czwartek, 28 lutego 2013

20 'Czasem nadzieja jest lepsza niż ponura rzeczywistość '


              Święta minęły, a Amy nadal nie miała zamiaru ruszać się z Mullingar. Tego dnia był sylwester. Ostatni dzień roku, w którym powinno się podsumować wydarzenia mijających miesięcy i postanowić sobie parę rzeczy, które muszą być przestrzegane.  
              -Na pewno chcesz zostać sama w domu? – do jej pokoju wszedł Paul – Może jednak pójdziesz ze mną na sylwestrową imprezę?
-Idź sam. Lubię samotność – odłożyła laptopa, na którym pisała mail’a do fundacji zajmującej się chorymi dziećmi. Miała zamiar być tam wolontariuszką.
-A nie zrobisz nic głupiego? – chłopak uśmiechnął się szeroko. Brunetka pokazała mu język, po czym spoważniała.
-Wszystkie głupie rzeczy, które były możliwe do zrobienia, są już za mną – powiedziała, wzruszając ramionami.
-W takim razie widzimy się za rok – Paul mrugnął do niej, po czym opuścił jej pokój, zapewne idąc się szykować na imprezę sylwestrową. 
               Amy westchnęła cicho, kładąc laptopa na swoich kolanach. Przejrzała szybko swojego maila, po czym wysłała go do instytutu, który ją interesował. Od nowego postanowiła organizować sobie każdą wolną chwilę, by nie mieć czasu na przemyślenia. Zapisała się na lekcje śpiewu, gdy na gitarze oraz fortepianie. Wprawdzie wszystko to miała w małym palcu, lecz wolała się jeszcze podszkolić.  
              Wysyłając maila zgłoszeniowego, nie tylko chciała zająć sobie czas, ale także móc wspierać te biedne i chore dzieci. Wybrała to hospicjum, które wydało jej się najodpowiedniejsze. Od samego początku chciała podarować uśmiech tym dzieciom, które chorują na raka. Uważała, że trzeba im dać trochę szczęścia, w zamian za to nieszczęście, które ich spotkało. Wprawdzie kiedyś ktoś powiedział, że choroba to nie kara za grzechy, lecz zbawienie, trzeba tylko umieć postawić się przeciwnościom losu i pokazać, że jest się na tyle silnym, by móc je pokonać. Lecz Amy nie wiedziała tylko, skąd te małe, bezbronne dzieci mają czerpać siłę, skoro ich organizmy nawet nie są jeszcze w pełni uodpornione. To wszystko  było dla niej czymś okropnym. Uważała, że chore dzieci powinny przeżyć swoje dzieciństwo ze swoimi rówieśnikami na trzepaku, a nie oglądając pory roku przez szpitalne okna, gdyż ich układ odpornościowy nie zezwala nawet na krótki spacer.    
            Zamknęła skrzynkę pocztową i zabrała się za czytanie najnowszych londyńskich wiadomości. Przejrzała wszystkie ciekawe informacje, po czym wyłączyła laptopa i odłożyła go na szafkę. Wyszła z pokoju, by upewnić się, że w domu nikogo już nie ma, po czym wróciła do swojego zacisza i wyciągnęła z torby paczkę papierosów wraz z zieloną zapalniczką z koniczyną, którą kupiła sobie kilka dni wcześniej w Mullingar. Otworzyła szeroko okno, usiadła na parapecie i spojrzała w dół, szacując czy jeśliby spadła, doznałaby ciężkich obrażeń. Stwierdziwszy, że jej życiu nic nie zagraża, odpaliła papierosa i oparła głowę o ścianę. Z sąsiedniego domu wybiegł Greg, śmiejąc się w niebogłosy. Brunetka zmarszczyła brwi, patrząc na starszego Horana. Zaciągnęła się, po czym strzepnęła popiół z papierosa. Wszystko robiła jak na autopilocie. W tym samym momencie zauważył ją Greg.  
              -Ej, śliczna, bo spadniesz! – zawołał przez ogrodzenie.
-To mnie nie będzie – odparła głośniej, wzruszając ramionami.
-Szkoda takiego aniołka – wyszczerzył się. Ten uśmiech… Już gdzieś widziała podobny. Nawet wiedziała u kogo.
                Tymczasem chłopak odwrócił się do niej plecami.
-Ej, młody, zobacz jaką Paul sprowadził sobie laskę! – krzyknął w głąb domu. Najwyraźniej już dawno zapomniał, że Amy to przyszywana siostra jego sąsiada. Brunetka, nie zdając sobie z tego sprawy, odpaliła następnego papierosa, po czym ponownie zaciągnęła się, uśmiechając z zadowolenia. Ten dym sprawiał, że czuła się lepiej. Był jej ucieczką od problemów.
-Greg, oddawaj mój telefon do cholery! – krzyknął drugi głos.
-Chwila, popatrz – Greg dyskretnie skinął głową na brunetkę siedzącą na parapecie. Amy otrząsnęła się z zamyślenia, po czym spojrzała w dół. Dopiero teraz zorientowała się, że patrzy na nią nie kto inny jak Niall.
                Zgrabnym ruchem zeskoczyła z parapetu, zabrała swoje rzeczy i zamknęła okno z głuchym trzaskiem. W dole mignęła jej zmartwiona twarz Niall’a i zdziwiona Greg’a.                Zgasiła niedopałek, wsunęła go do paczki wraz z zapalniczką, po czym schowała to wszystko do walizki. Wzięła ze swojego bagażu czarne rurki, a do tego białą bokserkę i niebieską rozpinaną koszulę w kratę, oraz bieliznę. Położyła ubrania w łazience, po czym zeszła do spiżarni. Wybrała jedną butelkę czerwonego wina i wróciła na górę, po drodze zabierając otwieracz oraz kieliszek. 
               Wszystko to umieściła w łazience, po czym wzięła z pokoju Paul’a małą wieżę i parę płyt z muzyką klasyczną, a następnie zaniosła je do pomieszczenia, w którym zamierzała spędzić odrobinę swojego czasu. 
               Napuściła wody do wanny niemalże po same brzegi, dolała do niej olejki aromatyczne i wsypała parę różanych płatków, które kupiła sobie w drogerii. Podłączyła wieżę do prądu, włożyła pierwszą płytę i ją włączyła. Następnie otworzyła wino i nalała je sobie w odpowiedniej ilości do kieliszka, po czym odstawiła je na brzeg wanny. Z głośników zaczął lecieć pierwszy utwór, więc ściągnęła z siebie swoje ubrania, zostawiając je na ciepłych kafelkach pośrodku łazienki i ułożyła się w wannie, zanurzając się po brodę.
                Gdzieś po jej podświadomości przemknęła cicha myśl, że utopienie się w wannie przy tak pięknej oprawie muzycznej, byłoby idealne. Amy szybko wepchnęła te słowa w daleki kąt swojej podświadomości. Wynurzyła spod wody swoją prawą dłoń i sięgnęła po kieliszek. 
               Upiła najpierw mały łyk, by upewnić się, że wybrała dobry rocznik, po czym opróżniła zawartość kieliszka do końca. Co do jednego nie miała wątpliwości. Jej ojciec miał najlepszą piwniczkę z winami, na całym świecie.       
                                                                                       *    
            Amy opuściła łazienkę z opróżnioną butelką i alkoholem szumiącym w jej uszach, oraz procentami krążącymi po jej ciele. 
               Podczas jej kąpieli kilkakrotnie ktoś dzwonił do drzwi, lecz nie otworzyła ich. Była zbyt zajęta opróżnianiem butelki w ciepłej wodzie. Poza tym jednym z jej postanowień było to, że dzień ten będzie tylko jej, oprócz wieczornych planów.
                Usłyszała dźwięk jej telefonu, więc westchnęła cicho i zeszła po schodach do kuchni, gdzie po raz ostatni widziała to natrętne urządzenie.  
              Wzięła urządzenie do ręki i odblokowała ekran. Nieustannie kilkanaście nieodebranych połączeń i sms’ów. Nie czytała ich bojąc się, że pęknie i zacznie wspominać te dobre chwile znajomości z chłopakami, których imion nawet nie chciała wymawiać w myślach.                Otworzyła wiadomość, od obcego numeru myśląc, że to Kate zmieniła swój po raz niewiadomo który. Ze swoją przyjaciółką utrzymywała kontakt. Nie byłaby w stanie zrobić inaczej, gdyż łączyła je bardzo silna więź.
„Zamierzam dzisiaj cały dzień czekać na odzew od ciebie. Chcę wiedzieć, że u ciebie wszystko w porządku. Cholera, jesteśmy przyjaciółmi, dlaczego nam to robisz?!” odczytała tę wiadomość kilka razy, aż w końcu usiadła na kuchennej podłodze i oparła się o szafkę. Miała szczęście, bo w domu nikogo nie było. Wszyscy gdzieś się udali, a ona została, tłumacząc, że źle się czuje i wolałaby nigdzie do wieczora nie wychodzić. 
              Usłyszała dźwięk swojej komórki po raz drugi. Kolejna wiadomość. Tym razem odczytała ją, drżącymi dłońmi.
„Wiem, że źle postąpiłem. Miałaś prawo wiedzieć. Amy, dzisiaj sylwester. Koniec roku. Spotkajmy się, porozmawiajmy. Nienawidzę, gdy nie ma cię obok, bo nie mam z kim porozmawiać. Proszę. W parku, o 19. Dobrze? x” Brunetka westchnęła cicho i weszła w skrzynkę odbiorczą. Wybrała opcję „usuń wszystkie” po czym odłożyła telefon na zimne płytki. Wiedziała, że starając się odciąć od nich nie robi nic dobrego, a wręcz przeciwnie. Nie potrafiła jednak podnieść się, wybrać choćby numer jednego z nich i gdy ten odbierze powiedzieć ‘Przepraszam’. Ale to nie tylko ona zawiniła. Oni też nie zawsze byli święci.                Ponowny sygnał oznajmujący nową wiadomość. Odczytała ją, bez najmniejszej oznaki radości. Powoli zaczynała mieć dość, tego użalania się nad sobą, tych sms’ów pełnych przeprosin, tych telefonów, których nigdy nie odbierała.
„Będę czekał do północy. Jeśli się nie zjawisz, dam sobie spokój. Nie będę wiecznie błagał cię o przebaczenie.  Czekam o 19. W parku, który jest twoim ulubionym. Z. x”
                Zagryzła dolną wargę, po czym usunęła kolejną wiadomość. Wyłączyła telefon i  wstała z podłogi. Skoczyła szybko na górę, przebrała się w wybrany wcześniej zestaw, założyła botki na obcasach, po czym schowała telefon do torebki i założyła na siebie czarną, skórzaną kurtkę z ćwiekami. Zbiegła na dół, po czym wyszła z domu. Zamknęła drzwi na klucz i ruszyła przed siebie. Wprost nie mogła się doczekać tego, co ją czeka.       
                                                                                       *     
           -Przyjdzie – zapewnił chłopak, zakładając skórzaną kurtkę. Harry z powątpiewaniem spojrzał na przyjaciela.
-Zayn, zamarzniesz tam tylko. Ona się nie pojawi w naszym życiu, ani dziś, ani jutro, ani nigdy. Ma nas w dupie i poniekąd myślę, że ma rację. – odezwał się, wzdychając cicho.
-Jeśli nie przyjdzie, to się poddaję – oznajmił czarnowłosy wyraźnie ignorując wypowiedź swojego przyjaciela.
-Jak chcesz. Ale mówię ci, że…
-Czasem nadzieja jest lepsza niż ponura rzeczywistość – wtrącił Zayn, po czym opuścił ich wspólny dom. Harry westchnął cicho i wrócił do przygotowywania kolacji na wieczór. Tego sylwestra miał spędzić ze swoją ukochaną.              
                                                                                *    
            Usiadła na ławce, odgarniając włosy z policzków. Odrzuciła je na plecy, by jej nie przeszkadzały. Czekała na niego wyraźnie podenerwowana. Tyle czasu go nie widziała. Miała nadzieję, że w ich relacji nic się nie zmieniło. Chciała by było jak dawniej. 
               Zerknęła na zegarek, który miała zapięty na swoim lewym nadgarstku. Było jeszcze piętnaście minut do spotkania. Jak zwykle, gdy miała się z kimś spotkać, była dużo przed czasem. Westchnęła cicho i lekko zadarła głowę w górę. Niebo przybierało granatową barwę, a słońce zachodziło już gdzieś daleko za drzewami.  Wciągnęła powietrze, zaciągając się wonią drzew, które otaczały ją z każdej strony. Wprawdzie były bez liści, lecz nadal bił od nich cudowny zapach. 
               Zaczęła się zastanawiać co by było, gdyby tu nie przyszła. Zderzenie się z przeszłością było dla niej ryzykowne, lecz cóż miała zrobić? Potrzebowała tego spotkania, by wreszcie móc z kimś szczerze porozmawiać.  
              Jej myśli podążyły w kierunku jego wyglądu. Ostre rysy twarzy, wystające kości policzkowe. Chodził ogolony tylko wtedy, gdy miał bardzo ważne spotkanie. Ale ona kochała jego zarost. Wyglądał z nim bardziej męsko.  Wspomniała sobie jego oczy.  Tak czekoladowe tęczówki widziała tylko u jednej osoby.  Jednak nie chciała jej wspominać. Te usta, które były jedyne w swoim rodzaju. Zawsze narzekał, że ich nie lubi, że chciałby je zmienić na inny kształt, ale facet po operacji plastycznej to nie facet. Wolał więc pozostać przy swoich wargach. Uśmiechnęła się pod nosem. Zawsze uważała go za swojego najlepszego przyjaciela. 
                                                                                             *  
              Spojrzał na zegarek. Miał jeszcze 15 minut do spotkania. Rzucił się biegiem wśród londyńskich alejek, by tylko się nie spóźnić. Do tej pory szedł powoli, ponieważ miał wystarczająco dużo czasu na dojście do parku, który był tak daleko oddalony od jego domu. Jednak po drodze spotkały go wierne fanki i zatrzymały na dobrą chwilę, by móc zamienić z nim choćby dwa zdania. O dziwo były bardzo spokojne, więc nie musiał tłumaczyć się, że się spieszy. Z chęcią poddał się miłej wymianie zdań oraz zrobieniu paru zdjęć czy podpisaniu paru kartek. 
               Po chwili zauważył wejście do parku. Przeszedł przez ulicę, nie zważając na czerwone światło. Trąbienie wściekłych kierowców nie przywróciło go ani na trochę do rzeczywistości. Nadzieja, że ona się pojawi była bardzo duża. Tak wielka, że przysłaniała wszystkie realne rzeczy. Jego podświadomość wiedziała, że nie przyjdzie, lecz marzenia nadal robiły swoje. W efekcie już po chwili siedział na jej ulubionej ławce, tuż obok niewielkiej fontanny, na którą tak lubiła patrzeć. 
               Ponownie spojrzał na zegarek. Pięć minut. Serce zaczęło mu szybko bić. Wiedział, że jest punktualna. Liczył, że się pojawi.               
                                                                               *     
           Rozejrzała się wokół. W jej stronę zmierzała postać w skórzanej kurtce. Mężczyzna usiadł na ławce, która stała naprzeciwko tej, na której ona siedziała. Przyjrzała się chłopakowi, po czym rozpromieniona wstała z miejsca i podeszła do niego.
-Amy? – usłyszała ten zachrypnięty głos. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym skinęła głową– Strasznie się zmieniłaś.
-Ty też nie wyglądasz na tamtego dzieciaka z przeszłości – zaśmiała się. Chłopak wstał i uściskał ją mocno.
-Dobrze cię znowu widzieć
-Ciebie też, Mike – uśmiechnęła się.
-Urosłaś – pokręcił głową z niedowierzaniem – Zawsze myśleliśmy, że będziesz kurduplem.
-No wiesz – oburzyła się. Chłopak ponownie przygarnął ją ramieniem i rozczochrał jej włosy.
-Opowiadaj, co u ciebie słychać. Musimy nadrobić te dwa lata.        
                                                                                      *  
              Przejechał dłonią po włosach, po czym wyciągnął z kieszeni papierosa i odpalił go. Nie przyszła. Nie raczyła nawet napisać, że się nie pojawi. 
               Czego oczekiwałeś? Przecież nie napisała, że przyjdzie. Zacznijmy od tego,  że w ogóle nie odezwała się ani jednym słowem. Najwyraźniej nie uważa cię za swojego przyjaciela, by tu się pojawiać. Ma cię w dupie. Zrozum to w końcu! -  Odezwał się w jego głowie cichy głosik.
Jasne. Gdyby miała mnie w dupie, to by mi o tym powiedziała – odparował swojemu rozumowi.
Jesteś naiwny – zaśmiał się głos.
A ty głupi – westchnął, po czym wstał z ławki. Wyrzucił papierosa, zdeptał go nogą i ruszył w kierunku centrum Londynu. Miał nadzieję, że są w tym mieście bary, w których spokojnie będzie mógł świętować Nowy Rok. 
               Przeszedł przez ulicę, tym razem czekając na zielone światło. Stąd do centrum miasta miał może piętnaście minut drogi. Zerknął przelotnie na zegarek. 20:20. O tej porze wszystkie dobre bary powinny się były rozkręcać. Uśmiechnął się ponuro i skręcił w prawo. Imprezę czas zacząć.     
                                                                                         *   
             -Serio?
-Tak. Niedawno złożyłem papiery do tej kliniki i mnie przyjęli. Wiesz, jako pielęgniarza, ale zawsze coś. No ale chyba będę musiał zrezygnować, albo poprosić, żebym mógł zacząć od lutego, ewentualnie marca – westchnął. Spojrzała na niego znad filiżanki kawy. Siedzieli w jego domu, grzejąc się przy kominku, ponieważ na dworze zaczął padać śnieg, a to nie sprzyjało rozmowie.
-Dlaczego? – zapytała, po czym upiła łyk gorącego napoju.
-Nie znajdę tak szybko mieszkania z w miarę unormowanym czynszem. Wiesz, dopiero zaczynam pracę. Nie stać mnie na super luksusowy apartament – wzruszył ramionami, bawiąc się uchem filiżanki.
-Jak chcesz to możesz zamieszkać u mnie – uśmiechnęła się szeroko. Mike podniósł wzrok znad kawy i spojrzał na nią zdziwiony.
-Naprawdę?
-Jasne – wzruszyła ramionami – Mieszkam sama, więc jest mi trochę nudno. Nie mam do kogo otworzyć buzi, więc wiesz…
-A Niall cię nie odwiedza? – uniósł jedną brew do góry. Zagryzła dolną wargę. Domyślała się, że chłopak wie o jej związku z mediów. Wszyscy trąbili, że Niall się z nią spotyka.
-On… To znaczy, Niall to już zamknięty rozdział – mruknęła, patrząc na swoje dłonie, oplecione wokół ciepłej filiżanki.
-Przepraszam, nie chciałem cię zasmucić – westchnął chłopak. Brunetka spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko.
-Nic się nie stało. To kiedy zaczynasz pracę?
-7 stycznia.
-W takim razie musimy sobie zamówić bilety na samolot, bo musisz przecież oswoić się z Londynem – mrugnęła do niego, po czym wstała z krzesła. Podeszła do okna, a jej obcasy zastukały o drewniany parkiet. Uśmiechnęła się. Na niebie rozbłysnęły pierwsze race. Zaczynał się Nowy, lepszy rok. 




Mam do was taką słabość, że dodałam dzisiaj rozdział :D 
A tak naprawdę, to mam jutro sprawdzian z geografii+dwie kartkówki z fizyki i kompletnie nie chce mi się uczyć. Przerąbane...:) 
Podoba się rozdział? Wieeeem, że nie. 
Wiecie co, biorę udział w konkursie i napisałam tak beznadziejnego shota o Ziallu, że aż mnie to przeraża:D 
Jakbyście chcieli przeczytać do dajcie znać na TT (@_PretendToBe) albo coś:D 
18 komentarzy = Rozdział 21 .
No to tyle, trzymajcie się :* 
PS Mam nadzieję, że blogger nie będzie mi robił takich żartów jak ostatnio i wszystko doda się normalnie. :) 

17 komentarzy:

  1. Świetnyy! czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział !
    Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczynam siee gubić, ale to nic. :D
    mam nadzieje, że wszystko siee tu wyjaśni... dowiem siee wkrótce co i jak i tak dalej bo jak narazie sytuacja Niall&Amy&Zayn&Mike jest dla mnie niezrozumiała :D.
    nawet fajnie by było gdybyś szybko dodała kolejny ; dd

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ale się trochę pogubiłam :P
    Myślałam że, ona spotka się z Zaynem ;'(
    ale zastanawia mnie czy Liam powie reszcie o swoim Hobby tak mnie to interesuje błagam rozwiń wątek Liama :)
    Zux <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :D Trochę się pogubiłam w watku Zayn/Amy i nie wiedziałam kto się z kim spotyka, ale na końcu załapałam :) Z niecierpliwością czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Okej, dawno mnie tu nie było za co przepraszam ;*
    Jednak nadrobiłam wszystko i powiem Ci, że jest cudnie ^^
    Ja mam nadzieje, że jak Amy wróci nie bd jakąś bardzo miła dla chłopaków ... Jakoś tak mi się wzieło, aby choć przez chwilkę była wredna :)
    Ogólnie jestem w szoku, że Niall ją zdradził ! Jak on tak mógł!?
    No, ale jak Liam mógł zacząć być taki jaki jest, to on też.
    Eh, rozdział nieziemski ;*
    Czekam na nn ^^


    4ever-onedirection.blogspot.com - ostatni rozdział, zapraszam :)
    Pozdrawiam ciepło, Jula ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę mi zajęło czytanie twojego opowiadania,ale było warto!
    Czekam na następny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak najbardziej udany, lecz krótki:)
    Trochę się pogubiłam co do tych spotkań w parku, ale załapałam xd
    Mieszasz dziewczyno, i widzę, że lubisz komplikować życie ;p
    Czekam na następny :3
    Zapraszam do siebie, pojawił się rozdział po tak długim czasie
    http://three-meters-above-the-sky-x.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Mike?? Jaki Mike?? Kim jest Mike? Co Mike tam robi? Czemu obawiam się, że coś go łączy z Amy? Nadużywam imienia Mike- wiemmm :P
    Intrygujesz mnie z rozdziału na rozdział coraz bardziej! Mieszasz i komplikujesz, ale mi to odpowiada :) Zaskakuje mnie jednak spokój Amy. Gdybym została zdradzona przez Nialla, to zrobiłabym mu chyba taką awanturę, że hoho, a potem z godnością zniknęła z jego życia...
    Amy myśli trzeźwo w każdej sytuacji i podziwiam ją za to! ;) Teraz już sama nie wiem, czy coś będzie pomiędzy nią a mulatem lub np. Liamem :P Ale mam nadzieję, że nie wróci do Nialla.
    Jeżeli chodzi o gg to kochanie ja też próbuję cię złapać, ale mi się nie udaje! Ten tydzień w szkole to będzie jakaś masakra, więc mało będę wchodzić na kompa, ale mam nadzieję, że w końcu sobie porozmawiamy!! :)) hehe, kocham z tobą gadać! :D Tylko, że w wtedy zaczynam dużo jeść przy komputerze, a to jest niedobrze :)) Słucham sobie właśnie piosenke Cold Coffee i od razu kojarzy mi się to z naszymi kawami 3 w 1! hehhe. Pozdrawiam cię słoneczko! :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Kim jest Mike? A poza tym to rozdział zajebisty!!!! :***** Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. też się trochę pogubiłam w sumie, nie wiedziałam z kim Amy się spotka i wgl, ale i tak idealny rozdział, chcę już czytać następnyyy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie kim jest Mike? nie mogla chociaż Zyn'owi napisać sms'a? ale Ty komplikujesz życie :D rozdział swietny ale w pewnym momencie trochę się pogubiłam i nie wiedzialam z kim Amy ma się spotkać ale dałam rade: ))
    czekam na nastepny:***<333

    OdpowiedzUsuń
  14. Mysza! genialny rozdział, tak jak każdy inny. Masz napisać ten 21, bo oficjalnie dam ci opierdziel. Mike wprowadza fajny element zamieszania, jednak trochę mi szkoda Zayn'a. Czemuś ty mu złamała serce? XD
    Rozdział świetny, nie mogę się doczekać NASTĘPNEGO. ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. No świetny blog, masz talent dziewczyno, chociaz trochę ten rozdział taki trochę.. hm, no nie wiem.. nudny? nie, mało akcji, mało się działo, trochę się już pogubiłam z tymi sms'ami i wgl, ale dobrze jest ;) ogółem to serio genialny blog ;)
    Pozdrawiam Mary ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy