sobota, 12 stycznia 2013

16 "Daj mi się zabawić!"



                -Nie tak! – zaśmiała się Amy i trąciła Zayn’a lekko w ramię.
-A jak? – mruknął zrezygnowany chłopak.
-Patrz – brunetka poprawiła matę, po czym włączyła program taneczny od nowa. Postępując zgodnie ze wskazówkami pobiła swój wcześniejszy rekord. Na koniec jednak poślizgnęła się i upadła na tyłek, mając minę niczym zdziwiony przedszkolak. Tymczasem Zayn śmiejąc się z przyjaciółki opadł bezsilnie na kanapę i zakrył twarz dłońmi – Ej, to nie było zabawne! – oburzyła się Amy.
-Wcale – wyjąkał chłopak pomiędzy napadami śmiechu.  Brunetka zachichotała cicho, wyłączyła grę i usiadła obok mulata na sofie.
-Jesteś podły – mruknęła, krzyżując ręce pod piersiami. Malik przestał się śmiać i zrobił całkiem poważną minę, jednakże w kącikach jego ust, wciąż czaił się uśmieszek.
-Ja? – zmrużył oczy – Dlaczego?
-Nabijasz się ze swojej obolałej przyjaciółki…! Jak tak można?!
-Ej, ej ty mała hipokrytko – pogroził jej palcem Zayn. Amy przybrała pozę buntowniczki i uśmiechnęła się cwanie.
-No, no co mi zrobisz? – zapytała, unosząc jedną brew do góry. Malik westchnął pod nosem, po czym wstał z kanapy i podwinął rękawy swojej bluzy – Gdzie idziesz? – zdziwiła się brunetka. Chłopak pokręcił głową i jednym zwinnym ruchem przerzucił ją sobie przez ramię – Ej! Postaw mnie! – pisnęła. Zayn wzruszył ramionami, po czym poprawił ją, by nie spadła i wyszedł z jej domu.
-Gdzie mnie niesiesz? Zayn, puść mnie! Ej! – krzyknęła, gdy ten przechodził na swoją posesję – Chcesz mnie rzucić chłopakom na pożarcie? Boże, postaw mnie ty wielka cholero! – brunetka uderzyła delikatnie mulata w plecy.
-Nie wierzgaj tak skarbie, bo spadniesz – wywrócił oczyma Zayn, idąc na tyły posesji, gdzie chłopcy grali w nogę.
-Malik no! – wrzasnęła Amy – Już nigdy więcej nie nazwę cię podłym, ale postaw mnie do cholery!
-Oo, widzę, że ktoś tu podpadł Zayn’owi – zaśmiał się Louis, stając na chwilę, zatrzymując piłkę stopą. Niall wykorzystując nieuwagę przyjaciela, zręcznie zabrał mu przedmiot i strzelił gola do bramki, na której bronił znudzony Liam – Ej, to nie fair! – krzyknął oburzony Lou. Zayn wywrócił oczyma i podszedł do krawędzi basenu, w którym była dość zimna woda. Amy niczego nieświadoma, nadal lekko uderzała bruneta w plecy. Malik zręcznie ściągnął ją sobie z ramienia, po czym bez żadnych ceregieli wrzucił ją do wody.
                Gdy oszołomiona brunetka, wypłynęła na powietrze, wyglądała na wściekłą. Chłopcy przerwali swoją grę i z zainteresowaniem, oraz uśmiechami na ustach, śledzili przebieg
-Malik, zabiję cię! – wrzasnęła, wychodząc z wody – No zginiesz, obiecuję!
-Dawaj – mrugnął do niej chłopak. Brunetka wywróciła oczyma.
-Jezu, ała! – wrzasnęła, łapiąc się za brzuch.
-Co ci się stało? – przerażony Zayn złapał ją za ramię. Amy nachyliła się, zakrywając twarz włosami. Jęknęła głośniej.
-Nie wiem, strasznie boli – syknęła.
-Ale gdzie? – zapytał zdezorientowany Zayn. Chłopcy w mgnieniu oka znaleźli się obok nich.
-Daj rękę – poprosiła, a mulat podał jej swoją dłoń. Uścisnęła ją mocno, po czym z całej siły pociągnęła, sprawiając, że jej przyjaciel wpadł do wody. Wyprostowała się i uśmiechnęła cwanie. Rzuciła całej czwórce zdziwione spojrzenie. Wyglądali, jakby przeszedł przez nich prąd. Stali oszołomieni, z rozdziawionymi buziami. No, oprócz Liama. Jego, to chyba nic nie ruszało.
-Dobra, wygrałaś – usłyszeli za sobą. Brunetka odwróciła się i uśmiechnęła się cwanie do Zayna.
-Bo ze mną skarbie to się nie zadziera – posłała mu buziaka w powietrzu, po czym pomachała chłopakom i wróciła do swojego domu.
                                                                              ***
                Późnym wieczorem, opuściła swój dom, ubrana w szeroki sweter, brązowe rurki i trampki w podobnym odcieniu. Na jej prawym nadgarstku cicho pobrzękiwały bransoletki, a na lewym widniał złoty zegarek. Telefonu nie zabrała, gdyż nie chciała być dręczona telefonami.
                Uwielbiała noce takie jak ta. Ciemne, czyste niebo, a na nim biliony gwiazd. Księżyc łuną oświetlał dzielnicę, którą zamieszkiwała.  Ruch na ulicach był niewielki, gdyż o godzinie 22 prawie wszyscy byli w swoich domach. O takich porach Londyn zachęcał do spaceru jego uliczkami.
                Brunetka usiadła na ławce i skrzyżowała swoje nogi w kostkach.  Z daleka ujrzała grupkę mężczyzn przekrzykujących się nawzajem o to, kto więcej wyciągnie. Pośród nich Amy zauważyła kogoś, kogo z pewnością wolałaby tam nie zobaczyć. Jak bardzo chciała tego, by to nie był właśnie on. Czuła, że wpada w złe towarzystwo. Że to wszystko nie toczy się w kierunku takim, w jakim powinno. Ale patrząc na niego, nieustannie zbliżającego się z bandą chłopaków w czarnych skórach, widząc jego uśmiech, w pewnym stopniu widziała, że cokolwiek teraz robi, jest na pewno czymś cudownym. Bała się tylko, że wpadnie w jakiś nałóg, że zrobi ze swojego życia. Jednakże widząc go szeroko uśmiechniętego, czuła się w pewnym sensie szczęśliwa.
                -Payno, to pewnie znowu wszystkich rozwali! – zaśmiał się najwyższy chłopak. Liam parsknął śmiechem, po czym trącił go lekko w ramię.
-Zazdrościsz?
-Jak cholera! Takie cudo…! – mruknął rozmarzony chłopak. Cała banda wybuchła gromkim śmiechem. Amy zachodziła w głowę, o co może im chodzić. Miała nadzieję, że jej nie zauważą, że przejdą obok niej obojętnie. Z każdym krokiem zbliżali się coraz bardziej.
-Liam, zaczynasz?
-Znowu ja? – jęknął chłopak.
-Stary, ty robisz to po mistrzowsku, chociaż siedzisz w tym od niedawna! – oburzył się jeden z nich.
-Weź, bo się zarumieni – zaśmiał się ten wysoki.
-O’shea, podpadasz mi dzisiaj – wywrócił oczyma Liam.  Kumpel Payne’a trącił go łokciem i zaczęły się przepychanki, przepełnione gromkim śmiechem.
                -Patrzcie, tam siedzi jakaś laska! – zagaił jeden z nich. Amy zaklęła cicho. Nie spodziewała się, że ją zauważą. Sądziła, że będą tak zajęci swoimi głupimi rozmowami, że przejdą dalej, a ją oleją.
-Super! Zabawimy się? – ucieszył się chłopak średniego wzrostu. Amy podniosła się z ławki i weszła w jakąś ciemną uliczkę, udając, że zmierza do swojego celu. Spłoszona obejrzała się za siebie i na swoje nieszczęście ujrzała grupkę facetów, podążających za nią.
                Jakby jeszcze tego było mało, okazało się, że jest w ślepej uliczce. Doszła do muru, po czym odwróciła się, rozważając możliwość ucieczki. Otoczyło ją czterech chłopaków, a wcześniej gdy szli, było ich sześciu. Oznaczało to, że było dwóch, którzy nie chcieli maczać w tym palców. Amy zauważyła tę dwójkę, daleko na chodniku, stojącą i palącą papierosy. Zdawali się w ogóle nie zauważać, że ich kumple właśnie próbują dobrać się do jakiejś przypadkowo spotkanej dziewczyny.
                -Czemu uciekasz, skarbie? – zaśmiał się jeden z nich.
-Nie uciekam – powiedziała, a jej drżący głos zdradzał wszystko. Jeden z nich wystąpił na przód i podszedł do niej. Amy przylgnęła do ściany, przełykając głośno ślinę. Bała się, że ktoś może jej coś zrobić.
-Właśnie widzę. Przed nami nie uciekniesz – zaśmiał się jeden z trójki, która stała w miejscu i uniemożliwiała jej drogę ucieczki.
-Radzę ci nie krzyczeć – mruknął jej na ucho ten, który stał obok niej. Amy oparła dłonie o ścianę, oddychając nierówno – Chyba, że chcesz, żebym cię uderzył w tą śliczną buźkę.
-Chłopcy, szybciej tam! – krzyknął ten wysoki, który został i palił papierosy – Nie chce nam się tyle czekać!
-Czekaj O’shea! Daj mi się zabawić! – krzyknął jeden z grupki, po czym podszedł do brunetki – Co księżniczko, książę cię zostawił i sama się błąkasz po wielkim mieście? Mamusia cię nie nauczyła, że nocami w Londynie spotkasz tylko niegrzecznych chłopców, a na księcia możesz trafić tylko w dzień? – zapytał, sunąc palcem po jej nagim obojczyku, który był widoczny, gdyż sweter zsunął jej się z ramienia.
-Zostaw mnie! – krzyknęła, wymierzając mu w policzek ostry cios.
-Ostra, lubię takie – zasyczał jej do ucha.
-Puść mnie! – wrzasnęła, gdy złapał ją w talii. Cała banda ryknęła śmiechem.
-Bo co? – zapytał mężczyzna, zsuwając jej powoli sweter z drugiego ramienia.
-Puszczaj! – krzyknęła po raz kolejny – Liam!
-Co, faneczka? – zaśmiał się jeden z nich. Amy czuła, że drży na całym ciele.
-Liam, proszę! – krzyknęła głośniej. Bała się, cholernie się bała, że Liam oleje ją, a wtedy oni zrobią jej coś… Coś, o czym bała się nawet pomyśleć.
-Nie krzycz mała, szkoda twojego gardła. Liam ci nie pomoże, bo nawet cię nie zna – zarechotał chłopak o kruczoczarnych włosach.  Ten, który stał obok niej, wsunął jej dłoń pod sweter i zaczął wędrować palcami po jej brzuchu, nie zważając na to, że Amy ciągle krzyczy.
-Ale ciało to ma niezłe – wymamrotał owy mężczyzna, dobierając się do guzika z jej spodni. Jeden z nich przytrzymywał jej dłonie, więc nie mogła się rzucać, a ten drugi mógł spokojnie zrobić co chce i zostawić ją zdaną samą na siebie.
-Proszę cię, zostaw mnie – zaczęła błagać, a pierwsza z łez spłynęła po jej policzkach. Mężczyzna zaśmiał się i ściągnął z niej sweter, rzucając go do tyłu – Proszę, daj mi spokój – wyjąkała. Kolejny rechot ze strony jego kumpli. Serce waliło jej jak oszalałe.
-Nie rozumiem, po co ty nosisz takie szerokie swetry? – zapytał jeden z nich – W samym staniku ci o wiele lepiej.
-Mike, odwal się, dzisiaj moja kolej – warknął ten, który nieustannie dotykał części jej ciała. Amy miała dość, chciała go uderzyć, uciec, ale ten, który ją przytrzymywał, miał na tyle mocny uścisk, że nie mogła nic zrobić. Modliła się tylko, by ktoś to zauważył i zapobiegł temu okropnemu zdarzeniu.
                Mężczyzna zsunął jej spodnie z bioder, zaczął sunąć palcem po jej wystających kościach biodrowych, po czym pocałował ją w szyję i zaczął schodzić jeszcze niżej. Amy usiłowała kopnąć go kolanem, lecz chłopak zablokował jej ruch, przyciskając jej nogi do ściany, jedną ręką. Pocałował ją w brzuch i już miał się dobierać do jej bielizny, gdy usłyszeli oburzony krzyk jednego z nich.
                -Ej, co wy robicie? – w końcu usłyszała ten głos. Miała zaciśnięte oczy, więc domyśliła się, że jej wyobraźnia podsuwa jej jego głos, by chociaż mogła się trochę opanować – Puść ją!
-Co się rzucasz, przecież jej nawet nie znasz – mruknął zniesmaczony chłopak, po czym puścił brunetkę i się odsunął. Amy nie utrzymała równowagi i upadła na ziemię. Obtarła sobie dłonie, lecz to nie było teraz najważniejsze.
                Usłyszała jak ktoś do niej podchodzi, więc instynktownie się odsunęła, uderzając głową o mur.  Syknęła, czując ból w tylnej części czaszki, ale zagryzła wargę i skuliła się, by nikt jej nie dotknął.
-Spokojnie – usłyszała kojący głos Liama. Nie podniosła głowy, gdyż bała się, że chłopak też zrobił się taki jak reszta i będzie chciał się do niej dobrać – Amy, to ja, Liam. Wszystko okej, oni nic ci nie zrobią. Poszli, widzisz? Hej, popatrz na mnie – położył jej dłoń na kolanie, a Amy ją strąciła.
-Idź stąd, nie jesteś moim przyjacielem, nie znam cię – wyjąkała, pomiędzy spazmatycznymi oddechami. Usłyszała ciche westchnięcie chłopaka, po czym poczuła, jak łapie ją za nadgarstki i unosi do góry. Po chwili stała na drżących nogach. Otworzyła oczy i ujrzała zdenerwowanego Liama.
-Wszystko w porządku? – zapytał,  zostawiając ją na chwilę, po czym podniósł z ziemi sweter i pomógł jej go nałożyć. Amy manewrowała zdenerwowana przy spodniach, lecz drżącymi dłońmi nic nie mogła zrobić. Liam zgrabnym ruchem zapiął jej guzik i zasunął zamek przy jej brązowych rurkach. W tym momencie uświadomiła sobie, że chłopak nie ma co do niej złych zamiarów.
-Nie – pokręciła głową. Liam przytulił ją do siebie.
-Strasznie mi głupio, nie wiedziałem, że to ty. Boże, a nawet jeśli to nie byłabyś ty, a jakaś inna dziewczyna… To okropne – mówił wzburzony – Przepraszam, wybacz mi.
-Nic się nie stało – wymamrotała w jego koszulkę.
-Cała drżysz… Zimno ci? – zapytał, po czym natychmiast ściągnął z siebie skórzaną kurtkę i zarzucił ją na ramiona Amy. W tym samym momencie usłyszeli dzwonek jego telefonu. Chłopak odebrał i wsłuchiwał się w wypowiedź rozmówcy – Dobra, dołączę do was. Niedługo będę. Niech zaczyna Tom. Dobra – powiedział, po czym się rozłączył i schował telefon. Cały ten czas obejmował Amy jedną ręką.
                -Odprowadzę cię do domu – powiedział, po czym otulił ją bardziej kurtką i objął ramieniem.
-Nie trzeba, trafię. Wiem, gdzie mieszkam – wymamrotała, odgarniając włosy z buzi.
-Jesteś roztrzęsiona, nie zostawię cię samej – westchnął. Ruszyli powoli w stronę jej domu.
                -Liam..?
-Hm? – spojrzał na nią, w końcu przybierając miły wyraz twarzy. Jego maska twardego chłopaka, nie podobała się Amy, ani trochę.
-Zmieniłeś się – to nie było pytanie, to było jak najbardziej stwierdzenie.
-Nie, nie zmieniłem się – pokręcił głową, przystając. Amy zsunęła z siebie jego kurtkę i oddała mu ją.
-Nie jest mi już zimno. I tak, zmieniłeś się jak cholera, Liam. I nikt z nas cię nie poznaje, a mnie to cholernie przeraża.
-Wydaje ci się – jego wzrok był zagubiony, a twarz ponownie przybrała maskę twardego mężczyzny. Coś, w jego zachowaniu mówiło jej, że ma rację, a ona wiedziała, że na pewno się nie myli.
-Wiem, że pytałam już kiedyś, ale… Liam, jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć?- zapytała, patrząc z wyczekiwaniem na przyjaciela. Ten w końcu na nią spojrzał, a jego oczy nie wyrażały nic więcej niż głęboka pustka, która ogarniała chłodem serce młodej dziewczyny.
-Kiedyś ci pokażę. Obiecuję – uśmiechnął się ponuro, po czym spojrzał na zegarek w swoim telefonie – Przepraszam cię, ale muszę iść. Trafisz sama do domu? – zapytał, a ona skinęła głową – Uważaj na siebie – poprosił, po czym odwrócił się i biegiem puścił w długą uliczkę, na której końcu, w czarnym ferrari czekali na niego jego nowi kumple.
                Amy z cichym westchnieniem odwróciła się w swoją stronę i ruszyła do domu. Nie wiedziała, czym ma się martwić. Czy tym, że ktoś próbował ją zgwałcić, czy może tym, że jej przyjaciel najwyraźniej coś ukrywa. Postanowiła odsunąć te myśli w czarny kąt swojej podświadomości i w pełni skupić się na drodze powrotnej do domu.
                                                                                              ***
                -Dlaczego tak późno wracasz? – zapytał męski głos, gdy przekręcała klucz w drzwiach. Obróciła się przestraszona, sądząc, że to jeden z tych mężczyzn postanowił ją śledzić i w końcu dopiąć swego.
-Harry! Chcesz, żebym dostała zawału?! – uniosła głos na przyjaciela, jednak odczuła ulgę.
-Przepraszam – chłopak spuścił głowę. Westchnęła cicho i odwróciła się z powrotem. Otworzyła drzwi i gestem zaprosiła loczka do środka. Weszli do salonu, a Harry usiadł na kanapie.
-Kawy? – zapytała.
-Chętnie. Pomóc ci? – zaoferował.
-Nie, poradzę sobie. – uśmiechnęła się i przeszła do kuchni. Nasypała psu karmy do miski i nalała mu wody do drugiej. Wstawiła wodę w czajniku elektrycznym i nasypała kawy do dwóch kubków. Odczekała chwilę i zalała kubki wrzątkiem. Wyciągnęła z szafki tackę oraz cukier.  Postawiła obok cukierniczki dwa kubki, oraz dwie łyżeczki wyciągnięte z szuflady. Zajrzała do małej szafki i wyciągnęła z niej opakowanie ciasteczek i nasypała je na talerzyk. Postawiła talerz na tacy i wzięła ją do rąk. Przeszła do salonu i postawiła ją na stoliku przed loczkiem.
-To co cię do mnie sprowadza o… prawie drugiej w nocy? – zapytała upijając mały łyk gorącej kawy. Skrzywiła się lekko, gdyż prawa dłoń zaczęła ją piec. Zupełnie zapomniała o tym, że ma zdartą skórę na wewnętrznej stronie jej obu dłoni. Skrzyżowała nogi na kanapie i pogłaskała Shaggy’ego, leżącego obok kanapy. Harry spojrzał na nią, głęboko się nad czymś zastanawiając. Upiła następny łyk i odstawiła kubek na stolik. Spojrzała w zielone tęczówki loczka i uśmiechnęła się delikatnie. Harry zrobił przerażoną minę, po czym odstawił gwałtownie kubek na stolik.
-Co ci się stało?! – zapytał zdezorientowany.
-Mi? Nic – odparła Amy, dyskretnie chowając dłonie za sobą.
-Dlaczego masz sweter w błocie?  I potargane włosy? – zapytał, a Amy instynktownie złapała sweter w dłonie.
-Cholera, nie odpiorę tego – jęknęła, próbując zrobić coś z błotem, które przylgnęło do jej swetra. Harry wydał z siebie zduszony okrzyk, po czym złapał ją ponad nadgarstkami i przyciągnął jej dłonie w swoją stronę. Obrócił je delikatnie wierzchem do dołu i spojrzał na nią zaskoczony.
-Co ci się stało?
-Upadłam – wyjąkała brunetka, zabierając gwałtownie ręce.
-A te sine pręgi? – zapytał, kręcąc głową.
-Naprawdę, upadłam, a to od bransoletek i od zegarka – skłamała, patrząc mu w oczy. Ręce jej drżały, ale zacisnęła je w pięść i uśmiechnęła się sztucznie.
-Nie wierzę ci – pokręcił głową, a jego loki poruszyły się lekko.
-Powiedz Harry, jaki miałabym powód, by kłamać? – zapytała.
-Nie wiem – odparł loczek. Amy wstała z kanapy i poklepała go po kolanie.
-Widzisz?  Po prostu upadłam. Dopij kawę, a ja się tylko przebiorę. Nie będę siedziała przy gwiazdorze w zabłoconym swetrze i spodniach – zaśmiała się sztucznie, po czym z udawaną radością przeszła do swojego pokoju. Szybko wygrzebała z szafy szeroką bluzę z za długimi rękawami, oraz zwykłe, czarne rurki i białą bokserkę.
                Weszła do łazienki, zrzuciła z siebie ubrania, po czym wrzuciła je do kosza na brudy. Przebrała się szybko, po czym wyciągnęła z łazienkowej apteczki spirytus i obmyła swoje rany gazikiem, krzywiąc się przy tym co niemiara. Pospiesznie zmyła makijaż, po czym rozczesała swoje poplątane włosy. Tak bardzo się spieszyła do Harry’ego, by nie pomyślał, że specjalnie zwleka z powrotem, aż wyrwała sobie kilkanaście pojedynczych włosów. Zignorowała ten fakt i związała włosy w wysokiego kucyka, po czym opłukała twarz zimną wodą. W efekcie miała zarumienione policzki, więc poćwiczyła przez chwilę uśmiech i mogła wracać. Naciągnęła rękawy, zapięła bluzę, po czym opuściła łazienkę.
                               -No, już jestem – usiadła w salonie obok loczka. Harry posłał jej smutny uśmiech.
-Na pewno wszystko w porządku? – zapytał, znacząco patrząc na jej nadgarstki.
-Tak, wszystko w porządku – wywróciła oczyma, naciskając na słowo ‘wszystko’. Harry skinął głową.
-Nie myśl sobie, że o tym zapomnę – zagroził jej.
-Uparty jesteś – westchnęła Amy – No, ale… Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać.
-Nie wiem od czego zacząć – wymamrotał, spuszczając wzrok.
-Najlepiej od początku – podpowiedziała mu, a on pokiwał głową. Brunetka ujęła swój kubek w dłoń i upiła mały łyk swojej, lekko ciepłej już, kawy. Chłopak podniósł wzrok na nią, po czym zmarszczył brwi, zastanawiając się jak powiedzieć to, co właśnie ciąży mu na myśli.
-Amy… Bo ja… Proszę cię, nie bądź zła, ale… Wiesz, jesteś moją najlepszą przyjaciółką – zaczął się jąkać.
-Harry, schlebiasz mi, ale tym, co teraz robisz, sprawiasz, że się denerwuję – wywróciła oczyma Amy – Proszę cię, wal prosto z mostu, pójdzie szybciej i bez zbędnego stresu – poprosiła, a loczek skinął głową.
-Okej. Chodzi o to, że… Och, cholera. Amy, ja po prostu muszę się ciebie o coś zapytać…!




Happy Bday to you, happy bday to you! <3 
Aww, sweet 20. Co, Malik?
Party Hard, nie? :D 
Jak, podoba się? ;>
Muszę się streszczać, bo mama nade mną stoi i się drze :D
Rozdział 17 = standardowo 18 komentarzy.
Do zobaczyska ! :3  

20 komentarzy:

  1. Nigdy nie przestanę zachwycać się Twoim stylem pisania. Jest po prostu genialny, a ten rozdzial kolejny raz sprawia, że tak na prawdę to nie wiem co mam Ci napisac, aby wyrazić swój podziw dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, nie mam bladego pojęcia czego Ty chcesz od tej części. Jest naprawdę świetna, ale Tobie się tego nie przemówi do rozumu. Będziesz upierała się na swoim, uparciuchu. Jestem wykończona i nie będę zbytnio przeciągała. Uśmiałam się kiedy to Amy zasymulowała ból i przez to wciągnęła Malika do wody. Mógł nie zaczynać, a nie spotkałaby to go. Poza tym chciałabym być w tym miejscu i zobaczyć miny pozostałych. Musiały być bezcenne. :D
    Kolejny fragment czytałam, dosłownie, z rozdziawioną buzią. Frajerzy, szmaciarze i w ogóle ugh. Niedobrze robi mi się, gdy pomyślę co spotkało dziewczynę. Co prawda do niczego nie doszło, ale sam fakt, że dopadli ją w tym zaułku. -.- Dobrze, że Liam zareagował w porę i odpędził swoich napalonych kumpli. Choć na miejscu bohaterki miałabym lekkie obawy, nawet co do Payne'a i zwiała do domu.
    Ah, i ten Harry. Kurna, musiałaś uciąć w takim momencie? Teraz będę zastanawiała się co chciał jej powiedzieć. Pisz szybko następną część i nie trzymaj Nas dłużej w niepewności. xxx

    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. booże, świetne opowiadanie ;_; KTO URYWA W TAKIM MOMENCIEEEEE.. czekam na dalsze rozdziały, jeden z moich faworytów, jeśli chodzi o opowiadania c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski *__*
    Boże już myślałam że zgwałcą Amy xD
    Jejku szkoda mi Liam'a :( Mam nadzieje że nie długo wróci mój kochany nad opiekuńczy Liam :)
    I mam takie pytanie ile przewidujesz jeszcze części ? Nie żeby Twój blog mi się znudził bo co to to nie :D
    Pisz szybko nexta ;*
    Pozdrawiam i życze duuużo weny ;*
    - Jula ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. gdybyś wiedziała jak się bała czytając ten fragment, gdy dobierali się do Amy.. Aż na moim ciele pojawił się ciarki.. Dobrze, że Liam pojawił się w porę. Ale gdzie jest ten stary Liaś? Zmienił się, bardzo.. A może za bardzo? Czekam na jakieś wytłumaczenie z jego strony. A co do końcówki.. Dlaczego skończyłaś akurat w tym momencie? :C Nie wytrzymam :D Genialny rozdział :) I czekam oczywiście na kolejny :) x

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten moment kiedy dobierali sie do Amy aż miałam ciary.
    Szkoda tylko że Liam nadal nie zmienił zdania.
    Rozdział świetny czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebiste!!!! kocham tego bloga ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :D szkoda, że Liam nie powiedział jej o niczym... Ciągle licze,że wróci normalny Liaś :* Lepiej żeby nie doszło do żadnej tragedii. Cudowne opowiadanie, czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  9. BOŻE ŚWIETNY !!!!!!!!!!!!!!!
    ZAKOCHAŁAM SIĘ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Aż mi się płakać chciało przy niektórych momentach !
    szybko dopisz następny !

    OdpowiedzUsuń
  10. Czemu urwałas rozdział :( Czekam na następny Julia <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlatego wieczorami nie należy samej chodzić po parku... Dobrze, że nasz Liam w odpowiednim momencie jej pomógł i znów pokazał, że dalej jest tym czułym i opiekuńczym Liasiem, który dba o innych. Tym, na którego zawsze można liczyć i mieć w nim oparcie :) Może teraz coś jest nie tak, ale przynajmniej pokazałaś nam, że gdzies głęboko w sercu dalej jest tym samym człowiekiem... :D Zastanawiam się o co Harry chciał zapytac Amy... :) Knujesz coś?? Czyżby?? :OO
    Pewnie w Twojej główce są już jakieś mądre pomysły! :D Teraz weekend! ahh myślałam, że się już nie doczekam i wiem, że ty też, więc życzę ci miłego weekendu baby :**
    Za niedługo nasze ferie! Będziemy gadac, pisać i odpoczywać ile wlezie! :D Zobaczysz! :P Życzę dużo wenyy i zapraszam Cię skarbie do mnie na nowy (nie wiem czy czytałaś ale pomyślałam że napisze) :)) Proszee niech sie doda komentarz!! :))) I UWAAGGAGGA.... Zapomniałabym:
    Buziakkii Hania! :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka! :)
    Bardzo fajnny blog. Odkryłam niedawno i awww*.*
    Dobrze ze Liam pojawił sie w odpowiednim czasie i miejscu<3
    Nurtuje mnie pytanie Hazzy do Amy...Co on jej chciał powiedziec?! Dziewczyno mów mi szybko! <3
    zapraszam również do mnie;
    http://hello-in-my-world.blogspot.com/
    Mam nadzieję że ci sie spodoba i go ocenisz. A może nawet zaobserwujesz<3 !

    OdpowiedzUsuń
  13. super blog, pisz szybko następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham twoje opowiadanie! :)
    Nie moge sie doczekać następnego rozdziału! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. O tak bo najlepiej tak kończyć -.- ehh nienawidzę tego. Ale rozdział jest świetny. Racja długo mnie to nie było i dużo się pozmieniało :) Ładnie tu u Ciebie :D Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super ;** czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniały rozdział. Zdziwiłaś mnie, gdy zmieniłaś oblicze opiekuńczego Liama, który był Daddym, na chłopaka, który jest nieodpowiedzialny a do tego pije i pali.
    Masz talent, przez który jestem zazdrosna :)
    Kiedy będzie nowy rozdział ?

    Zapraszam na:
    http://nowhere-not-buy-happiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam cały jak do tej pory blog JEST CUDOWNY *_______*
    Podziwiam że wymyśliłaś coś takiego to jest Świetne na prawdę.
    Nie mogę się doczekać tego co Harry chce powiedzieć Am :D
    Kiedy Kolejny nie mogę się doczekać :P
    I jeszcze raz zajebisty BLOG :)
    Zux

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahahahahahha mamy ten rozdział w archiwum rozmów na GG xD
    wtedy pytałaś się mnie czy ją zgwałcić, czy nie
    A JA CO: GWAŁĆ JĄ XD
    nono nadal mi brakuje tutaj porządnego gwałconka, byłoby weselej

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy