupia, po czym nieśmiało mu pomachała.
-Hej Niall – odezwała się, czując, że na jej policzki zakradł się rumieniec.
-Cześć. Przepraszam, ale ja nie chc… To znaczy.. – blondyn zaczął się jąkać.
-Co u was? – zapytała, uśmiechając się delikatnie.
-W porządku. Harry właśnie wrócił z lotniska, a Zayn i Lou grają w fifę przed telewizorem. Pewnie Malik znowu przegra, jak ostatnio, ale trzeba się jakoś rozluźnić po tych dziwnych wywiadach – Horan mówił jak nakręcony. Opowiedział jej o wywiadzie, który musieli przebrnąć z samego rana i o tym, że jak nagrywali cover piosenki, to Harry zepsuł mikrofon.
                -A co z Liamem..? – zapytała Amy, przygryzając dolną wargę. Shaggy szturchnął ją nosem w nogę, ale ona go zignorowała i nieświadomie podeszła do blondyna. Dzielił ich jedynie niski płot – Dalej bez zmian?
-Niestety – westchnął Niall – Ale wydaje nam się, że zaczyna się łamać. Czasem zdarza mu się pytać, czy… Czy w końcu nam wybaczyłaś – zawstydził się chłopak – Ale zaraz po tym wychodzi z pomieszczenia, udając, że nic go to nie obchodzi.
-Spokojnie Niall – uśmiechnęła się Amy – Już dawno wybaczyłam ci tę zdradę. W końcu serce nie sługa, nie?
-Naprawdę? – iskierka radości w jego oczach sprawiła, że Amy miała ogromną ochotę go przytulić.
-Jasne. Zawsze będziesz chłopakiem, który nabijał się z mojego wyglądu, gdy byłam małym skrzatem. Zawsze będziesz moim przyjacielem, Niall. Niezależnie od tego co zrobisz. Nie umiem przestać lubić… kogoś takiego jak ty. Może i jestem naiwna, ale czuję, że zawsze będziemy się przyjaźnić.
-Tęsknimy za tobą, Am…
-Ja za wami też blondasku.
-To przyjdź do nas. Chłopcy się ucieszą! – oznajmił uradowany Horan. Amy pokręciła powoli głową. W tym samym momencie Mike krzyknął, iż obiad jest gotowy i że jeśli nie zjawi się w ciągu dwóch minut, zje jej porcję ze smakiem.
-To nie takie proste Nialler – westchnęła.
-Jak nie? Dzwonisz do drzwi, wchodzisz i zostajesz na zawsze – uśmiechnął się chłopak.
-Nie zrozumiesz – westchnęła – Nie mów im, że rozmawialiśmy, okej?
-Dlaczego? –zdziwił się chłopak.
-Bo cię o to proszę – uśmiechnęła się błagalnie. Blondyn skinął głową – Muszę lecieć.
-Nowy chłopak…?- Niall wskazał głową na Mike’a, który stał na tarasie i zawzięcie wymachiwał ścierką, czekając aż Amy łaskawie zwróci na niego uwagę.
-Mike? – zaczęła się śmiać – Chyba żartujesz – uśmiechnęła się – Do zobaczenia! – pomachała mu, po czym ruszyła w stronę swojego domu, gwiżdżąc głośno, by przywołać swojego psa.
                                                                                              *
                -Jestem, przepraszam za spóźnienie – chłopak przeskoczył zwinnie przez niski murek i stanął obok grupki przyjaciół.
-Nie przejmuj się, nie ma jeszcze Martina – wzruszył ramionami O’shea. 
-W porządku – skinął głową, po czym ruszył do garażu, w którym przechowywał swoje auto. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Jego czarno-pomarańczowe cacko stało pośrodku, dumnie reprezentując swój model. Chłopak uśmiechnął się, opierając się o maskę swojego auta. Przejechał dłonią po zderzaku i westchnął cicho. Już od tygodnia zastanawiał się co z tym wszystkim zrobić. Powoli zaczynał mieć dość. Nienawidził, gdy chłopcy z zespołu patrzyli na niego z takim smutkiem. Ale on nic na to nie mógł poradzić. I tu nie chodziło o Danielle. Już dawno przyzwyczaił się do myśli, że jest wolnym człowiekiem. Jednak nie mógł poradzić sobie z myślą, że jego serce zajął ktoś inny. Była nią osoba, która już dawno straciła do niego zaufanie. Jedyną zagadką, jakiej nie mógł rozwiązać, była ta, jak z powrotem zyskać kogoś, za kim się cholernie tęskni.
                -O, tutaj jesteś – do garażu weszła Vickie. Dziś ubrana inaczej. Ciemne rurki, biały, odrobinę za krótki top i czarna, skórzana kurtka. Swoje wysokie obcasy zastąpiła glanami. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle.
-A no tu – westchnął, bawiąc się kluczykami od samochodu.
-Martwisz się czymś? – usiadła obok niego, uśmiechając się szeroko.
-Nie – pokręcił głową – Co u Nialla? – zapytał, starając się zmienić temat.
-Liam, mieszkasz z nim. Widujesz go częściej, niż ja – zaśmiała się blondynka. Widać było jednak, że temat jej chłopaka, zasmuca ją.
-W sumie racja – skinął głową.
-Na pewno wszystko w porządku? Boisz się, że przegrasz? – szturchnęła go ramieniem.
-Wygrana w życiu nie jest najważniejsza – odparł, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i podsuwając ją pod nos swojej towarzyszce. Ta pokręciła tylko głową, tłumacząc, że stara się rzucić. Liam wzruszył ramionami i wyciągnął zapalniczkę. Po chwili rozkoszował się tytoniem, który niewątpliwie nie był najlepszym rozwiązaniem.
                -Czekają na nas – skinęła głową w stronę zaludnionego placu. Gwar tam panujący, docierał do nich, przerywając tą przyjemną ciszę, która panowała między nimi.
-Vic, przypilnuj mnie – poprosił , łapiąc ją za nadgarstek – Ten wyścig ma być moim ostatnim. Rozumiesz?
-Jasne – uśmiechnęła się – To co, może pojadę z tobą? Ten ostatni raz? – zaproponowała. Chłopak skinął głową i wstał, by otworzyć jej drzwi, jak na prawdziwego gentelmana przystało.
                                                                                              *
                -Późno już – mruknął Louis, wyglądając przez okno na ciemną ulicę – Nienawidzę tego, że muszę się ciągle zachowywać jak jego ojciec – westchnął.
-Jak czyj ojciec? – zapytał zdezorientowany Harry. Od kilkunastu minut wgapiał się bez celu w filiżankę kawy, której i tak nie miał zamiaru wypić.
-Rozum ci odebrało przez tę miłość – mruknął Tomlinson – Mówię o panu, który usilnie próbuje uciec od swych problemów, wygłupiając się z koleżkami na mieście. Dziwi mnie tylko to, że żadnemu z fotografów nie udało się przyłapać go na balowaniu w pierwszym lepszym klubie, bądź na zataczaniu się w drodze powrotnej do domu.
-Przesadzasz – odparł Harry, wstając od stołu. Zabrał filiżankę i wylał jej zawartość do zlewu- Przecież ja nie pijam kawy, po co ją sobie zrobiłem?  Mruknął sam do siebie.
-Może do niego zadzwonię? – zapytał Louis, wyciągając telefon z kieszeni.
-Jest druga nad ranem. Pewnie śpi gdzieś pod stolikiem, upity jak nie powiem co – wzruszył ramionami Harry, ale widać było, że się martwi równie mocno, jak jego najlepszy przyjaciel.
                -Mam złe przeczucia – do kuchni wkroczył zaspany Zayn.
-Widzisz? Nie ja jeden martwię się o tego debila – zwrócił się Louis, do zielonookiego przyjaciela.
-Sugerujesz mi, że ja się o niego nie martwię? – zapytał Harry podniesionym głosem.
-Nic takiego nie powiedziałem! – oburzył się Tomlinson.
                -Czemu tak krzyczycie? – za Zaynem pojawił się równie zaspany Niall.
-Po prostu czekamy na Liama, żeby go zdrowo opieprzyć – wyjaśnił Louis, siadając na parapecie.
-Też macie wrażenie, że coś jest nie tak? – zapytał blondyn, nalewając sobie mleka do szklanki.
-Tak jakby wydarzyło się coś strasznego..? – podsunął Zayn, opierając się o ścianę.
-Dobra, dosyć tego – oznajmił Harry, odstawiając z hukiem filiżankę – Louis, dzwoń do niego.
                                                                              *
                Brunetka usiadła gwałtownie na łóżku. Koszmar, który jej się śnił, wciąż był przed jej oczyma. Zaświeciła małą lampkę, po czym otworzyła szeroko okno. Spojrzała na zegarek. Była 2:29 nad ranem. Westchnęła cicho, po czym usiadła na parapecie, oddychając świeżym powietrzem, które zakradło się do pomieszczenia. Nie mogła opanować drżących rąk i przerażenia, które krążyło po jej ciele.
                Śniło jej się, że jedna z najważniejszych osób w jej życiu miała wypadek. Nie wiedziała kim był owy mężczyzna, ale czuła, że to się dzieje naprawdę. W jej śnie było dużo krwi i ludzie, którzy uciekali, by nie zostać złapanymi przez policję.
                Rozbite szkło, ogień, smród palonej gumy. Młoda dziewczyna leżąca na ulicy z czerwoną plamą na jej jasnych lokach. Mężczyzna przygnieciony czymś ciężkim i jego ręka wykręcona pod dziwnym kątem.
                Brunetka zaczerpnęła powietrza, starając się uspokoić. Wiedziała, że to sen, a mimo to czuła się jakby to wydarzyło się naprawdę. Powoli zeszła z parapetu i zamknęła okno. Gdzieś z boku mignęło jej światło, które paliło się w kuchni u jej sąsiadów. Westchnęła cicho i schowała się pod kołdrą, nie gasząc światła. 
                Pół godziny później usłyszała pisk opon. Jej sąsiedzi najwyraźniej  bardzo się gdzieś spieszyli. Amy westchnęła cicho, po czym wstała z łóżka, nie mogąc zasnąć. Miała wrażenie, że coś jest nie tak. Podniosła się z łóżka i przeszła do sypialni swojego przyjaciela. Będąc w jego pokoju, wślizgnęła się pod jego kołdrę, starając się go nie obudzić.
-Amy…? – odezwał się chłopak zaspanym głosem – Co ty tu robisz? Dlaczego leżysz w moim łóżku?
-Mogę spać z tobą? Mam jakieś okropne koszmary, nie mogę zasnąć – odezwała się cicho. Chłopak westchnął cicho, po czym przesunął się, tym samym robiąc jej miejsce. Amy ułożyła się wygodnie, a Mike objął ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Brunetka uśmiechnęła się delikatnie, czując, że jest bezpieczna, po czym zamknęła swoje oczy. Jej współlokator pocałował ją delikatnie w szyję, a następnie szepnął ‘Dobranoc piękna’. Amy wyraźnie uspokojona, wtuliła się w ramiona Mike’a i zasnęła. 


Jestem po dłuższej przerwie. Przepraszam.
Nie mam kompletnie weny, choć pomysł jest od bardzo dawna. 
Rozdział wyszedł okropny, za co przepraszam. Jest taki nudny, że omg. No ale czego oczekiwać? Pisałam go w nocy, więc nie oczekujcie rewelacji.
Przy dobrych wiatrach jeżeli pod tym rozdziałem będzie 18 komentarzy, w następny piątek wstawię rozdział 23. 
Do zobaczenia! :) 




21 komentarzy:

  1. Heh...
    Rozdział nie jest ciekawy jak czasami potrafisz napisać, ale jest okej...:). Wiem, że stać Cię na więcej, ale nie każdy cały czas pisze świetne rozdziały. Nie jest nudny jak flaki z olejem, ale stać Cię kobieto ;). Martwi mnie, że Liam miał wypadek i to spowodowało, że jest trochę akcji w tym rozdziale, więc nie jest źle ;)
    Do następnego :)
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeeest w końcu się doczekałam nowego rozdziału <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! :)
    PS. jeżeli jeszcze raz przeczytam że jakiś rozdział jest słaby to cię znajdę i cos zrobie :D
    PS2. mam nadzieję, że ten sen i przeczucia chłopaków to nie prawda :C

    OdpowiedzUsuń
  3. I Ty dodając coś tak cudnego śmiesz nam mówić, że nie masz weny? Chyba powinnam się obrazić :'( Dodawaj szybko kolejne :D

    http://righttroughthenight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. powiem tak... po zdradzie Nialla myślałam, że to z Zaynem zamierzasz swatać Amy. moim zdaniem w tym opowiadaniu on do siebie nie pasują. z kolei jeśli chodzi o Liama to jestem na tak :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieee... później jeszcze napiszesz, że to co jej się śniło to była prawda i to był na dodatek Liam :(
    Mam złe przeczucia... Martwię się troszkę o Liam'a...
    (jak to się spełni, to będzie już 2 rzecz przewidziana w tym blogu xD przyszła jasnowidzka, oto JA :D)
    Ale rozdział jak zawsze świetny! :D
    Dobijać do 18 komentarzy ;P
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. O Boże... świetny rozdział. I niech nikt nie mówi, że jest nudny albo taki sobie, bo to kłamstwo. Ogromnie mnie zaciekawiłaś i czekam na kolejny. Nie mogę się go doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  8. jej wcale nie jest nudny i nawet tak nie myśl!
    no po prostu kocham <3 szkoda mi Liama ;c
    mam nadzieję że wszystko będzie ok :) a ona będzie z Zaynem *____*
    jej ja już chcę następny ! noooo dodawaj szybko ! *O*
    @kidrauhlismygod

    OdpowiedzUsuń
  9. Super Czekam na Następny

    OdpowiedzUsuń
  10. czekałam długo i bum jest!
    czekam na następny.i mam nadzieje że następny dodasz troszkę szybciej niż ten :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny cudowny rozdział! Jaki okropny... ? Z niecierpliwością czekam na następny! :>

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny , nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;d

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow jak zawsze świetny i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału zapraszam także do siebie wlasny-ninja.blogspot.com, love-fun-joy.blogspot.com i kocham-zabawe.blogspot.com od razu przepraszam za SPAM ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Troche smutno że następny w piątek ,ale co bee czekać.
    A rozdział jak zawsze świetny.

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzo ciekawe ;)
    zapraszam ;) www.childwithstyle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. To było o Li, prawda?? Nie!!! Trzy razy N I E! On nie może mieć wypadku, co to to nie! Tak coś czuję, że to o niego chodzi i to doprowadza mnie do szalu. Kochanie może i nie dzieje się w tym rozdziale za dużo, ale nie tylko o to chodzi w rozdziałach :) Ważne, że przekazalaś nam to co chcialas przekazać ;) Stęskniłam się już za Tobą siostro! ;D I za naszymi rozmowami o kawach 3 w 1, jedzeniu i odrzutowcach! :D Mam nadzieję, że za jakiś czas uda nam się pogadac na gg! ;) Czekam na kolejny rozdział! :** Kocham Cię

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy